- Miałem wrażenie, że słyszę stamtąd krzyki... ludzkie...
Słowa te przez kilka następnych dni nie odstępowały umysłu Nikiforova nawet na chwilę. Zadręczały go nieustannie, dlatego w trakcie kolejnej bezsennej nocy, nie mogąc ponownie zmrużyć oka dorwał się do swojego laptopa. Zanim podejmie się jakiegokolwiek kroku w stronę uwikłania się w tę sprawę musi przede wszystkim wykonać odpowiedni research. Zadowolony, że demencja starcza jeszcze nie zdążyła całkowicie zdewastować jego pamięci wpisał w wyszukiwarkę nazwę laboratorium, którą podał mu Altin.
"L.I.F.E"
"Nazwać życiem miejsce, w którym przeprowadza się jakieś dzikie badania. Niezłe poczucie humoru, panowie naukowcy" - pomyślał Victor, przelatując wzrokiem po proponowanych nagłówkach.
Przeczytał kilka pierwszych, lepszych artykułów o sprawdzanym centrum badawczym, jednak nie poinformowały go one o niczym podejrzanym. Wręcz przeciwnie, każdy z nich mówił o pracach nad remedium, które ma być przełomem w walce z nowotworami i innymi nieuleczalnymi chorobami. Kierownikiem całego przedsięwzięcia jest niejaki Jean Jaques Leroy, wybitny i znany niemal na całym świecie filantrop oraz naukowiec. Jego wpływy na nowoczesną medycynę są podobno nieocenione, a pomysły nietuzinkowe i niezwykle przyszłościowe.
"Laluś jak się patrzy..." - skomentował w myślach Rosjanin, zerkając ukradkiem na zdjęcie mężczyzny, chyba nawet młodszego od niego, o buzi zrobionej prawie jak u Britney Spears i szerokim, sztucznym uśmiechu przyklejonym do tejże twarzy.
Wsunął dłoń w splątaną, srebrną grzywkę, chcąc pozbyć się irytującego włosia ze swojego pola widzenia. Przez rozcapierzone, długie palce spoglądał na ścianę tekstu przed sobą, zastanawiając się, co z tym wszystkim zrobić. Miał względem powierzonego mu zlecenia mieszane uczucia, choć z drugiej strony swoim szóstym zmysłem bardzo wścibskiego reportera czuł, że coś tu ewidentnie śmierdzi. Wizja wypacykowanego doktorka wydawała się być zbyt idealną, tak samo z resztą jak on sam.
Życie nauczyło go, że jak coś jest perfect musi mieć albo drugie dno, albo prędzej czy później, kolokwialnie rzecz ujmując - zjebać się.
- A ty co o tym myślisz, darmozjadzie? - spytał się kota, który właśnie wskoczył na kuchenny stół i z politowaniem przyglądał się poczynaniom swego właściciela. A że zwierzęta głosu nie mają, jedyne, co mógł zrobić, to przekrzywić łepek i nadal patrzeć się na niego jak na idiotę. - Przydałbyś się choć raz na coś, zwierzu...
***
Ostatecznie Victor podjął decyzję o wizycie w centrum badawczym, aby rozeznać się w sytuacji. W tym celu umówił się z Altinem na spotkanie w piątkowy wieczór, tuż po zakończeniu popołudniowej zmiany kadry pracowników instytucji. Kazach wysłał mu sms'em lokalizację, dosyć oddaloną od jego miejsca zamieszkania, co zmusiło go do wyciągnięcia z garażu swojego ukochanego, mechanicznego ogiera na dwóch kółkach.
Jadąc na swojej czarnej hondzie przez szare, przepełnione smogiem ulice miasta stwierdził, że nawet jeśli ta wyprawa nie wniesie do jego życia nic nowego istnieje szansa, że poprawi jego ogólne samopoczucie. Dawno zapomniane uczucie wiatru smagającego jego ubraniami i całą sylwetką sprawiło, że nawet uśmiechnął się do siebie, co ostatnio było u niego rzadkością. Miał także nadzieję, że zdoła wywietrzyć z ciała mary minionych dni, kiedy doprowadzał swoją osobę do stanu klęski victorowej.
Do centrum dojechał kilka minut przed omówionym czasem. O dziwo nie spóźnił się, z czego, nie ukrywając był dumny. Podjechał na tyły wielkiego, betonowego kloca, zatrzymując się tuż przed szlabanem. Mężczyzna w budce skinął mu głową na powitanie i otworzył przejazd, zapewne poinformowany przez Otabeka o wizycie gościa. Nikiforov powlókł się zatem w stronę bocznego wejścia, gdzie przy krawężniku zaparkował swój pojazd.

YOU ARE READING
Venom [Victuuri AU]
Fiksi Penggemar"Najpierw płoniemy osobno. Delikatnie. Czasem nasz ogień prawie gaśnie, szczególnie, gdy wiatr wieje w przeciwną stronę. Potem razem zapalamy największą świecę. To wspólna miłość. Tylko od nas zależy, czy jej płomień będzie silny i trwały. Czy będzi...