~ XXII ~

14 1 0
                                    

Cały kolejny dzień praktyk, czwarty, zleciał mi niesamowicie szybko. Opieka nad niemalże nieustannie zawodzącym z bólu pochłaniała mi cały czas i nim się obejrzałam była już przerwa na obiad. Angelis nieustannie domagała się szczegółów moich zabiegów, chociaż właściwie ja robiłam w kółko to samo. Jedyną różnicą było to, że podałam mu na czas mojej przerwy na posiłek miksturę usypiającą, żeby trochę mu ulżyć. Pani Fidel mówiła, że pierwsze kilka dni po takim dotknięciu są najgorsze, a potem ból wcale nie mija tylko człowiek się do niego przyzwyczaja. Trochę. Po tych słowach nieco częściej brało mnie silne uczucie grozy, jak wielkie to musi być cierpienie. Teraz bardziej rozumiałam ostrożność Ray'a.Po całym męczącym dniu padłam na łóżko wyczerpana; jednocześnie uśmiechałam się w duszy od ucha do ucha na myśl, że jutrzejszy dzień jest tym ostatnim. Już niedługo!-W końcu, ostatni, piąty dzień. Byłam żywa jak nigdy wcześniej i właściwie przez cały czas byłam pochłonięta rozmyślaniami i marzeniami, a wszystkie czynności przy pacjencie wykonywałam mechanicznie; toteż mało nie dostałam zawału, kiedy nagle znikąd poczułam, jak ktoś mnie chwyta za rękę. Szybko zeszłam na ziemię; okazało się, że był to dziad leżący do tej pory na łóżku obok w stanie podobnym do śpiączki. Miał straszny wyraz twarzy - oczy wytrzeszczone, usta rozchylone. Przebiegł mnie zimny deszcz grozy kiedy czułam, że jego chłodna ręka zaciska się na moim nadgarstku. Kątem oka dostrzegłam, że on także ma popękane blizny po dotyku nekromanty, na wierzchniej stronie jego pomarszczonej dłoni.- Witam.. potrzebuje pan czegoś? - spytałam najuprzejmiej jak mogłam, chociaż głos mi drżał niesamowicie.- Nekromanci to bestie, dziecko! Musisz ostrzec wszystkich! - wychrypiał. - Słucham? - To mordercy, najgorsi mordercy jakich nosiła ta ziemia! Zabijają regularnie i pochłaniają dusze swoich ofiar... - Jego głos był zachrypły i świszczący, co tylko dodawało grozy. - Musisz to powiedzieć wszystkim. Trzeba ich powstrzymać zanim zabiją... - urwał nagle, zakaszlał i puścił moją rękę. - ... Zanim będzie za późno. - szepnął jeszcze tak cicho, że ledwie usłyszałam, po czym położył się z powrotem i zamknął oczy. Wpatrywałam się w niego osłupiała, zamrugałam szybko kilkukrotnie... Co takiego? Co on właśnie powiedział? Że nekromanci to mordercy i muszę wszystkich o tym ostrzec...? Zmarszczyłam czoło układając to sobie w głowie. Zatem jakim cudem ja jeszcze żyję? Ray wręcz chronił mnie od śmierci swoim własnym życiem. Z rozmyślań wyrwało mnie wejście pielęgniarki-Wróżki.- Hej, pani Fidel woła na plac główny szpitala. Chyba wiesz, jak trafić. - powiedziała szybko uśmiechając się do mnie. - Co..? Ah tak, tak, wiem jak trafić. Dziękuję. - odwzajemniłam uśmiech jeszcze nieco pochłonięta myślami. Ostatni raz spojrzałam na pacjenta, przy którym spędziłam ostatnie dni. Czy to możliwe, że nekromanta chciał go zabić? Westchnęłam cicho i wyszłam z pokoju kierując się prosto na plac główny, mieszczący się w samym centrum szpitala. Żeby nieco przyspieszyć "podróż" uniosłam się na skrzydłach i lotem pokonałam wszystkie korytarze, a z tego odległego miejsca było ich do pokonania całkiem sporo.Kiedy w końcu dotarłam na miejsce prawie wszystkie koleżanki już tam były. Angelis pomachała mi z daleka. - Dasz wiarę, że to już koniec? - szepnęła, kiedy się zbliżyłam. Pewnie ona podobnie jak ja wolała wrócić do domu; raczej nie należymy do osób, które wyjątkowo przepadają za pracą społeczną. Wolałabym raczej pracować w wytwórni mikstur czy w podobnym miejscu.- A mnie się tam podobało. - powiedziała Belle. Ciche szmery rozmów od razu ucichły, kiedy pojawiła się pani Fidel w towarzystwie naszych opiekunek.- Dziewczęta, było mi niezmiernie miło gościć Was wszystkie w naszym szpitalu w Limbro. Wasza pomoc i zaangażowanie jest nieoceniona, wszystkie spisałyście się znakomicie i mam nadzieję, że wyniosłyście z tych praktyk dużo doświadczenia. Dziękuję za przybycie i życzę Wam bezpiecznej podróży i oczywiście udanej przerwy wakacyjnej. - zakończyła z uśmiechem. Zaczęłyśmy wszystkie kłaniać się i dziękować, a z tłumu wyszły dwie dziewczyny z wielkim bukietem kwiatów, który zaraz złożyły na ręce pani Fidel.Po pożegnaniu udałyśmy się do naszych pokoi, aby zebrać nasze rzeczy i po tym - na stację portalową. Był wieczór, więc czekała nas całonocna podróż i właściwie z samego rana miałyśmy być już w Alyvlyn. - Jestem z was dumna, dziewczęta. Pani Fidel była bardzo zadowolona z waszych działań. - powiedziała do nas zarumieniona pani Stett kiedy czekałyśmy na nasz pojazd przy odpowiednim portalu. Cały czas nosiła głowę wysoko uniesioną i uśmiechała się zadowolona; taka pochwała była dla niej czymś naprawdę wielkim, pewnie będzie miała znakomity humor aż do samego początku trzeciego szkolenia. Też byłam zadowolona z tych praktyk - faktycznie dużo się nauczyłam, no i rzecz jasna miałam okazję zobaczyć rany zrobione przez nekromantę na własne oczy i zajmować się pacjentem, który doznał takiej krzywdy. To również było ciekawe doświadczenie.Prawie przez całą podróż wszystkie smacznie spałyśmy. Czasami budziłam się na krótką chwilę i spoglądałam przez małe okienko na kolorowe plamy przemykające za szybą z ogromną prędkością. Pojazd bujał się łagodnie co właściwie powodowało, że szybko zapadałam z powrotem w sen.Obudziła nas pani Stett, która klaszcząc w dłonie oznajmiała z radością, że już jesteśmy na miejscu. Przeciągnęłam się i natychmiast zerwałam na równe nogi nieomal zapominając zabrać ze sobą torby. Angelis widząc mój pośpiech zaśmiała się serdecznie. Tuż po krótkim pożegnaniu się z dziewczynami natychmiast ruszyłam do domu, aby odnieść torbę (zostawiłam ją ukrytą pod krzakiem, żeby nie tracić czasu na wchodzenie do domu) i od razu pognałam do Ray'a - oczywiście na skrzydłach, czym prędzej. Nie mogłam się wręcz doczekać, aż spocznę w jego ramionach, otuli mnie jego chłód i poczuję, jak delikatnie gładzi mi plecy...Mijałam kolejne wzgórza i pokonując kolejne wzniesienie zobaczyłam malujący się w oddali dom Ray'a. Złapało mnie jeszcze większe uczucie szczęścia; przyspieszyłam nieco, kiedy nagle ze strachem stwierdziłam, że w ułamku sekundy otula mnie gęsty, czarny dym. Zanim zdałam sobie sprawę, co się dzieje czarność całkiem spowiła mi oczy pochłaniając mnie w całości w swoją bezkresną istotę.

NekromantaWhere stories live. Discover now