Victor zajadał się ciepłymi nudlami, czując namiastkę upragnionego spokoju po niecodziennym zachowaniu pewnego blondyna. Jednak nie trwało to długo. Szał w oczach Yurio przewijał się przed jego oczyma, kiedy tylko je zamykał i próbował bezskutecznie zrozumieć gwałtowne reakcje młodego chłopaka. Powoli dochodziło do niego, że nadal stał w martwym punkcie, pytania namnażały się w iście diabelskim tempie, a pula odpowiedzi wręcz przeciwnie - kurczyła się.
Miał ochotę zawyć z frustracji nad swoją bezsilnością i brakiem dalszych tropów w śledztwie. Całą nadzieję pokładał w Yurio, który zamiast pomóc, tylko dołożył więcej niewiadomych do równania. Im bliżej był celu, tym bardziej bolała go porażka, kiedy tak gwałtownie się od niego oddalił.
Przeczesał z cichym westchnieniem lekko skołtunione włosy, czując jak na jego zmianę nastroju reaguje Yuuri. Jak na zawołanie zaczął poruszać się niespokojnie w jego wnętrzu.
Ohh, nie dramatyzuj mój ty książę. Zjedz sobie coś i od razu zobaczysz, jaki świat jest piękny.
- Tylko tobie starczy jedzenie do szczęścia - prychnął Rosjanin.
Ty i jedzenie. Więcej mi nie trzeba Victorze, żyjemy w idealnej symbiozie. Przypieczętujmy to ślubem.
Chciał ukrócić jego wywody, dlatego sięgnął po najbliżej leżącą tabliczkę czekolady. Kiedy jadł, Yuuri stawał się wyjątkowo spokojny i nie wierzgał jak rozbrykany kuc po victorowych wnętrznościach. Miał jednak z tyłu głowy wątpliwości, co do swojej diety, która była bardziej niż "śmieciowa". Kwestia kilku dni lub tygodni, kiedy zacznie przypominać kulkę, a zgrabna i umięśniona sylwetka odejdzie w zapomnienie. Oczywiście Yuuri okaże jako pierwszy swoje niezadowolenie i zacznie komentować każdy kant i krzywiznę, zanikającą pod warstwą tłuszczu.
Perspektywa nadwagi popchnęła Victora ku joggingowi i obszernemu parku kilka przecznic dalej od jego mieszkania. Jak się okazało, był to jeden z lepszych planów Rosjanina w ostatnich kilku dniach. Poczuł pracę mięśni, które do tej pory było zaskakująco spięte. Przyjemny wiaterek chłodził czoło, do którego przyklejały się srebrne kosmyki włosów. Przez chwilę troski odchodziły w zapomnienie, Yuuri także zaczął się wyciszać, nie biorąc każdego spacerowicza za danie kulinarne.
Biegnąc równym tempem zdawał sobie sprawę, że obecność owego pasożyta w jego ciele mu nie przeszkadza. Jego serce zaczęło powoli akceptować tę całą symbiozę i ścisłe powiązanie ich ciał. Czuł, jak dwa istnienia łączą się w absolutną całość i nie chciał już z tym walczyć. Całkowicie zdawał się na los, który połączył dwie niespokojnie dusze.
Wiesz, że nie musisz biegać?
Nagle przystanął zamurowany, nie wiedząc dokładnie, co ma na myśli żyjący w nim Yuuri.
- Przy takim ciągłym obżeraniu się, zostanę niechybnie kulą. Przez ciebie będę się toczyć, a nie chodzić - wytknął mu z niezadowoleniem.
Ah, Victorku, Victorku. Nie rozumiesz, że jesz dla dwóch istnień? Ja pochłaniam większość tego, co zjesz. Nie ma możliwości, byś przytył. Wręcz przeciwnie, jeśli będziesz zbyt mało jeść, możesz stracić parę kilogramów.
- Że co?! - Victor momentalnie złapał się za rozwiane i lekko spocone włosy.
Coś mało słuchasz, co do ciebie mówię. Pogniewam się.
- Weź już się nie odzywaj. Wpędzisz mnie do grobu! - wykrzyczał, na co spacerujący po parku ludzie zaczęli mu się dziwnie przypatrywać.
Popatrz na to tak. Możesz jeść do woli, a twój tyłek będzie ciągle tak samo idealny.

YOU ARE READING
Venom [Victuuri AU]
Fanfic"Najpierw płoniemy osobno. Delikatnie. Czasem nasz ogień prawie gaśnie, szczególnie, gdy wiatr wieje w przeciwną stronę. Potem razem zapalamy największą świecę. To wspólna miłość. Tylko od nas zależy, czy jej płomień będzie silny i trwały. Czy będzi...