Przyglądałam się sobie w lustrze, siedząc przy białej,drewnianej toaletce w swoim pokoju a w tle leciała cichutko muzyka. Nigdy nie uważałam się za jakąś atrakcyjną dziewczynę, na którą leciał każdy chłopak a mściwe koleżanki rozpowiadały plotki i dopinały łatkę ladacznicy. Zawsze wydawałam się sobie przeciętna z przewagą na tą mało atrakcyjną stronę, chociaż rodzina i znajomi moich rodziców zawsze wspólnie zachwycali się nad moim urokiem i charyzmą. Poważnie?Charyzmą? Ciekawe skąd to sobie wzięli, bo jedyną charyzmę jaką posiadałam to taką kiedy miałam święty spokój a głupi ludzie nie zawracali mi głowy, co niestety działo się dosyć rzadko. Rozczesywałam swoje długie,białe włosy sięgające mniej więcej do pasa. Nie potrafiłam tego sprecyzować dokładniej, ponieważ w zależności od ich humoru i pogody, kręciły się mniej lub więcej a nigdy ich nie prostowałam. Dzięki "gorącym" korzeniom mamy, miałam lekko śniadą karnację, która wydawała się o wiele ciemniejsza przez mocny kontrast z kolorem włosów co często budziło podejrzenia o farbowanie lub chodzenie na solarium. No tak, jeśli chodzi o pomysł z pofarbowaniem to byłabym jak najbardziej za gdybym tylko wiedziała w jakim kolorze nie będę wyglądać jak dziecko potrzebujące natychmiastowej opieki psychicznej i białego kaftaniku. Solarium totalnie odpadało, ponieważ panicznie bałam się tych łóżek które wyglądały jak legalne trumny. Tylko wiecie, takie mega bajeranckie i świecące. Lubiłam jedynie swoje duże, niebieskie oczy przypominające granatowe niebo mające pokryć się za chwilę gwiazdami i usta. Dzięki matce dostałam również duże, pełne wargi które zawsze nabierały malinowego odcienia mimo nie nakładania na nie pomadki czy błyszczyka. No może czasami kiedy zbyt mocno ściągnęłam sobie z nich spierzchniętą skórkę co spowodowało lekkie krwawienie, nałożyłam pomadkę ochronną o smaku brzoskwini. Kształt twarzy i nos miałam zdecydowanie po tacie. Kości policzkowe mocno uwydatnione,dość szeroko rozstawiona żuchwa i prosty, lekko zadarty nos. Całe szczęście, że nikt nigdy nie powiedział że jestem stu procentowy ojciec, bo wiecie jak to się wtedy człowiek czuje. Trochę... męsko, prawda?
Nie lubiłam spinać włosów w kucyk czy inne badziewia, którymi byłam katowana całe życie dopóki nie potrafiłam sama zaprotestować i nie dopuścić do mojego looku narzuconego z góry przez kogoś innego niż ja, dlatego zostawiałam je często rozpuszczone, tak samo jak i w tym przypadku. Na rzęsy nałożyłam mascarę, która optycznie je wydłużyła i pogrubiła co dawało naprawdę fajny efekt jako posiadaczce długich rzęs. Nałożyłam na usta wyżej wspomnianą pomadkę ochronną o smaku brzoskwini i lekko omiotłam szczyt nosa,kości policzkowe i łuk kupidyna, delikatnym rozświetlaczem. No i teraz prezentowałam się całkiem znośnie i wyglądałam na pełnoletnią. Jeśli chodzi o wiek, to już miałam przyjemność obchodzić te jedyne,osiemnaste urodziny jednakże mój wygląd zawsze wzbudzał podejrzenia i najlepiej gdybym swój dowód przykleiła po prostu na czoło. Ułatwiło by to sprawę wielokrotnego tłumaczenia, że naprawdę mam osiemnaście lat i nie kupuję alkoholu żeby wypaść cool przed znajomymi. No cóż, takie życie. Jeśli chodzi o styl ubierania to nie był on jakoś mocno trendy. Ubierałam zawsze to co mniej więcej ze sobą współgrało i w czym było mi wygodnie i tyle moim zdaniem, powinno wystarczyć. Wiadomo,kiedy trzeba było się odstawić bo była jakaś super ważna uroczystość,to z musu się już wylaszczyłam, że tak powiem. Jednak na co dzień wolałam jakiś casualowy look i dzisiaj również na taki postawiłam. Dzięki całkiem zgrabnej figurze po mamie, nie miałam nigdy problemu ze znalezieniem rzeczy w swoim rozmiarze. Nie byłam dosyć wysoka bo mierzyłam niecałe 165cm wzrostu, a do tego nie byłam posiadaczką długich nóg jak modelki Victoria Secret. Miałam szczupłą sylwetkę z lekko zaokrąglonymi kształtami, chociaż mama mówiła mi, że z wiekiem zaokrąglą się jeszcze bardziej. Lubiłam ćwiczyć więc też na pewno dzięki temu miałam zarysowane mięśnie brzucha i nóg. Pomagało mi się to odprężyć i niekiedy rozładować.
Wstałam sprzed toaletki uprzednio chowając wszystkie przybory na swoje miejsce i podeszłam do szafy, pasującej stylem do toaletki. Chwilę w niej grzebałam,przesuwając wieszaki po metalowej rurce zawieszonej w środku, wydającej przy tym specyficzny dźwięk. W końcu zdecydowałam się na zwykły biały,dopasowany t-shirt na krótki rękaw oraz jeansy o fasonie rurek z dziurami. Przygotowane rzeczy położyłam na łóżku w kwiecistą, jedwabną pościel i rozwiązując czarny szlafrok, który miałam na sobie, zsunęłam go z siebie aby założyć bieliznę oraz kabaretki.
CZYTASZ
Razem| Kastiel
RomansaChloe został rok do końca liceum. Po wielu przeciwnościach losu tworzy parę z Kastielem-największym dupkiem w liceum i największą miłością jej życia. Czy ich związek przetrwa? Co stanie im jeszcze na drodze? A może ich dalsze życie będzie usłane ró...