Droga donikąd

12 1 0
                                    

Zobaczyli nas, zostawiało nam tylko dwie możliwości: zmierzyć się twarzą w twarz z Frayem lub uciekać. Widząc poważną, niemal srogą twarz lekarza, chłopiec pośpiesznie chwycił swój plecak i zniknął gdzieś w tłumie. W tym samym czasie, Fray skrzętnie schował torebkę pod swoim płaszczem i ruszył żwawo w naszą stronę.

-Jace, chyba zobaczyliśmy coś, czego nie powinniśmy byli widzieć. Nie podoba mi się jego mina.- odezwałam się.

-Mnie też nie, ale nie mamy już teraz wyjścia. Widział nas, więc nie ma sensu uciekać. - odpowiedział.

-Czemu nie? - spytałam szybko.

-Jeżeli nie chcesz z nim rozmawiać, możemy po prostu odejść.- powiedział.

-Chodźmy. Proszę... - poprosiłam.- Nie chcę, żeby tu przyszedł.- Jace wziął mnie za rękę i poprowadził w stronę rynku, gdzie czekała na nas Lizy.

                                                                                ***

-Lizy, zaczekaj na nas!- krzyknęłam na jej widok i podbiegłam do niej.

-Och, teraz sobie przypomnieliście, że potrzebuję pomocy. Jak to miło z waszej strony.- powiedziała zdenerwowana.

-Przepraszam, Lizy. Daj, pomogę ci.- dodał Jace.

-Macie już dość przygód na dziś, czy może zamierzacie jeszcze kogoś śledzić?- spytała zadziornie.

-Zauważyliśmy coś bardzo podejrzanego, ale skoro ciebie to nie interesuje...- powiedział Jace, z nutką złośliwości w głosie.

-Nic takiego nie powiedziałam! Co takiego widzieliście?- powiedziała szybko, zawstydzona Lizy.

-Dowiedzieliśmy się, dlaczego ten dzieciak tak się śpieszył.- wtrąciłam.- Niósł coś dla doktora Fraya.

-A co takiego niósł?

-Nie jestem pewna, czy dobrze widziałam, ale to była chyba kobieca torebka.- odpowiedziałam.

-Też mi się tak wydawało.- dodał Jace stając obok mnie.-Tak się zastanawiam... Może ktoś ją po prostu zgubił? Może się co do niego mylę...

-Cicho... Patrz, kto idzie!- uciszyła go Lizy. Odwróciliśmy się natychmiast i zobaczyliśmy idącego w naszym kierunku Chrisa.

-Witajcie!- powiedział miło.

-Dzień dobry, doktorze... -odpowiedziałam nieśmiało. Jace i Lizy natychmiast zamilkli i przywitali go tylko skinieniem głowy.

-Widzę, że wyszłaś na spacer. Znakomicie!- dodał.- Myślałem tylko, że oprowadzacie Alicie po okolicy, zamiast ciągać ją po sklepach.

-To moja wina, doktorze.- odezwała się Lizy.

-Wiem. Zawsze lubisz mieć towarzystwo przy zakupach.

-Jakim cudem nie jest pan teraz w gabinecie.- wtrącił się Jace.

-Właśnie skończyłem wizyty domowe i wracam do biura. - odpowiedział doktor, po czym zwrócił się ku mnie.- Alicia, powinniśmy przeprowadzić dalsze badania, więc skoro tu jesteś, to może po prostu pójdziesz teraz ze mną.- Nie czekał nawet na moją odpowiedź. Zwyczajnie złapał mnie za rękę i poprowadził za sobą. Spojrzałam tylko przez ramię na Jace'a, który na szczęście zrozumiał, o co mi chodziło i poszedł za nami.

                                                                                          ***

Doktor Fray otworzył mi drzwi  swojego gabinetu i wpuścił nas do środka. Mimo że pomieszczenie było dość małe, przestrzeń wewnątrz była skrzętnie wykorzystana. Znajdowało się tu obszerne biurko Fraya, kredens z lekami i wydzielona przestrzeń do badań.

AmnezjaWhere stories live. Discover now