3.

1.1K 59 101
                                    

              *Sobota*

Wyszykowałam się już na imprezę Pawła, która będzie za godzinę. Zaraz przyjedzie po mnie Majka razem ze swoją mamą.

Spakowałam do torby prezent dla Pawła i dostałam wiadomość od Mai, że już czeka pod domem.

Wzięłam prezent, torebkę i wyszłam z domu. Weszłam do samochodu, przywitałam się z Mają oraz jej mamą i pojechałyśmy.

***

Dojechałyśmy pod blok Pawła i razem z Mają weszłyśmy na piętro, na którym mieszka chłopak.

Weszłyśmy do mieszkania i do naszych uszu dotarła naprawdę głośna muzyka, a do nosa zapach alkoholu oraz marihuany.

Majka zapytała kogoś gdzie jest Paweł i dostałyśmy odpowiedź, że jest w swoim pokoju.

Poszłyśmy do pokoju chłopaka i był on tam z kilkoma chłopakami.

- O, hej skarbie. - powiedział do Majki.

- Cześć kochanie. Wszystkiego najlepszego. - powiedziała do niego, przytuliła go i wręczyła prezent.

- Hej Paweł. Wszystkiego najlepszego. - przytuliłam chłopaka i dałam mu torbę z prezentem.

***

Siedzę na tej imprezie kilka godzin i szczerze, mam już dość. Niezbyt do mnie przemawią imprezy z ogromną ilością ludzi, alkoholu i narkotyków.

Pożegnałam się z Mają oraz Pawłem i wyszłam. Nie ukrywam, że trochę boję się chodzić po osiedlu, którego nie znam o godzinie dwunastej w nocy w środku lata.

Szłam chodnikami, aż natrafiłam na jakiegoś chłopaka.

- Hej mała. Nie powinnaś się szlajać o tej godzinie sama, może cię odprowadzę, co? - stanął on obok i złapał mnie za tyłek.

- Przepraszam, ale nie skorzystam. - odparłam i odeszłam od niego.

- Skarbie, widzę, że się nie zrozumieliśmy. - złapał mnie za ramię i obrucił w swoją stronę. Zaczął mnie dotykać po udzie i wykładał rękę pod moją sukienkę. Stałam jak sparaliżowana i łzy napływały mi do oczu.

- Weź mnie zostaw! - zaczęłam się wyrywać.

- Zamknij się suko. - odparł i uderzył mnie w twarz.

- Co ty chłopie odpierdalasz?! - przyszedł jakiś chłopak i zaczął mnie bronić.

Usiadłam na pobliskiej ławce i zaczęłam strasznie płakać. Słyszałam krzyki chłopaków i różnego rodzaju przekleństwa. Po chwili przyszedł do mnie chłopak, który mnie bronił. Objął mnie ramieniem i uspokajał.

- Dziękuję. - powiedziałam cicho i przytuliłam chłopaka.

- Nie ma sprawy. To nie jest odpowiednie miejsce dla takiej drobnej i bezbronnej dziewczyny. Chodź stąd.

Chłopak podniósł mnie z ławki i poszliśmy w jakimś kierunku. Jest strasznie ciemno i nie widzę twarzy mojego obrońcy.

Chcę z tobą napaść na bank |Bedoes|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz