𝐏𝐮𝐬𝐭𝐲 𝐤𝐨𝐫𝐲𝐭𝐚𝐫𝐳

1.2K 75 4
                                    


Polecam audio ♥

▃▃▃▃▃▃▃▃▃▃▃
┊ ┊ ┊ ┊ ┊ ┊
┊ ┊ ┊ ┊ ˚✩ ⋆。˚ ✩
┊ ┊ ┊ ✫
┊ ┊ ︎✧
┊ ┊ ✯
┊ . ˚ ˚✩




  Korytarz wypełniony tylko i wyłącznie czystą bielą. Jasne zasłony falowały pod wpływem delikatnego wiatru, który wkradał się przez otwarte okna. Pusta przestrzeń, wśród której jedynym wyróżniającym się elementem było krzesło. Stało pod jednym z otwartych okien, a na nim zasiadał mężczyzna. Odziany w garnitur odcieniu czerni, jak jego włosy. Ciemne pasemka poruszały się co chwilę zasłaniając jedno z oczu.
Można by powiedzieć, że jest niczym kukła. Nie poruszył się ani odrobinę, jakby nawet nie oddychał. W pewnym sensie tak właśnie było. Stał się pustym naczyniem. Pusty jak ten jasny korytarz. Wszelkie siły życiowe uleciały z niego, niczym para unosząca się z martwych ciał tytanów. Właśnie tak się czuł, pokonany, całkowicie zniszczony i pozostawiony samemu na łaskę reszty świata. Czuł się tak dlatego, że jego nadzieja, wszelka siła właśnie odeszła. Czy może miało to nastąpić za chwilę.

 Tak, to właśnie mowa o tobie. O dziewczynie, której życie było na krawędzi. Lekarze trzymali cię na tym świecie, a przynajmniej próbowali. Z każdą kolejną chwilą twoja dusza kawałek po kawałku ulatywała ku górze. Nawet myśl o zobaczeniu tego jedynego mężczyzny, nie pomagała w tej chwili. Nic już nie mogło ocalić cię z tej sytuacji, dobrze o tym wiedziałaś. Jednak mimo wszystko nie chciałaś umierać. Z tylko i wyłącznie jednego powodu, był nim Levi.
Najsilniejszy żołnierz, najlepszy ze wszystkich, szanowany i uważany za wzór. Ten sam człowiek, który właśnie siedział bezradny niedaleko sali, gdzie umierała najbliższa mu osoba. Człowiek, który obwiniał się za jej stan, przeklinał swój żywot. Zbyt bardzo znał to uczucie straty, nie chciał go już nigdy czuć. To było zbyt wiele dla pojedynczej jednostki.

- Kapitanie Levi... - Kobiecy głos rozniósł się po ścianach, jednak brunet nie zareagował. Jej głos był niepewny, prawie się załamywał, to nie mogło wróżyć niczego dobrego. Mężczyzna był świadom stanu w jakim się znalazłaś, jednak wciąż bał się usłyszeć o twojej śmierci. Nie chciał tworzyć złudnej nadziei, pomimo to w głębi wierzył w jakiś cud.

- Hanna! Szybko wracaj! - Głośny krzyk jednego z lekarzy przerwał cisze. Levi nie zareagował by ponownie, jednak dźwięki dochodziły z sali gdzie właśnie leżałaś. Jego przymrużone oczy rozszerzyły się, a wszystkie mięśnie spięły. Wszystkie myśli w jego głowie znów były pogrążone w chaosie. Nawet nie zwrócił uwagi, jak kobieta zniknęła. Nie wytrzymał, gwałtownie wstał przez co krzesło, na którym przed chwilą siedział, przewróciło się, a huk rozniósł się po całym korytarzy. Zdawało się, że nawet natura zareagowała, poprzez silniejszy wiatr, przez który zasłony zaczęły szaleć.  Zrobił szybki krok w stronę sali zabiegowej, jednak zatrzymał się. Nie był wstanie się ruszyć, wszystkie myśli zniknęły, pozostawiając pustkę. Słońce wyłoniło się zza budynków, a promienie, które przybierały już pomarańczową barwę zaczęły drażnić w oczy bruneta. Biały korytarz zmienił swą barwę na cieplejszy odcień.

Minęły może zaledwie dwie minuty, gdy z sali wyszedł operujący cię lekarz. Jego zmęczony wzrok skierowany był w dół, a z zakrwawionych dłoni spływały jeszcze pojedyncze krople. Z oczu Acermann'a słynęła pojedyncza łza, która uderzyła o posadzkę. Zachwiał się, opierając plecami o ścianę, by zsunąć się wzdłuż niej i usiąść. Skulił się, chowając twarz między kolanami. Wtedy kolejna kropla spłynęła po jego nosie. Wszystko ucichło, ściany odbijały coraz bardziej czerwony kolor, a zasłony ponownie spokojnie powiewały.


Iskra wewnątrz Acermann'a właśnie zgasła...
Pozostała pustka.




꧂ღ╭⊱♥≺


04.23.2021




Oᥒᥱ Shotყ - Lᥱvι AᥴkᥱrmᥲᥒᥒOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz