Chapter 13 - Mój piękny...

679 49 31
                                    


Obudziły mnie promienie słońca przebijające się przez moje powieki. Kiedy chciałem się poruszyć poczułem przyjemne ciepło i ciężar blokujący mój ruch. Mimo światłowstrętu i bólu głowy świadczących o ilości alkoholu w mojej krwi uchyliłem powieki. Moim oczom ukazał się niezastąpiony widok. Wtulony w mój bok Vincent, zupełnie nagi. Nie trudno było przypomnieć sobie wczorajsze wydarzenia. Taka moja przypadłość nie ważne ile wypije i tak wszystko pamiętam. Tym razem byłem za nią cholernie wdzięczny. Postanowiłem nie budzić jeszcze chłopaka i starając się zrobić to delikatnie wydostałem się spod niego. Przed wyjściem okryłem go jeszcze kołdrą i zszedłem do kuchni zrobić śniadanie. Po jakimś czasie na tacy znalazły się tosty francuskie, jajka oraz herbata. Zaniosłem śniadanie do sypialni, gdzie spostrzegłem, że Vincent dalej śpi tym razem jednak rozwalony na brzuchu zajmując większą część łóżka. Postanowiłem trochę z niego zażartować i pochyliłem się nad nim wcześniej kładąc tacę na stoliku.

- Paniczu, pora wstawać – powiedziałem z trudem hamując śmiech.

- Sebastian? – spytał przecierając oczy.

- Na śniadanie przygotowałem tosty francuskie oraz jajka. Dzisiejsza herbata to Earl Gray. – powiedziałem siląc się na poważny ton.

- Co? – reakcja Vincenta była natychmiastowa. Gwałtownie uniósł się do siadu i spojrzał na mnie. W ułamku sekundy jego mimika drastycznie się zmieniła. Z radosnej, pełnej nadziei przeszła do zrozumienia, a następnie do zrozumienia sytuacji i smutku. Zupełnie tego nie rozumiałem.

- Powiedziałem coś nie tak?

- Nie, przepraszam. To nie twoja wina. Chyba coś mi się śniło. – Jakoś nie potrafiłem w to uwierzyć, ale postanowiłem nie naciskać. – Zrobiłeś śniadanie?

- Tak. Posuń się też chcę usiąść. – Powiedziałem biorąc tacę i siadając na łóżku. W spokoju zjedliśmy i odłożyłem tace powrotem na stolik. Odwróciłem się z powrotem do Vincenta.

- Dlaczego to nosisz? – spytałem muskając palcami opaskę nawet teraz zakrywającą jego oko. – Proszę, nie... - słabo zaprotestował kiedy sięgałem dłonią w stronę wiązania i lekko pociągnąłem pozwalając opasce opaść pomiędzy nas. Jeszcze zanim to nastąpiło Vincent już zamknął oczy. Przesunąłem rękę na jego brodę i delikatnie uniosłem jego twarz.

- Spójrz na mnie błagam – wyszeptałem. Wiedziałem, że zmienił zdanie kiedy na jego pięknej twarzy pojawił się wyraz rezygnacji. Powoli jakby sprawiało mu to ból zaczął unosić powieki i spojrzał na mnie tymi wielkimi oczami pełnymi smutku i strachu. Pierwsze co zauważyłem to błękit oka który tak pokochałem, lecz wtedy przeniosłem wzrok w to drugi jak dotąd mi nie znane. Wpatrywałem się w cudowną fioletową tęczówkę i znajdujący się na niej pentagram. Coś kliknęło w mojej głowie. Ujmując jego twarz w dłonie obrysowałem kciukiem jego prawe oko.

-Mójpiękny... Mój Ciel – wyszeptałem łącząc nasze usta.


Hej hej hejo Robaczki moje

Kocham robić za Polsat. Może rozdział krótki, ale dużo się dzieje (chyba).

Komentujcie i gwiazkujcie bo to mocno motywuje. W szczególności Wasze komentarze. Uwielbiam je czytać. Jesteście wspaniali.

Wasza DominaMorte

I am your infernal consolation ||SebasCiel*Yaoi||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz