1.

1.6K 64 117
                                    

- Mamo! Wychodzę z Mają! - poinformowałam rodzicielkę po czym wyszłam z domu.

Przyjaciółka czekała na mnie już przed bramą. Podeszłam do niej i się z nią przytuliłam na powitanie.

Skierowałyśmy się w kierunku przystanku tramwajowego i pojechałyśmy w stronę Bartodziei do chłopaka Majki.

***

Dojechałyśmy już na Bartodzieje. Szyłśmy między blokami, przechodziłyśmy obok grupki chłopaków siedzących na ławce. Dwóch, może trzech z nich zagwizdało na nasz widok.

- Prostaki. - prychnęłam.

- Zamknijcie się debile. - odparł jeden z chłopaków. - To dziewczyna Klimaszyńskiego. - dodał.

Klimaszyński, to chłopak Majki. Są razem już jakieś pół roku. Podziwianiam w niej to, że sprzeciwiła się rodzicom, którzy nalegali, żeby ona miała chłopaka z dobrego domu, z wykształceniem. Ale Maja wybrała chłopaka "chuligana", jak to określają jej rodzice.

Mama Pawła jest szczęśliwa, bo jej syn jest szczęśliwy. Chciałabym, żeby tak też było w moim przypadku.

Doszłam już z Mają do mieszkania jej chłopaka. Drzwi otworzył nam on.

- Hej Skarbie. - przytulili się i Paweł pocałował Majkę w czoło. - Cześć. - przywitałam się z nim przytulasem.

- Hej. - odparłam z uśmiechem.

- Przyszłyście w samą porę. Mama właśnie zrobiła obiad. - odparł chłopak.

- Dzień dobry. - ja wraz z przyjaciółką przywitałyśmy się z mamą Pawła.

- Dzień dobry dziewczynki. Proszę, siadajcie. Już nakładam wam.

- Mama zrobiła spaghetti. - szepnął do nas brunet.

- Mam nadzieję, że lubicie. Zrobiłam bez mięsa, bo Paweł mówił, że nie jecie. - odparła mama chłopaka.

- Jakiekolwiek by pani nie zrobiła, to i tak będzie pyszne. - zaśmiała się Majka, a my wraz z nią.

- A właściwie, to dlaczego nie jecie? Dieta, poglądy?

- Ja nie jem, bo nie chcę jeść cudzego cierpienia. - odparła Maja.

- A ja, bo to taka tradycja u nas. - odparłam.

- A próbowałaś kiedyś? - zapytała mnie pani Kasia.

- Tak, ale nie smakuje mi. - odparłam.

- Najwidoczniej nie jadłaś pieczonego kurczaka w wykonaniu mojej mamy. - zaśmiał się Paweł.

***

Po spacerze z Majką i Pawłem, szłam parkiem do przedszkola. Przede mną szedł jakiś chłopak, który jak wyjmował telefon z kieszeni, to wypadły mu pieniądze. Podniosłam je i podbiegłam do niego.

- Hej, przepraszam. - powiedziałam do chłopaka, przez co on się odwrócił. To był jeden z chłopaków, którzy wcześniej siedzieli na ławce. - Wypadły ci pieniądze z kieszeni. - dodałam i oddałam mu banknoty.

- Dzięki. - odparł z uśmiechem. Panowała między nami cisza i chłopak patrzył mi prosto w oczy. - Jesteś bardzo śliczna. - dodał po chwili.

Nie wiedziałam co powiedzieć. Czułam, że moje policzki robią się czerwone, i że zaczynam się nie kontrolowanie uśmiechać. Spuściłam wzrok i patrzyłam się na swoje ręce.

- Dzięki. - odparłam po chwili.

- Do tego ładnie wyglądasz jak się rumienisz. Dasz się zaprosić na kawę?

- Przepraszam, ale nie mam teraz czasu. Muszę już iść. Pa. - odparłam i odeszłam jak najszybciej od chłopaka.

***

Dotarłam już do przedszkola. Podeszłam do opiekunki i powiedziałam, że przyszłam po kuzyna. Kiedy chłopiec mnie, obaczył, krzyknął moje imię, podbiegł i się przytulił.

- Hej mały. - wzięłam chłopca na ręce i pocałowałam w czoło. - Pójdziemy zaraz na lody?

- Tak! - krzyknął radośnie.

- A gdzie masz plecaczek?

- Tam! - wskazał paluszkiem w stronę sterty innych plecaków.

- To idź po niego i idziemy na lody.

Odłożyłam chłopca na ziemię, poszedł po plecaczek a następnie wyszłam z nim z terenu placówki.

_____________________________________________
No hej!
Mam nadzieję, że spodobał
Wam się rozdział!

Tak wiem, że to może być dziwne, że mówiłam, że nie lubię Bediego, a teraz JEB piszę o nim opowiadanie.
Ale pamiętajmy, że można zmienić zdanie na dany temat i tak też jest w moim przypadku.

Ale, dobra.
Nieważne.

Mam nadzieję, że taka długość
Wam odpowiada.

Besos! 💕

Chcę z tobą napaść na bank |Bedoes|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz