Była chyba druga w nocy, kiedy słyszałem na korytarzu rozmowy, i czyiś płacz. Moja ciekawość nie pozwalała mi iść dalej spać, dlatego podszedłem do drzwi, i minimalnie naciskając na klamkę otworzyłem je, ale tak, żeby nikt mnie nie zobaczył. Widziałem, jak wprowadzają kogoś do pokoju obok. Od pięciu miesięcy, czyli tyle, ile jestem w tym miejscu, nie było tam nikogo. Po szlochach i ich głosie, dotarło do mnie, że to jakaś dziewczyna. Chryste, jak ja jej współczuję.*****
Obudził mnie Mike, jeden z ochroniarzy, czy jak to mówią "pracowników", dość mocnym szarpnięciem.
-Masz dwie minuty do śniadania.
Pomyślałem, że za nic w świecie nie mam dziś ochoty tam iść. Usiadłem od razu, ale wstałem dopiero wtedy, gdy przypomiało misię o tym, co usłyszałem i zobaczyłem w nocy. Bardzo chciałem poznać tę osobę, bo czułem, że może jakimś cudem uda mi się z nią poznać. Szczerze? Czułem się po prostu samotny, chociaż miałem już Zayn'a. A wiedziałem, że Zayn, to naprawdę świetny przyjaciel.
Przebrałem się w strój dzienny, i ruszyłem w stronę stołówki. Nie wiedziałem, w jaki sposób mogę ją odnaleźć, skoro nawet jej nie znam. Rozejrzałem się. Najpierw nic nie przechwyciło jakoś specjalnie mojego wzroku, oprócz Zayn'a, ale po chwili zauważyłem obobę z włosami jak Ariana Grande, których jeszcze tutaj nie widziałem.
Pokazałem głową do Zayn'a coś na wzór "hej", i usiadłem obok niej.
-Cześć. - zacząłem nieśmiało, patrząc wszędzie, tylko nie na nią
Spojrzałem na jej pytającą twarz. Miała naprawdę ładne szare oczy, chude policzki, i kolczyk, taką podkówkę w nosie. Strasznie też mnie ciekawi to, dlaczego tutaj trafiła. Nie wyglądała jak większość dziewczyn będących tutaj, nie mogła niczego takiego zrobić.
-Wiesz, gdzie jesteśmy? - spytała
-Sam nie wiem jak to miejsce się nazywa, ale wiem, że to jest jakaś mieszanka sierocińca z poprawczakiem.
Oparła głowę na rękach, a ręce na stole.
-Jak się nazywasz?
-Ja...Rose Harris, a ty?
-Niall, Niall Horan.
Ktoś z hukiem wszedł przez stołówkowe drzwi. Pani Anderson. Zaczęła czytać kolejność "terapii", chodź już wszyscy tą kolejność znali na pamięć. Pewnie tak było przez to, że Rose się tu pojawiła.
-Pamiętasz może która jestem? I o co w tym w ogóle chodzi?
-Jesteśmy we dwójkę. To jest... sam nie umiem określić, zobaczysz.
Wykrzywiłem usta w sztucznym, lekkim, uśmiechu. Nie chiałem jej mówić, że idziemy tam, żeby zadawali nam chore pytania, a jak oddpowiemy źle, to mamy różnego rodzaju kary. Przecież to nawet nieprawdziwie brzmi. Jestem pewien, że już się wystraszyła, widząc wszystkich ludzi w tym miejscu poobijanych, a w tym mnie.
Niedługo potem przyszli ci ochroniarze, i zabierali po 2 osoby. Zawsze tak było, że szło się pokojami. Ja do tej pory byłem sam, bo nie mogli pominąć pustego pokoju. W końcu, była nasza kolej. Zabrali nas do pokoju numer 4, czyli tam, gdzie zawsze się to odbywało. Tym razem były tam dwa krzesła.
-Usiądźcie. - Anderson wskazała ręką na krzesła
-Pamiętaj, mów "nic". - szepnąłem szybko do Rose
-Horan, wiesz dobrze, a twoja koleżanka zapewne jeszcze nie, że tutaj odpowiadamy tylko i wyłącznie na moje pytania. Tak?
-Tak.
-Więc się do tego dostosuj.