XIV. Podwójne tarapaty.

9.3K 427 9
                                    

- Och, spadaj, Lucas.

- Uważaj, żebyś zaraz sama nie musiała spadać. Twoja technika ma się bardzo źle... - powiedział niby obojętnie, a jednak wydawało się, że trochę go wkurzyłam. Fakt, musiałam się jeszcze dużo nauczyć, ale czy każdy stąd ma takie podejście jak on? Co, będziemy budować wilczą armię? Nie tylko umiejętność walki się tu chyba liczyła. Przynajmniej miałam taką nadzieję...

Potem babcia - ale w sumie nie tylko ona - zdradziła mi kilka smaczków dotyczących tego jak mogę zaskoczyć wroga. Szkoda, że nie powiedziała mi tego wcześniej, bo na pewno nie dałabym się tak poturbować... Oczywiście, potem wypróbowałam jej sztuczki na wilkach, które zgodziły się na zostanie moim partnerem do treningu. I to właśnie na szlifowaniu tych, jak i podobnych rzeczy zeszło mi kilka dni. A co najgorsze, zaczęło mi się to podobać. Zadziwiałam sama siebie. Nie do końca miałam też na uwadze następstwa, które mogły się pojawić w najbliższym czasie, bo nie widziałam się przez ten czas, ani z Hannah, ani z Ethanem. Równie rzadko bywałam w domu... Co jak rodzice zaczną podejrzewać coś dziwnego i nie wydostanę się nawet z własnego pokoju? Z dnia na dzień grabiłam sobie coraz bardziej, gdy tylko odsyłałam znajomych bez podania większego powodu, dlaczego nie mogę się spotkać. Liczyłam, że da mi się to pociągnąć omijając wszelkie kłótnie. Później to nadrobimy za wsze czasy. Obiecuję.

A teraz trening.

***

Wyszłam z chatki pod postacią wilka i zeszłam po schodach. Stanęłam przy Elizabeth, która miała pomóc mi w dzisiejszej lekcji. Elizabeth jako wilk wyróżniała się tym, że jej sierść z jasnego brązu - przechodziła w prawie biały kolor. Poza tym była jak prawa ręka babci, toteż właśnie jej staruszka kazała przeprowadzić ze mną szkolenie. Zabrzmiało to poważnie, więc nastawiałam się na to, że poprzeczka będzie podniesiona nieco wyżej w porównaniu z poprzednimi zadaniami.

Babcia dołączyła do nas. W rękach niosła coś w rodzaju szalika. Zawiązała mi go na głowie, po czym podążyłam za Elizabeth. Przebiegłyśmy kawałek, aż w końcu wilczyca się zatrzymała. Zsunęła mi łapą opaskę na oczy, bym nic nie widziała.

- Polecenie jest bardzo proste, ale jego wykonanie nie do końca. - zaśmiała się ciepło. Byłam podekscytowana i już chciałam zaczynać. - Twoim zadaniem jest wrócić do chatki. Musisz zdać się tylko na węch, dlatego masz zakryte oczy. To niedaleko, dasz radę. Po prostu się skup. Powodzenia.

- Dobra. - powiedziałam. - Już mogę?

Na moje pytanie odpowiedziała mi tylko cisza. Oczywiście, że już jej nie było. Elizabeth bezszelestnie mnie opuściła. Wzięłam głęboki wdech, by skupić się na zadaniu. Schyliłam głowę i zaczęłam szukać zapachu mojej towarzyszki. Było to trochę ciężkie, bo co chwila traciłam równowagę. Dopiero po chwili zaczęłam nad tym panować. Trochę już tutaj zdążyłam się nauczyć, ale nie szukałam jeszcze niczego tylko przy pomocy jednego zmysłu. Szczerze to nawet o tym zapomniałam, że mogę używać swojego super-węchu.

Moje pierwsze próby musiały śmiesznie wyglądać, bo rozdmuchując ten piach i kurz, czasem wciągałam wszystko nosem. Zaczęłam kichać, ale już po chwili ogarnęłam, że moje wdechy nie musiały podrywać wszystkiego do góry całym swoim podmuchem. Wystarczyło to robić nieco spokojniej, bym zaczęła wykonywać zadanie, aniżeli dusić się tym, co leżało na ziemi.

Opanowując ten punkt, przeszłam do kolejnego, bo może i potrafiłam już węszyć, ale trzeba było jeszcze znaleźć trop. Czułam wiele, ale ciężko było mi wyodrębnić dane zapachy. Mimo to nie chciałam oszukiwać i podglądać, gdzie jestem. W końcu to ćwiczenie miało mnie czegoś nauczyć, a w ten sposób niewiele bym osiągnęła.

Legenda || KOREKTA (14/66)✍️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz