"Mieli bardzo prosty plan: być razem do końca życia."
━ ♡ ━
Nie podoba mi się to.
Stanowcze, odbite echem w zmęczonej głowie Victora słowa Venoma sprawiły, że mężczyzna podskoczył i momentalnie zatkał sobie uszy, żeby nie słuchać swojego pasożyta, który od jakiegoś czasu strasznie mącił mu szyki i nie dawał mu się na niczym skupić.
Zasłużyłem na coś lepszego niż burdel pokroju gabinetu Dolores Umbridge.
Victor oderwał ręce od swojego zmęczonego łba i podążył wzrokiem za Chrisem, który akurat wychodził z łazienki w puchatym, różowym szlafroczku, tym samym momentalnie wywołując odruch wymiotny u Yuuriego. Nikiforov w milczeniu przyglądał się przyjacielowi, dopóki ten nie usiadł na kanapie naprzeciw niego i nie uśmiechnął się szeroko.
- Pomogę ci, ale zajmujesz się przez ten czas moim koteczkiem. Jeśli stanie mu się krzywda, zwierzak na mój rozkaz wydrapie ci oczy, jasne? - Christophe elegancko założył nogę na nogę i przyjrzał się puchatej kulce leżącej na poduszce obok niego.
To dobrze się składa, bo głód mi doskwiera. Najpierw łeb, resztę zapakujesz mi na wynos i weźmiemy do domu.
- Nie ma problemu, jak wrócisz wszystko będzie stało tak jak stoi teraz - powiedział uspokajająco Victor, unosząc dłonie w geście ugody i nie zwracając uwagi na to, że Venom właśnie robi sobie z niego basen i wiruje to w jedną, to w drugą stronę, wywołując u niego lekkie, ale dosyć nieprzyjemne mdłości.
Yuppi!
- Good, powierzam wszystko w twoje ręce, nie zawiedź mnie - dodał jeszcze Chris, wstając ze swojego miejsca i umykając do sypialni, gdzie zaczął dopakowywać resztę rzeczy do toreb.
Victor pojęcia nie miał jak to wszystko się skończy, skoro miał być tutaj sam na sam z tym szurniętym robalem przez Bóg wie jaki czas. Teoretycznie mogło wydarzyć się wszystko, włącznie z opróżnieniem spiżarni, kuchni i piwnicy z jedzenia, po spalenie tego przybytku w cholerę.
Ja ci dam szurniętego, czekaj ty aż twój koleżka sobie pójdzie.
- Słabe te twoje groźby, robaczku - odpyskował obojętnie Victor, podnosząc się i ruszając w kierunku ładnie urządzonej kuchni, skąd wziął sobie piwo z lodówki, jakby był u siebie.
Robił to bardziej z przyzwyczajenia. Tak samo wchodząc do sklepu czy siedząc w towarzystwie znajomych, przy których zwyczajnie nie potrafił się powstrzymać. Oni dawali - on brał ile się dało, bo niby dlaczego nie? Tylko że teraz miał w głowie zakodowaną myśl, że jakkolwiek wielkie były jego problemy alkoholem tego nie rozwiąże, a w zasadzie jeszcze sobie tym dowali. Spojrzał na trzymane w dłoni szkło i po namyśle odstawił je z powrotem na półkę ku uciesze Venoma, który owinął się mocno wokół jego serca, wtulając się w nie z całej siły.
Czuję się teraz jak dumna matka, dobra robota. Wyobraź sobie co byłoby, gdybyś jednak uległ i się napił, Victor. Całe twoje starania poszłyby na marne.
Choć bardzo niechętnie, zgodził się z Yuurim w kwestii swojej abstynencji alkoholowej. Od kilku dni, gdzie procenty stawały się dla niego coraz bardziej odległym tematem czuł się zdecydowanie lepiej, mimo że droga do całkowitego wyleczenia się wciąż była długa i kręta. Dzięki pomocy pasożyta udawało mu się powstrzymywać i osiągać spokój, kiedy czuł, że wpada w swoje depresyjne stany i widzi dno. To Venom był z nim - nie Chris czy Otabek albo pani lafirynda, jak to ładnie wołał na nią Yuuri. Dlatego poniekąd był wdzięczny za jego obecność i budowanie muru na linii Victor - alkohol.

YOU ARE READING
Venom [Victuuri AU]
Fiksi Penggemar"Najpierw płoniemy osobno. Delikatnie. Czasem nasz ogień prawie gaśnie, szczególnie, gdy wiatr wieje w przeciwną stronę. Potem razem zapalamy największą świecę. To wspólna miłość. Tylko od nas zależy, czy jej płomień będzie silny i trwały. Czy będzi...