Zawsze starałam się zgrywać niezłą twardzielkę. Tak na dobrą sprawę to w sumie nią byłam. Nie okazywałam emocji ludziom z poza mojej grupy łowców. Byłam oziębła i obojętna na wszystkich innych. Dla wroga byłam po prostu zimą suką od której powinien uciekać tylko gdy natrafił wzrokiem na moją czekoladową sierść.
Wśród łowców czułam się na prawdę dobrze. Pomimo tego, że nie byli ze mną spokrewnieni, oprócz ojca, traktowałam ich jak rodzinę. Wspierali mnie, pomagali i walczyli u mego boku.
Pomimo moje "szczenięcego" wieku i tego, że byłam jedyną kobietą wśród łowców, traktowali mnie z naprawdę wielkim szacunkiem. Mając 19 lat powinnam kończyć właśnie liceum i uganiać się po lasach w celach poszukiwania mojego mate. Mate? Oh o tym zaraz.
Jednak ja skończyłam liceum już dwa lata temu, co prawda miałam nauczanie domowe. Szybko przerabiałam materiał, a w międzyczasie udawałam się na nocne patrole po lesie. Właśnie las. Mój ukochany las. Nie biegałam po nim szukając mojego mate, szukałam w nim zbuntowanych lub rannych wilków oczekujących pomocy. Była łowcą i ratownikiem, nie w mojej głowie wilcze sparowanie, potomkowie czy miłość. Bleh, miłość czym, że to było?
Miłość w wilczym świecie miała wiele znaczeń. Ta przyjacielska, rodzinna i stadna. Była też miłość mate. Najsilniejsza miłość i więź jaka istnieje na tym świecie. Nikt nigdy nie będzie w stanie wyjaśnić na czym dokładnie polegało to uczucie. Bo każdy odbierał je w inny sposób. Każdy wilk miał przypisanego mate. Księżyc już w momencie narodzin wybierał przyszłego mate dla noworodka. Księżyc no właśnie. Lubił płatać niezłe figle.
Był tak daleko od nas, ale miał nad nami niezwykłą moc. Bo to do niego wyliśmy każdej nocy, to on sprawiał, że wiedzieliśmy w którą stronę mamy iść i z kim zostać na wieki.
Więź mate była czymś naprawdę niezwykłym. Każdy chciałby jej zasmakować. U każdej z ras działała na innych zasadach. U nas, wapirów czy wiedźm. Rasy miały swoje przeznaczone tradycje związane z więzią mate, jednak to nasza miała ten najbliższy kontakt z księżycem.
"Gdy spotkasz swojego mate twoje oczy rozszerzą się w najbardziej nienaturalny sposób jaki jest możliwy. Barwa tęczówek zmieni kolor na krwistoczerwony, podobny do dojrzałej czereśni. Prąd przepłynie przez wszystkie twoje kości, żyły, krwinki. Twój wilk zacznie warczeć, skomleć, oszaleje. A ty nie będziesz mieć już odwrotu, zwiążesz się z tą osobą na wieki. Bo księżyc tak chciał." To były pierwsze zdania jakie usłyszałam o więzi mate. Wypowiedziała je moja matka, tydzień po moich 10 urodzinach.
"Z czasem zaczniesz czuć coraz większe pożądanie i chęć oznaczenia swojego mate. Będziesz o niego zazdrosna nawet jeżeli jego matka czy siostra go dotknie. Za wszelką cenę będziesz starała się go chronić, a on ciebie. Gdy tylko na niebie pojawi się pełnia księżyca, oh córeczko co to będzie za zabawa." Gdy w wieku 14 lat chciałam dowiedzieć o co chodziło z pełnią księżyca, matka powiedziała, że jestem na to za młoda.
Do dziś nie do końca wiem na czym polegało sprawowanie, oznaczenie czy pełnia księżyca po spotkaniu mate. Znałam książkowe definicje, jednak nie równały się one z wytłumaczeniami mojej matki.
W dzień swojej śmierci, gdy jej serce przestawało bić, oczy trafiły niebieski blask. Prosiła mnie bym doceniła swojego mate i pokochała go tak jak ona nigdy nie potrafiła pokochać ojca.
" — Mamo?! Wszystko będzie dobrze, zabiorę cię do lekarza i będzie okej. — mówiłam gorączkowo i trzymałam kobietę na swoich kolanach. Patrzyłam na mnie z lekkim uśmiechem, oczami wypranymi z niebieskiego blasku. Moje ciało już dawno pokryła krew mojej matki, z każdą sekundą było jej coraz więcej. Cholerka.

CZYTASZ
Paws steps
Kurt AdamKroczyłam moimi brązowymi łapami tysiące kilometrów. Niebieskimi oczami widziałam wiele śmierci. Pazurami wydrapywałam przerażone oczy. Zębami rozgryzałam szyję. Ciałem przygniatałam ofiarę. Byłam wojowniczką, strażnikiem. Chroniłam wilki przed zbun...