Hargreeves kids vs plac zabaw

666 55 14
                                    

Pierwszy względnie słoneczny dzień w roku był dla Grace zbawieniem. Zima tego roku była wyjątkowo ciężka. Siedmioro znudzonych, pomysłowych dzieci, które posiadają zdolności nieznane ludziom zwyczajnym i brak możliwości wyjścia na dwór było wyzwaniem nawet dla zaprawionego w bojach androida. Maluchy, mimo swojego uroku potrafiły wykończyć każdą nianię, ale na szczęście mama miała swoje sposoby. Brak czasu mocno dawał się we we znaki, spuszczenie dzieci z oka na kilka minut kończyło się zniszczeniami, ranami i płaczem. Tylko dzięki treningom zrobienie obiadu i utrzymanie porządku było możliwe. Dzięki nim pomiędzy śniadaniem, a obiadem zwykle do opieki zostawała tylko Vanya. Niedawno, po kilku miesiącach starań, stan emocjonalny dziewczynki się ustabilizował. Leki co prawda blokowały moc, ale dobranie tych najlepszych i ich odpowiedniej ilości zajęło trochę czasu. W końcu nikt nie produkuje psychotropów dla czteroletnich dziewczynek. Pozostała część dnia też wymagała sporo wysiłku. Mali jeźdźcy apokalipsy zaczynali zdawać sobie sprawę ze swoich możliwości, ale kontrolowanie ich nie było jeszcze w ich zasięgu. Wielkość domu również nie pomagała, co prawda w razie czego był monitoring, ale dzieciaki znały dobre kryjówki. Zresztą bieganie za nimi po całym budynku również nie należało do łatwych. Wymyślanie coraz to nowych edukacyjnych i jak najspokojniejszych zabaw było konieczne, ale coraz częściej dochodziło do buntów.

Energię, która rozpierała dzieci zauważył też Reginald. Hałasy dochodzące z góry uniemożliwiały pracę i niezmiernie go irytowały. Uznał, że to odpowiedni moment na obserwacje zachowań małych superbohaterów w warunkach niekontrolowanych. Oznaczało to nic innego jak wyjście na pobliski plac zabaw.

-Grace, sprzątnij i ubierz dzieci. Najwyższa pora wyjść na zewnątrz-oznajmił odchodząc od stołu po obiedzie.

Cała gromadka bardzo się ucieszyła, już nawet nie pamiętali kiedy ostatnio mieli szansę na wspólną zabawę w miejscu publicznym. W głowie Pięć zrodził się szatański plan. Korzystając z chwilowej nieobecności mamy, która poszła umyć naczynia pociągnął Vanyę za rękę i razem z nią pobiegł do swojego pokoju. Wyjął spod łóżka lupę oraz atlas insektów, który obecnie był jego ulubioną książką.

-Schowaj to pod sukienką-rozkazał siostrze podając jej lupę, którą dodatkowo zaopatrzył w taśmę na wszelki wypadek.

-Po co ci to? I skąd to masz?-Vanya doskonale wiedziała, że brat nie dostał jej od taty.

-Pożyczyłem od Pogo, dzięki niej będziemy mogli zaobserwować mrówki. Z moich informacji wynika, że jedno całkiem pokaźne gniazdo jest niedaleko placu zabaw.

-Pożyczyłeś czy ukradłeś?-spytała dziewczynka patrząc na chłopca podejrzliwie, wolała nie mieć przez tą akcję problemów.

-A co to za różnica? Ważne, że mam i możemy z niej skorzystać.

Ciekawość zwyciężyła nad rozsądkiem i już chwilę później lupa została ukryta pod jej ubraniem. Pięć uśmiechnął się do siostry, tylko ona potrafiła dochować tajemnicy reszta na pewno zniszczyłaby wszystko. Szybko udali się na dół, aby pozostali nie zaczęli czegoś podejrzewać.

Grace szybko skończyła porządki i zabrała się za ubieranie swoich maleństw. Pomimo początkowego sukcesu, czyli ubrania Vanyi oraz Bena w pięć minut, zaczął się chaos. Dobrze, że przynajmniej buty były na rzepy, bo wyjście z domu byłoby niemożliwe.

-Pięć, chodź, mama założy ci buty!

-Nie ma mowy, jestem już prawie dorosły i umiem sam-dumny z siebie czterolatek nie miał zamiaru się podporządkować, samodzielnie ubrał buciki, więc zapięcie marynarki też się uda.

-Wiem, tylko sprawdzę, czy zrobiłeś to dobrze, obiecuję-Grace również nie zamierzała odpuszczać. Jeśli założył nie swoje buty, mogło skończyć się upadkiem, a tym samym niebezpieczeństwem, do którego nie mogła dopuścić.

TUA Childhood memoriesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz