Nie wiedział, dlaczego Ala chce się z nim spotkać, nie rozumiał, dlaczego tak nagle, ale nie miał zamiaru snuć domysłów. Wystarczał mu sam fakt, że życzy sobie, żeby do niej przyleciał. Właściwie to szaleńcze tempo wydarzeń jeszcze bardziej go nakręcało. Nie podobało mu się tylko miejsce, w którym się umówili. Z szyldu nad wejściem do lokalu wynikało, że właśnie dotarł do celu podróży, a miał nadzieję, na coś bardziej... prywatnego... niż kawiarnia w centrum Krakowa. Trudno. To można było zmienić później.
Wszedł do środka i rozejrzał się po dość eleganckim wnętrzu. Aha, zobaczył ją. Siedziała w najdalszym kącie, pod jakąś palmą, czy cokolwiek to było... Wyglądała trochę tak, jakby się chowała. Dziwne. Bardzo dziwne.
No dobra, do dzieła.
Podszedł do stolika i przybrał na twarz uśmiech numer pięć: trochę kpiący, trochę zadziorny.
- Cześć, piękna.
Ala podniosła głowę znad telefonu i popatrzyła na niego poważnie. A w końcu lekko się uśmiechnęła.
- Cześć. Siadaj.
Ściągnął z ramienia sportową torbę i zajął miejsce naprzeciwko dziewczyny.
- No dobrze, cóż to za pilna sprawa skłoniła cię do ściągnięcia mnie tutaj? Oczywiście poza silną potrzebą zobaczenia mnie osobiście? Biorę też pod uwagę możliwość, że była to jedyna przyczyna, wtedy nic już nie musisz tłumaczyć.
Ala przyglądała mu się ze smutnym uśmiechem, bez słowa, po chwili lekko westchnęła.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałabym, żeby to rzeczywiście było to... - zrobiła dłuższą przerwę. - Wiesz, poznałam pewną dziewczynę... jest w ciąży... bardzo zaawansowanej... a ojciec jej dziecka nie żyje - Ala spojrzała Philowi głęboko w oczy. - To my go zabiliśmy.
Zapadła cisza. Jakby ktoś wyłączył i muzykę, i rozmowy osób wokół. Phillip zobaczył jak Ala wbija paznokcie w dłoń.
- Po...czekaj - odchrząknął. - Skąd wiesz, że to był akurat... ten facet?
Dziewczyna popatrzyła na niego jak na idiotę.
- Nietrudno dodać dwa do dwóch, kiedy ktoś ze szczegółami opowiada ci, co się wydarzyło. I kiedy. I gdzie.
- Pierdolisz.
- Chciałabym. Ale to wszystko prawda.
Phil wziął głęboki wdech. Chyba jeszcze to do niego nie docierało.
- No ale jak to: ledwo poznana osoba opowiada ci o takich wydarzeniach ze swojego życia?
- Zaczęło się od jej ciąży i tak jakoś wyszło - Ala wyraźnie się zmieszała. - Zresztą skupiasz się nie na tym, na czym powinieneś.
- Czyli... zabiłem... człowieka?
Dziewczyna kiwnęła głową.
- Ale... jak to?
- Żadne z nich nie miało ze sobą telefonu. Marta próbowała go reanimować... ale nie wychodziło jej to. A kiedy ktoś w końcu tamtędy przeszedł i zadzwonił na pogotowie... było już za późno.
Phillipowi wydawało się, że śni. I bardzo mu się ten sen nie podobał. Nie tak wyobrażał sobie spotkanie z Alą. Był prawie pewien, że tamta sprawa jest już dawno za nim, wmówił sobie, że nic takiego się nie stało i nie zaważy na jego dalszym życiu.
- To co... teraz będzie?
- Pewnie nic - Ala wzruszyła ramionami. - Monitoringu tam przecież nie było, a Marta nie zapamiętała ani wyglądu samochodu, ani numerów rejestracyjnych. Jesteśmy całkowicie bezpieczni - zakończyła pogardliwym tonem.