Dni mijały nieznośnie długo, jeden po drugim, pełnia lata dawała się we znaki każdym popołudniem. Mało wychodziłam z domu, jedynie do miasta po zakupy, a poza tym razem z babcią zajmowałyśmy się domem i ogrodem. Nadal nie potrafiłam jakoś należycie odgonić myśli o Ray'u od siebie i uroniłam przynajmniej kilka łez każdej nocy, bo za każdym razem przypominał mi się ten pocałunek i wszystkie chwile, które z nim spędziłam. Wiem, że jestem naiwna i szybko się w nim zadurzyłam, jednak on miał w sobie coś takiego.. Zajmował się mną, przytulił, ochraniał. Strach do Draco minął zupełnie, widziałam go tylko raz w oddali. Nie widział mnie, bo stał tyłem, ale jego widok kompletnie mnie przeraził i od razu uciekłam do domu.
Nie wiem ile dokładnie dni minęło od czasu, kiedy się widziałam z Ray'em po raz ostatni. Na pewno ponad dwa tygodnie; jakoś żyłam bez tych spotkań, ale jednak mocno odczuwałam ten brak. Wcale by mi nie przeszkadzały krzywe spojrzenia sąsiadów czy znajomych. Wiem, że wszyscy są przesądni, nieprzekonani do nekromantów, ale mi by to nie przeszkadzało, jakby ktoś mnie z nim zobaczył.
- Faire? - usłyszałam znajomy głos. Angelis wetknęła głowę w okno. - Matko, dlaczego nie masz szyby?
- Uhm.. może wejdziesz? - zaproponowałam odkładając ściereczkę do kurzu.
Angelis nie trzeba było dwa razy zapraszać. Weszła do domu i od razu znalazła się w moim pokoju. Przytuliła mnie na przywitanie i usiadła obok na łóżku.
- Ale.. nikomu nie mów, dobrze? - zaczęłam niepewnie. Angelis gorąco pokiwała głową.
- To.. ja wybiłam szybę. Ale nie tak zwyczajnie, że czymś rzuciłam czy coś takiego.. - Zerknęłam gdzieś w bok. - Tego samego dnia, kiedy byłyście u mnie w odwiedziny wieczorem do mojego pokoju dostał się w jakiś sposób Draco. Był zły. Chciał mnie.. zgwałcić. - To słowo z trudem przeszło mi przez gardło. Angelis szeroko otworzyła oczy nie dowierzając. - Próbowałam się rzucać, uciekać.. Mało brakowało, a by to się stało. Naprawdę strasznie mnie poranił, miałam na boku, karku i ramionach głębokie bruzdy po jego pazurach. Udało mi się złapać broń i strzelić mu zaklęciem w twarz, wyskoczyć przez okno. To było straszne. - ostatnie słowa szepnęłam, a Angelis mało co się nie rozpłakała. Widziałam jej szkliste oczy pełne zmartwienia.
- Matko... Ale.. nie masz tych blizn, co się stało dalej? - spytała spokojnie z wyraźnym zaniepokojeniem i żalem w głosie.
- Poleciałam do nekromanty, Ray'a.. on mi uzdrowił te blizny. I właściwie dzięki niemu zapomniałam już o tej całej sytuacji z Draco. Nie zdążyłam wstawić tu szyby, niedługo to zrobię. - kiwnęłam głowę. Angelis nagle rzuciła się na mnie i przytuliła mnie mocno.
- Na pewno już wszystko gra? Boże, to straszne! Nie podejrzewałabym go.. znaczy.. podejrzewałabym, ale.. - Nie wiedziała co powiedzieć. Odsunęła się i spojrzała mi w twarz. - No wiesz.. jednak to okropne i nie myślałam, że ktokolwiek z ludzi, których znam byłby do tego zdolny. - Nadal miała zmartwione spojrzenie.
- A jednak. - mruknęłam pod nosem.
- I.. naprawdę nekromanta Cię uzdrowił? - spytała z niedowierzaniem. Ujrzałam szalony błysk w jej oku, tak jak wtedy, jak rozmawiałyśmy o Ray'u paręnaście dni temu. Kiwnęłam głową.
- Tak, rękami. Nie wiedziałam, że nekromanci potrafią używać magii z dłoni, przecież.. nikt nie potrafi. Oni tak. Było mi tak strasznie źle, on mnie przytulił.. - zaczęłam, ale tak jak się tego spodziewałam Angelis podskoczyła na równe nogi.
- ON Cię przytulił?! - pisnęła głośno.
- Yhm.. tak. - Zrobiło mi się głupio, a Angelis mało się nie zachłysnęła powietrzem.
YOU ARE READING
Nekromanta
Fantasy18-letnia elfka wróżka widzie spokojne życie w małym miasteczku Alyvlyn. Pewnego dnia jej jedyna bliska osoba, babcia, zapada na śmiertelną chorobę. Jej jedynym ratunkiem jest lekarstwo stworzone z rąk nekromanty - przedstawiciela rasy uznawanej za...