XI. Intruz.

11.7K 527 22
                                    

- Opowiedz mi coś więcej, Nate.

- O czym? - zapytał, otwierając oczy. Odpoczywaliśmy tak od dłuższej chwili w cieniu, ale postanowiłam przerwać tą ciszę. Chciałam dowiedzieć się czegoś na jego temat.

- Nie wiem. Twoją historię.

- Moją? - zamyślił się.

- Tak. Jak to się zaczęło? - naprowadziłam go, po czym obróciłam się na brzuch i położyłam głowę na łapach, gotowa na opowieść.

- W porównaniu do ciebie u mnie rozegrało się to nieco spokojniej. Moi rodzice byli świadomi, kim są i dzień po moich szesnastych urodzinach zaserwowali mi dosyć nietypową niespodziankę, jeśli można to tak nazwać.

- O matko. I jak to wyglądało?

- Dochodziłem do siebie w pokoju. Wtedy usłyszałem jak woła mnie mama. Myślałem, że mają dla mnie coś do roboty, a ja kompletnie nie miałem ochoty na takie rzeczy. Impreza odbijała mi się jeszcze przez następny dzień... - powiedział. - Ale na spinę miałem jeszcze mniejszą ochotę... Wszedłem więc do salonu, gdzie siedzieli na fotelach. To zwiastowało tylko poważną rozmowę. Już czułem, że dostanie mi się za coś. Tylko nie miałem pojęcia, za co. Pomyślałem, że stało się coś na urodzinach, że może ktoś coś zniszczył i trzeba będzie to odkupić... Zmieszałem się, gdy zobaczyłem ich uśmiechy. Nie wiedziałem, co się kroi, ale usiadłem na kanapie. A później już tylko wpatrywałem się tępo w rozpalony ogień w kominku, gdy mówili mi najbardziej pokręcone rzeczy jakie tylko słyszałem w swoim życiu...

Zaśmiałam się, kiedy wyobraziłam sobie jak musiało to wyglądać. Chłopak walczył z kacem w pokoju aż tu nagle jego rodzice wyjawiają mu tajemnicę, która diametralnie zmienia jego życie.

- To brzmi jak ,,synu, wiem, że masz kaca, ale mamy dla ciebie coś, co sprawi, że od razu wytrzeźwiejesz".

- Tak było. - zaśmiał się cicho. - Miałem wrażenie, że robią sobie ze mnie żarty. Na początku trzymali mnie w niepewności. Ale gdy wreszcie przeszli do sedna to poczułem się tak jakby jeszcze mnie trzymało po alkoholu i procenty nie zdążyły opuścić mojego ciała. - dodał, po czym sama zaczęłam się śmiać.

- I co? Udało ci się końcowo przemienić za pierwszym razem?

- Za pierwszym razem nie. Tamtej nocy, oczywiście, rodzice sami się przemienili, bym spojrzał bardziej przychylniej na to, co wygadywali. Mi wiele to nie pomogło, bo było to dla mnie za dużo informacji jak na pierwszy raz. Ale po jakimś czasie też się przemieniłem. Nie wiem, ile to trwało, czy kilka dni, czy tydzień... Zacząłem dużo ćwiczyć umysł i to mi pomogło. Co prawda, kosztem niezaliczenia testu z matmy, ale czułem, że warto.

- Haha. Czyli to przez rodziców poznałeś się ze wszystkimi tutaj?

- Tak. Gdy już doszło do mojej przemiany, zaprowadzili mnie do pani Ingrid, czyli naszej skarbnicy wiedzy. Albo po prostu babci.

- Też cię szkoliła?

- Owszem. Rodzice nie chcieli tego przede mną ukrywać do końca życia. To było moje dziedzictwo. Jednak miałem się uczyć tego w tajemnicy. Wszyscy przestrzegali mnie przed tym, bym nikomu o tym nie mówił. Nie bez powodu siedzieli cicho przez szesnaście lat. Musiałem stać się wystarczająco odpowiedzialny, by nie wykorzystywać tego do jakichś głupstw.

- Zrozumiałe. Nie dziwię się.

- Nie wiem czy byłem wystarczająco odpowiedzialny w wieku szesnastu lat, bo czasem mega kusiło... Ale miło, że tak mnie postrzegali. Chyba... - zażartował. - W każdym razie, tak poznałem to całe zgromadzenie, których rodzice również zdecydowali się na potajemne szkolenie swoich dzieci. Oczywiście, są też wilki z zewnątrz, ale tymi nie ma co zawracać sobie głowy. - powiedział, podnosząc się z siadu.

Legenda || KOREKTA (14/66)✍️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz