Chapter 8 - Teraz jesteś mój

900 75 17
                                    

- Usiądź - powiedziałem wskazując na krzesło stojące przed biurkiem i zerknąłem na drzwi za którymi zniknęła dziewczyna upewniając się, że są zamknięte. 

 - Co ty tutaj robisz? 

 - Naprawdę szukałem pracy, a Bard powiedział, że kogoś szukacie to postanowiłem spróbować. - powiedział chłopak uśmiechając się delikatnie. 

Wstałem z fotela i obszedłem biurko dookoła. Złapałem dłonią oparcie krzesła na którym siedział Vincent i pochyliłem się w jego stronę. 

 - Jesteś pewien, że chcesz tu pracować? Jestem bardzo, ale to bardzo wymagającym szefem - przybliżam jeszcze bardziej swoją twarz do jego - jako mój asystent będziesz musiał być na każde moje wezwanie. To praca 24 na dobę 7 dni w tygodniu. Będziesz ze mną wyjeżdżał w podróże służbowe, brał udział w bankietach. Jesteś pewien, że tego chcesz? 

 - Bardziej niż sądzisz - odpowiedział i wychylił w moją stronę łącząc nasze usta. Było to zaledwie muśnięcie, ale wiedziałem już, że jeśli go zatrudnię nie będę żałował. Byłem wręcz pewien, że jeśli bym go NIE zatrudnił żałowałbym do końca życia. Wyprostowałem się i zająłem z powrotem miejsce za biurkiem. Wcisnąłem na telefonie znajdującym się na biurku przycisk i powiedziałem- Nino dostarcz proszę umowę dla Pana Vincenta do mojego gabinetu. 

- Oczywiście - rozległa się odpowiedź z głośnika. Uśmiechnąłem się do niego.

Po chwili weszła Nina z dokumentami w ręce. Kiedy położyła je na biurku uśmiechnęła się delikatnie po czym opuściła pomieszczenie. Przejrzałem dokumenty zatrzymując wzrok na nazwisku: Vincent Phantomhive i podpisałem się na obu kopiach. Podałem mu dokumenty

- Sprawdź czy wszystko się zgadza i podpisz. jedna kopia jest dla ciebie.

Powiedziałem wstając od biurka i podchodząc do szafy. Z jednej z półek zabrałem teczkę i podałem Vincentowi, który zdążył podpisać dokumenty.

-Teraz jesteś mój. Tu masz informacje dotyczące firmy, oddziałów i wszystkiego czym się zajmujemy. Zapoznaj się z nimi jak najszybciej. Zaczynasz od jutra. Punkt ósma widzę Cię w biurze. Masz tydzień na przyswojenie wszystkiego potem nie ma zmiłuj. I nawet Twój boski tyłek Ci nie pomoże.

-Tak jest szefie - powiedział z uśmiechem.

- Ehh, dobra dziś jesteś wolny jedź do domu. Zapoznaj się z zawartością teczki. Jutro dostaniesz służbowy telefon, masz prawo jazdy?

-Tak mam

- To kluczyki do służbowego auta też dostaniesz plus kartę na paliwo. Wiadomym jest chyba, że będzie Cię obowiązywał garnitur.

-Oczywiście

- Masz jakieś pytania?

- Nie jak coś będę się pytał na bieżąco

-Nie ma sprawy. Zatem do jutra - powiedziałem wstając. Vincent również wstał uśmiechając się szeroko.

-Do jutra szefie - i tyle go widziałem. Klapnąłem na krzesło i oparłem głowę na dłoniach "w co ja się wpakowałem?" Wzdychając cicho zająłem się zalegającymi na biurku papierami.

Hej Robaczki 

I znowu spora nieobecność no, ale cóż moja motywacja spada chociaż serduszko się raduje jak widzę ilość wyświetleń. Byłeś, przeczytałeś zostaw po sobie znak żebym wiedziała czy się podobało.

I am your infernal consolation ||SebasCiel*Yaoi||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz