Rozdział 2

472 24 9
                                    

Izabela

Oderwała się od chłopaka, jednak wciąż pozostawała blisko. Mimo wszystko potrzebowała jego obecności, bo tęskniła za nim. Powoli traciła nadzieję, że chłopak w ogóle ją pozna, aż tu nagle ją pocałował. Była pewna, że po jej zmianie wcale nie będzie w stanie rozpoznać kim jest. Oboje się zmienili.

A jednak oboje tak samo pragnęliśmy.

Wciąż pamięta, gdy przyjeżdżała z mamą do Spały, bo tak bardzo tęskniła za bratem i nie była w stanie wytrzymać bez niego dłużej niż dwa tygodnie. Iza zawsze była oczkiem w głowie przyjmującego, toteż za każdym razem gdy się widzieli zabierał ją na spacery. Gdy poznała Kochanowskiego, nie wyobrażała sobie spędzać weekendu w Spale, bez zobaczenia się z nim. I w ten sposób co dwa tygodnie, przez cały wolny czas przesiadywała z chłopakami. Pozwalali jej nawet wchodzić na treningu SMS PZPS Spała, gdzie stawiała swoje pierwsze kroki w siatkówce. Po pewnym czasie jednak musiała wybrać pomiędzy widywaniem się z bratem, a trenowaniu siatkówki. Tomek zaproponował jej, by poszukała klubu w Bełchatowie, gdzie w razie potrzeby będzie mógł z nią zamieszkać. Tak też zrobiła, ale gdy tylko ukończyła osiemnaście lat, wyruszyła do Gdańska i kontakt z Kochanowskim nie miał prawa istnieć. Choć już, gdy grała w Bełchatowie nie utrzymywali kontaktu, ona wybrała bursę, a on poważny Olsztyński klub. Stwierdziła, że gdyby kochał to spróbowałby się z nią skontaktować. Z uwagi, że był od niej dość dużo starszy, wolała mu się nie narzucać i zająć się siatkówką.

Przestała błądzić wzrokiem po ścianie na której i tak nic nie było, a spojrzała w oczy blondyna. Zauważyła w nich znajome iskierki, które pojawiały się za każdym razem, gdy była blisko niego. Gdyby nie to, że ten mały chłopiec, którego pamięta, ma teraz zarost i jest dużo przystojniejszy – można byłoby stwierdzić, że się nie zmienił. Jedyne co się w nim nie zmieniło to jej ukochane blond włosy i ciepłe czekoladowe oczy, w których bardzo często się zatapiała.

A teraz stało się dla niej jasne, dlaczego Tytusowi tak zależało, by została w domu Kochanowskiego. On doskonale wiedział, że to co być może kiedyś do niej czuł, wcale nie wygasło.

Do pokoju wpadł wcześniej wspomniany brunet, z torbą sportową przewieszoną przez jedno ramię i małą torebeczką z napisem ,,Apteka". Dosłownie wpadł, bo potknął się o próg i runął jak długi na podłogę. Brunetka szybko zeszła z kolan środkowego, uważając przy okazji by nie stanąć na uszkodzoną stopę. Opadła tuż obok siatkarza i przyglądała się zdezorientowanej minie jej brata. Brunet podejrzliwie spojrzał najpierw na nią, a później na chłopaka, który siedział obok niej. Podniósł się z podłogi i założył ręce na piersi.

- Kupiłeś co potrzeba? – przyjmujący kiwnął głową na pytanie zadane przez jego przyjaciela i rzucił w stronę dziewczyny małą torebeczkę. Otworzyła ją i wyjęła z niej stabilizator, który już po chwili włożyła na stopę.

- Czy ja wam w czymś przeszkodziłem? – wzruszyła ramionami i wstała na równe nogi, krzywiąc się przy tym nieco. Brat posłał jej karcące spojrzenie, a ona jedynie cicho prychnęła i ruszyła w jego stronę, lekko kuśtykając.

- Dziękuję mój upośledzony braciszku, za kupienie mi leków. Opieka godna uwagi. – uśmiechnęła się wrednie w jego stronę i strzeliła mu delikatnego prztyczka w nos. Brunet fuknął cicho i złapał jej dłoń, po czym odwrócił w stronę Kochanowskiego, który rozłożył się na łóżku. Uniosła jedną brew w górę i zabrała brunetowi torbę, którą trzymał w dłoni.

- Jak wy mnie denerwujecie, to nawet sobie nie wyobrażacie. – mruknął cicho i usadowił dziewczynę tuż obok leżącego blondyna, który podniósł się do siadu i posłał mu pytające spojrzenie. Ten cicho westchnął, po czym oparł się tyłem o komodę. – Czy wy serio nie widzicie, że czujecie do siebie mięte po tylu latach? – spytał i wyszedł. Zostawił ich samych.

Old loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz