Rodzice urządzili mu w domu piekło. Pierwszy raz w życiu. Do tej pory nie mieli mu za złe imprez, słabych ocen czy olewania jakichkolwiek obowiązków domowych na rzecz skoków. Prawdopodobnie przyjęli do wiadomości, że ich syn chce przejść przez szkołę jak najmniejszym nakładem sił i skupić się na sporcie. Ale kiedy okazało się, że ten nakład był... zbyt mały, skończyła się ich cierpliwość.
- Mam syna debila! No półgłówka po prostu! - pieklił się ojciec, a Phil musiał przyznać, że inteligencją w swoich ostatnich działaniach rzeczywiście nie grzeszył. Nie spodziewał się jednak, że to przyniesie jakiekolwiek konsekwencje.
- Ale właściwie do czego jest mi potrzebna matura? Przecież...
- Jasne, jak dla mnie możesz rowy kopać!
- Tato, naprawdę myślisz, że zdanie jakiegoś tam egzaminu uwarunkuje to, ile będę w przyszłości zarabiał?
- A kto tu mówi o pieniądzach?! Chłopie, o twoją inteligencję tu chodzi. Jakąkolwiek.
- Dobre oceny nie są wyznacznikiem inteligencji.
- Dobre oceny! Nie bądź śmieszny! Czy ktoś w tym domu wymaga od ciebie dobrych ocen?! Ja bym tylko chciał, żebyś skończył szkołę! To tak dużo?!
- Może dużo! Może rzeczywiście jestem debilem!
- Nie jesteś debilem! - wrzasnął ojciec.
- Przed chwilą sam to powiedziałeś!
- Bo jestem zdenerwowany! Bo jesteś moim synem! Bo nie mogę patrzeć, jak marnujesz sobie życie!
- Nie. Potrzebuję. Matury - Phil założył ręce na piersi.
- Czy ty siebie słyszysz?! Trzymaj mnie, kobieto, bo nie ręczę za siebie!
- Phil, idź na górę - włączyła się mama.
- O co wam właściwie chodzi? Wielu sławnych ludzi nie skończyło szkoły...
- Co ty pierdolisz, chłopie?! - wściekał się ojciec.
- Chodzi mi o to - kontynuował Phil - że w skokach narciarskich nie przyznają punktów za zdaną maturę. Wszystko jedno czy będę ją miał, czy nie.
- Ja się zabiję - jęknął ojciec.
Po chwili trzasnęły drzwi wejściowe i w salonie pozostał już tylko Phillip z mamą. Kobieta uparcie się w niego wpatrywała, tak, że w końcu chłopak musiał spuścić wzrok.
- No co? - burknął, choć nie zabrzmiało to tak pewnie, jak chciał.
- Nie widzisz problemu? Naprawdę nie widzisz problemu? - głos matki zadrżał.
Phil spojrzał na nią i wydała mu się nagle małą smutną dziewczynką. Chyba bardzo potrzebowała, żeby ktoś ją przytulił. Ale Phil nie był w stanie się na to zdobyć. Po prostu nie umiał. Jego kontakt z rodzicami od dawna był czysto iluzoryczny i dziwnym wydawało mu się, że to mogłoby się tak po prostu zmienić.
*
Matury były zadziwiająco łatwe.
Nawet historia, której Ala obawiała się chyba najbardziej. Oddając arkusz i zamykając drzwi sali, miała wrażenie przyjemnego poczucia wolności. Szybko minęło. To było okropne. Wiedziała, że już nigdy nie poczuje się tak szczęśliwa, jak przed tym nieszczęsnym wypadkiem. Wciąż towarzyszyła jej niepewność i poczucie winy, choć przecież na pierwszy rzut oka wydawało się, że wszystko jest w porządku. Wciąż śmiała się, choć może nie tak szczerze jak wcześniej, spotykała się ze znajomymi, a nawet chodziła na imprezy. Ale świadomość głupiego błędu i jego możliwych konsekwencji nie dawała jej spokoju. Łudziła się, że może nic poważnego się nie stało, skoro lokalne gazety i portale milczały, ale tak naprawdę nie mogła mieć stuprocentowej pewności. Naprawdę ją to męczyło i nie potrafiła sobie z tym poradzić. A przecież ona nawet nie prowadziła tego samochodu! Momentami zastanawiała się, czy Phil w ogóle jeszcze o tym pamiętał, czy może zdążył już uciszyć wyrzuty sumienia alkoholem i sympatycznymi dziewczynami. On taki po prostu był i nie miała mu tego za złe. Czy mogłaby być taką hipokrytką? Przecież to właśnie pewność siebie, zadziorny uśmiech i nierzadko spora ilość alkoholu sprawiały, że tak dobrze się z nim bawiła. I to również one sprawiły, że dała mu te cholerne kluczyki.