"Godzinę szczerości pora rozpocząć"

751 99 44
                                    

Słowa Tony'ego raniły mnie z dnia na dzień coraz bardziej. Kiedy w końcu myślałem, że między nami wszystko w porządku, złość i nienawiść powracała. Była niedziela, gdy postanowiłem zrozumieć, o co im chodzi. I na tą tajemnicę odpowie mi Barnes.

Zjechałem windą do pierwszego piętra pod ziemią. Mieściły się tak wszystkie samochody i inne pojazdy, w tym mój motocykl. Dostałem go pomimo tego, że nie mam prawa jazdy. Mówi się trudno. Muszę jak najszybciej porozmawiać z moim "przyjacielem", a na taksówkę nie mam zamiaru czekać.

Jazda między korkami wcale nie należy do najprzyjemniejszych. Zwłaszcza, że musiałem kawałek drogi przejechać. Dopiero po kilku minutach zjawiłem się pod blokiem, w którym mieszka James. Przez chwilę się wahałem ale potem zdjąłem kask i ruszyłem w kierunku drzwi. Jego mieszkanie znajdowało się na czwartym piętrze. Schody nie sprawiły mi kłopotu. Bardzie drzwi z numerem trzynaście, które były zamknięte, a to znaczyło, że jego rodzice są w domu. James nigdy nie zamykał drzwi. Mówił "Jeżeli przyjdą złodzieje, to poszukam pieniędzy razem z nimi. Może coś znajdziemy".

Była niedziela ale oni w ten dzień również pracują, nie wiem dokładnie w jakim zawodzie pracuje się w niedziele. Wziąłem oddech i nacisnąłem przycisk dzwonka. Z jakiegoś powodu się stresowałem. Poprawiłem ubrania i włosy. Wzdrygnąłem się, gdy usłyszałem skrzypienie zawiasów. Zza drzwi pojawiła się uśmiechnięta twarz Winnie. Ostatnim razem nie odważyłem się zacząć tematu przy jego rodzicach ale teraz nie mam tyle cierpliwości.

-Oh, Steve. Nie spodziewałam się gości.

-Przepraszam, że tak nagle przyjechałem ale muszę coś ważnego omówić z Jamesem.

-Wy i te wasze męskie sprawy.- zaśmiała się i wpuściła mnie do środka. W mieszkaniu pachniało świeżym ciastem marchewkowym. To właśnie Winnie, i moja mama przed swoją śmiercią, nauczyła mnie gotować. Jednak akurat to ciasto było tym, w czym nigdy nie potrafiłem jej dorównać.

-James jest w swoim pokoju.- kiwnęła głową na koniec korytarza.

-Dziękuje.- również się uśmiechnąłem i ruszyłem by wyciągnąć z chłopaka prawdę. -Co powiedziałeś Tony'emu dwa lata temu?- to były moje pierwsze słowa, które powiedziałem, gdy wszedłem do pokoju Bucka. Siedział na łóżku, pod stertą śmieci i wpatrywał się w ekran laptopa, dopóki nie wszedłem.

-O co ci chodzi, Steve?- zamknął klapę i odłożył urządzenie na łóżku obok siebie. Podniósł się i podszedł do mnie.

-Rozmawiałem z nim. Powiedział, że nasza zerwana przyjaźń to twoja sprawka.

-Od kiedy z nim rozmawiasz?- przez ułamek sekundy wydawał się być wściekły i jednocześnie przerażony.

-Od dłuższego czasu jestem zmuszony to robić. Więc...- specjalnie przeciągnąłem ostatnie litery by dać mu do zrozumienia, że czekam na sensowną i prawdziwą odpowiedź.

-Nic mu nie powiedziałem.

-Nie kłam. Widzę, że to robisz.- założyłem ręce na piersi i oparłam się o stojącą obok mnie szafę na ubrania, która jednak stała pusta, bo James nie potrafił utrzymać porządku w swoim pokoju na dłuższą metę.

-Wcale nie.- oburzył się i przejechał zdrową ręką po włosach, zaczynając dopiero od połowy ich długości. Bucky jest czasami ciężki do rozszyfrowania ale ma też gesty, które jawnie go zdradzają.

-Własnie, że tak.- uparcie brnąłem w swoją wersję.

-Okey, dobra. Powiedziałem mu jedną małą rzecz, która byłaby prawdą, gdybyś mnie nie odtrącił.- z jednej strony mi ulżyło, bo nie musiałem niszczyć sobie zdrowia przez jego upartość ale z drugiej strony...

-Słucham?!- niemal wrzasnąłem. Starałem się powstrzymać nerwy na wodzy wystarczająco, by jego rodzice nie usłyszeli mojego krzyku.

-Eh, powiedziałem mu, że od dłuższego czasu chcesz go zostawić dla mnie.

-Co? Jak mogłeś?- gdybym nie był w szoku, mój głos na pewno by się łamał i jąkał.

-Steve, wiesz, że mi na tobie zależy.- podszedł do mnie i położył mi zdrową dłoń na policzku. Na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Taki sam jak ten, którym codziennie w szkole witał mnie Tony. Przez chwilę nie mogłem się ruszyć. Stałem sparaliżowany. Aż o momentu gdy jego usta nie połączył się z moimi.

Odepchnąłem go od siebie i wytarłem usta w rękaw bluzy.Patrzył na mnie ze smutkiem i nadzieją. Smutek jest wytłumaczalny bo nie chciałem tego ale nadzieja? Może dlatego, że nie odsunąłem się zawczasu.

-To cię nie tłumaczy! Przez ciebie Tony ze mną zerwał! Wiedziałeś, że mi na nim zależy.- starałem się jednak unikać faktu, że przed sekundą mnie pocałował. Bucky podszedł do mnie znowu i wziął moją dłoń.

-Kocham cię i zrobię dla ciebie wszystko. Gdyby Stark cię kochał, wytłumaczył by to z tobą.- nerwy mi puściły a ja mu przyłożyłem w twarz. Ale nie delikatnie lecz z pięści. Upadł na łóżko a ja wyszedłem. W oczach niemal nie zebrały mi się łzy.

Czasami myślę, że zbyt łatwo mną manipulować. James jakimś sposobem domyślił się, że Tony porówna mnie do mojego ojca przez co ja przestanę próbować go zatrzymać przy sobie. Wstrętna mała gnida. Wyszedłem z ich mieszkania z zamiarem jak najszybszego dostania się do wieży. Niemal nie trzasnął drzwiami wyważając je z zawiasów. Musiałem to wszystko wytłumaczyć Tony'emu. Godzinę szczerości pora rozpocząć.

Nie jesteśmy podobni / StonyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz