C. Schmid || Part II

44 2 2
                                    

Na lotnisku rozglądałam się za zielonymi kurtkami i czerwonymi czapkami jak powiedział mi Constantin. Poszło mi to dość sprawnie, ponieważ obok nich stał cały sztab szkoleniowy, wiele nart i innych rzeczy potrzebnych do uprawiania tego według mnie, dziwnego sportu.
Podeszłam do nich. Byli tam sami mężczyźni, no może oprócz jakiejś dziewczyny, która gadała z jak myślę trenerem. W oczy rzucił mu się chłopak w fioletowej czapce, sponsorujący moją ulubioną firmę słodyczy "Milka".

- Cześć, Constantin.- przywitałam się z kolegą z klasy.

- Uuuuuuu, młody znalazł sobie własną dziewoję. Jestem Marcus. - wyciągnął do mnie i rękę, którą uścisnełam - Ej, Cassindy będziesz miała koleżankę. Może wreszcie się z kimś zaprzyjaźnisz a nie ciągle siedzisz przy przyszywanym braciszku. - zaśmiał się szyderczo.

Dziewczyna, która dotychczas rozmawiała z trenerem obróciła się w naszą stronę widocznie zdenerwowana.

- Zamknij się Marcus. Nie masz już nic do roboty, tylko ZNOWU- zaakcentowała to słowo - mnie obrażasz. To, że moi rodzice zginęli to nie twoja sprawa. A trzymam się z Andreasem, bo jest tutaj jedynym normalnym mężczyzną. No może nie licząc Shmida i Fritaga.

- Oni tak zawsze?- spytałam bruneta, który ciągle stał po mojej prawej.

- Tak. Tutaj już nie jestem tak podziwiany jak w szkole. Tutaj jestem jednym z wielu. Przez co dokuczają mi. Victoria jest z Anglii i jest dość specyficzną osobą. Andreas ten w fioletowej czapce to jej brat z rodziny, która ją adoptowała. A Marcus... to Marcus, ciągle wszystkim dokucza, ale zawsze trzyma się z tym gościem, który ma taki dziewiczy wąs.- przeskanowałam wzrokiem wszystkie zgromadzone osoby, znalazłam- To Richard, będzie do ciebie zarywał. To taki macho, ale i tak każdy wie, że ciągnie go młodego Prevca.

W końcu gdy spakowali wszystkie swoje rzeczy, mogliśmy wsiąść. Usiadłam obok Constantina, nikogo tu nie znam. Nie leciałam jeszcze nigdy samolotem, ale jakoś specjalnie się nie bałam.
Po godzinie lotu podeszliśmy do lądowania. Jak dobrze słyszałam jesteśmy w stolicy, teraz tylko 5 godzin jazdy. Autokar był na tyle duży, że spokojnie mogłam sobie usiąść sama, ale niestety myliłam się. Obok mnie usiadł nie znany mi jeszcze chłopak był dość młody, jakoś w moim wieku.

- Cześć, jestem Karl - podał mi dłoń, którą uścisnęłam - Zapewne jesteś dziewczyną Schmida?

- Jestem Malwina i nie, nie jestem jego dziewczyną. Jestem tu tylko dlatego, że musimy zrobić projekt. - powiedziałam prawdę. Całą drogę gadałam z Karlem, uznałam go za bardzo fajnego chłopaka.

***

Po wielu treningach chłopaków nareszcie mogłam wrócić do pokoju. Constantin wszedł kilkanaście minut po mnie.

- Jak tam podoba Ci się w Zakopanem?- spytał chłopak.

- Jest tu bardzo ładnie.- uśmiechnęłam się.- Może zacznijmy robić ten projekt im szybciej tym lepiej.

- Myślałem, że może wyjdziemy gdzieś. Ale jak chcesz robić projekt to spoko.

- Nie no kto mówił o robieniu projektu.- wstałam i zaczęłam ubierać płaszcz, chłopak zaczął się śmiać- No co idziemy.

***

Szliśmy przez uliczki Zakopanego. Muszę przyznać, że to piękne miasto. Weszliśmy do Starbuksa i kupiliśmy kawę, znaczy ja kupiłam bo Constantin nie chciał. Chłopak objął mnie ramieniem, na co wtuliłam się w jego bok. Miał ładne perfumy. Schylił się i delikatnie musnął moje wargi swoimi. Chciał się odsunąć, ale nie pozwoliłam mu na to wplątując rękę w jego włosy pogłębiając pocałunek.

- Nawet nie wiesz ile na to czekałem.- uśmiechnął się- Kocham cię, Mal

- Ja ciebie też, Consti

Shipy || Skii jumpingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz