-Powiesz w końcu jak ci na imię? - uśmiechnął się tak bardzo nieszczerze, że przeszły mnie ciarki-Niall.
-No w końcu, tydzień się nie odzywałeś. Takie to było trudne?
Zacisnąłem usta w cieńką linię, chociaż ledwo, bo dolną wargę miałem rozciętą.
-Nazwisko.
-Co cię to obchodzi?! Najpierw mnie porywasz, a potem się mnie pytasz o imię?
Znowu oberwałem, tym razem w klatkę. Poczułem ból, jakby właśnie złamał mi żebro, chociaż najprawdopodobniej tak było, oraz chwilę później chłód na brzuchu. Przejechał po nim krótko, ale na pewno nie delikatnie, nożem. Obróciłem głowę, i wyrywałem się ze wściekłością. Poczułem, że na odwrocie nadgarstków zbyt mocno odcisnęły mi się kajdanki, ale specjalnie nie obchodziło mnie to.
Przycisnąłem bose stopy do ściany, i jak najmocniej mogłem odepchnąłem się. Rura, do której byłem przykuty puściła, a ja pięścią uderzyłem go w twarz, a kolanem tam, gdzie uderzyłbym o wiele mocniej, gdybym miał siłę, chociaż to samo zrobiłbym z jego twarzą.
Upadł na ziemię, a ja najszybciej jak tylko mogłem wybiegłem z tego budynku. Nawet nie było w nim głównych drzwi, co tylko świadczyło i tym że był opuszczony.
-----
Hej! Zaczynam nową książkę, bo jakoś mam wrażenie że ta mi się nabardziej uda.