~ XXI ~

10 1 0
                                    

Niestety, moje nadzieje na szybki upływ czasu praktyk rozwiewały się z każdą kolejną godziną. Wszystko paskudnie mi się dłużyło i mimo, że spełnianie swoich obowiązków i pomaganie pacjentom było dla mnie czymś dosyć przyjemnym do wykonywania, stokroć bardziej wolałabym teraz wtulać się w chłodną klatkę Ray'a. Najlepiej bez szaty... Dziewczyny już przywykły do widoku, gdzie jestem cała zarumieniona i przestały zwracać na to uwagę, jednak męska część pacjentów od czasu do czasu rzucała jakiś komentarz. Cóż, może im poprawiała humor myśl, że mój rumieniec był spowodowany ich widokiem czy coś. A niech sobie tam myślą, może dzięki temu szybciej wrócą do zdrowia.Tak jak powiedziała nam wcześniej pani Stett praktyki miały trwać jakieś pięć dni, nie licząc w to oczywiście dnia podróży. Pierwsze dwa były naprawdę nużące - jedyną atrakcją było oczywiście kolejne wyjście na miasto wieczorem i walka na poduszki z dziewczynami. Skończyło się standardowo, na wizycie pani Stett; widziałam jednak, że nie ma nam tego za złe i jak wychodziła uśmiechnęła się pod nosem. Jednak trzeciego dnia zdarzyło się coś, co urozmaiciło mi całą resztę odbywanych praktyk. Akurat wychodziłam z jednego pokoju składając ręcznik w dłoniach, kiedy na korytarzu mało nie zostałam przejechana przez pędzące łóżko. Uskoczyłam na bok w porę; łóżko było prowadzone przez dwóch Wróży, a na nim leżał pacjent przykryty prawie po sam nos i jęczał niesamowicie. Za nimi leciała pani Fidel z wyraźnie zmartwioną i zamyśloną miną. Dygnęłam kiedy tylko mnie mijała. Zatrzymała się nagle jakby ten mój drobny gest wyrwał ją z zamyślenia.- O, bardzo dobrze się składa! Chodź ze mną. - kiwnęła na mnie, a ja natychmiast ruszyłam obok niej.- Temu pacjentowi potrzebna jest niemalże stała opieka. Proszę Cię, żebyś ty się tym zajęła. W międzyczasie oczywiście staraj się dotrzymywać dotychczasowych obowiązków, ale na "twoją" część szpitala przyślę dodatkową osobę. - mówiła nie patrząc na mnie.- Dobrze, pani Fidel. - kiwnęłam głową z dziwną ekscytacją. Nie cieszyłam się oczywiście z cierpień pacjenta tylko z tego, że dostałam tak indywidualne zadanie, którym będę mogła wypełnić prawie cały mój dzień. Może dzięki temu też szybciej będzie leciał mi czas.Łóżko z pacjentem prowadzone przez Wróży jechało długimi korytarzami i jego kresem podróży był dopiero ostatni pokój na samym końcu korytarza; nawet wejście do tego pokoju było położone nieco głębiej w ścianie tak, że z dalszej części korytarza ledwie było je widać."Pewnie to po to, aby jego krzyki nie były słyszalne dla reszty pacjentów... Chociaż mam nadzieję, że da się jakoś załagodzić jego cierpienia" - pomyślałam wchodząc do pokoju.Wnętrze było podobne do wszystkich innych pokoi jednak coś sprawiało, że czułam się w nim inaczej. Dopiero po zamknięciu drzwi zrozumiałam - pokój był dźwiękoszczelny, po ścianach przechodziła słabo widoczna aura zaklęcia odbijającego dźwięki. Przełknęłam ślinę - ten fakt nieco mnie zaniepokoił.Pokój jednak nie był pusty - leżał w nim już jeden pacjent, stary dziadziuś, który najwyraźniej spał i absolutnie nic sobie nie robił z krzyków i hałasu. Może był w jakiejś śpiączce.- Ten pacjent - zwróciła się do mnie pani Fidel stojąc przy łóżku. - Został zaatakowany przez nekromantę. I to jedno zdanie sprawiło, że mało się nie zachłysnęłam powietrzem. Trochę skarciłam samą siebie za taką reakcję - zachowywałam się już jak Angelis.- Obrażenia są poważne. - kontynuowała pani Fidel. - Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że tak nie jest, jednak dotyk nekromanty to prawdziwa tortura, a ten nieszczęśnik został dotknięty aż dwa razy. Do twoich zadań będzie nakładanie na te miejsca chłodnych okładów, podawanie mikstur zmniejszający czucie na skórze i ból oraz od czasu do czasu podawanie mikstur usypiających. Dostaniesz niedługo szczegółową rozpiskę. Kiwnęłam głową szybko nie spuszczając wzroku z pacjenta. Jeden z Wróży odsłonił kołdrę i moim oczom ukazały się owe rany. Nie były to typowe rany - nie było widać żadnego zaczerwienienia na skórze czy krwi. Ba, wręcz przeciwnie - rozlegle dookoła dotkniętych miejsc rozciągały się blade plamy. Jedno dotknięcie było na szyi - widać było coś w stylu blizn o szarawym odcieniu, skóra sprawiała wrażenie popękanej porcelany. Jednak najbardziej ruszył mnie fakt, że z daleka widać było dokładnie zarysy palców oplatających gardło nieszczęśnika - nekromanta musiał go złapać w ten sposób nagą dłonią. Patrząc na to poczułam przechodzące po plecach ciarki. Natomiast kolejne dotknięcie było na piersi i tutaj nie było odciśniętych palców, tylko nieregularne, szare przebarwienia i cienkie nitki popękanej skóry o różnej grubości. Domyśliłam się, że dotyk na szyi był bezpośrednio na skórze natomiast na piersi - przez ubranie. - Zastanawiasz się pewnie, jak do tego doszło. - usłyszałam głos pani Fidel. Tym razem popatrzyła się na mnie. - Otóż z tego co zrozumiałam, ten obywatel był pod sporym wpływem alkoholu i mniej lub bardziej świadomie zaczepił przechodzącego akurat nekromantę i powiedział mu coś obraźliwego. To było baardzo nierozsądne.. Nekromanci są raczej spokojni ale nie tolerują zniewag; to musiało być coś naprawdę obraźliwego, skoro nie potrafił tego zignorować. Albo nie było to tak mocno obraźliwe, ale nekromanta miał zły dzień, a może obydwie opcje na raz. Widziała to tylko jedna osoba i to z daleka, więc nie słyszała, o co poszło. Cóż, wie to jedynie on sam, ale prędko nam nie powie. - Pani Fidel pokręciła głową. - Jak tylko chłopcy skończą ustawiać łóżko niezwłocznie się nim zajmij. Mam nadzieję, że wiesz, jak wszystko odpowiednio podać, zarówno okłady jak i mikstury.- Tak, oczywiście. - kiwnęłam głową. Starałam się być przykładna i zawsze długo się uczyłam takich rzeczy.- Świetnie. - odparła krótko pani Fidel, posłała ostatnie spojrzenie pacjentowi i wyszła z pomieszczenia.Czekałam cierpliwie, aż Wróże ustawią łóżko, poprawią pościel i przypną odpowiedni sprzęt do monitorowania organizmu mężczyzny. Przez ten czas przyglądałam się mu; ciężko było mi stwierdzić, jakiej był rasy. Być może był to zwykły Vandaren; nie odznaczał się niczym charakterystycznym, nie miał skrzydeł ani żadnych innych dodatkowych części, miał zwykłe uszy i normalny kolor skóry, oczywiście z wyjątkiem miejsc dotkniętych, gdzie skóra wyraźnie zbladła.Po kilku minutach Wróże skończyli wypełniać swoje obowiązki i opuścili pokój. Natychmiast wyjęłam z małej lodówki dwa okłady i delikatnie przyłożyłam je w dotknięte przez nekromantę miejsca. Jęki nieco przycichły; ich miejsce zastąpiły krótkie serie odgłosów przypominających powietrze. Ucieszyłam się, że mogłam mu nieco ulżyć; po tym poszłam uzupełnić lodówkę wkładając do niej kolejne okłady - w końcu było mi ich dużo potrzeba, taki jeden okład starczał zaledwie na kilka minut chłodzenia po czym trzeba było go wymienić. Uwijałam się jak tylko mogłam przy okazji studiując listę, którą Wróż (zapewne jeden z tych, którzy tutaj byli) podrzucił mi za jakiś czas do pokoju. Pomiędzy wymianą okładów musiałam także zająć się przygotowaniem mikstur, gdyż niektóre wymagały specjalnego zmieszania bądź dodania dodatkowego składnika - w jednej ze ścian za szybą znajdował się prawdziwy magazyn różnych substancji. Na szczęście wszystkie były poukładane "po szpitalnemu" i znalezienie czegokolwiek nie było żadnym problemem.Po paru godzinach przyleciała Wróżka oznajmić, że na jakąś godzinę mnie zastępuje.- Leć coś zjeść, zamęczysz się. - oznajmiła z uśmiechem. Od razu w oczy rzuciły mi się jej krótkie, ognistoczerwone, strzępiaste włosy. Odwzajemniłam uśmiech dziękując i poleciałam do szpitalnego bufetu. Przy jednym ze stolików zobaczyłam Ritę, Belle i Angelis - tuż po wzięciu swojej porcji posiłku przyleciałam do nich.- Oh, jesteś! - zawołała Belle. - Zastanawiałyśmy się, gdzie mogłaś się podziać.- Zniknęłaś tak nagle z tamtego korytarza, dopiero jedna z Wróżek powiedziała nam, że jesteś gdzie indziej. - dodała Rita nie spuszczając ze mnie wzroku.- Tak, nagła sytuacja. - rzekłam krótko.- Więc opowiadaj, gdzie Cię poniosło? - spytała Rita. Wszystkie zerkały na mnie wyczekująco. Zerknęłam na Angelis, pewnie zejdzie z tego świata jak to usłyszy..- No więc akurat wyszłam na korytarz, kiedy przejeżdżał przez niego pacjent w ciężkim zdanie. Pani Fidel, która również tam była wyznaczyła mi za zadanie opiekę nad nim, bardzo ścisłą. - Oh, biedaczysko. A co mu się stało? - zmartwiła się Belle.- Został zaatakowany przez.. nekromantę. - powiedziałam i od razu usłyszałam jak Angelis głośno wciąga powietrze ustami. Gdyby coś akurat jadła z pewnością by się zakrztusiła.- O ja cię. - wydusiła z siebie fioletowowłosa. - Ale Ci zazdroszczę! Mogę go zobaczyć? Prrrroszę! - zatrajkotała pochylając się w moją stronę.- Jasne. - zaśmiałam się krótko. Nie miałabym serca jej odmówić. - Jak trochę się pospieszymy z jedzeniem to mogę Cię tam zaprowadzić.Angelis była przeszczęśliwa - zapewne żałowała, że w szpitalu nie można krzyczeć, jestem pewna, że jej krzyk byłby słyszany na wszystkich oddziałach. Zaczęła z pośpiechem zjadać swoją sałatkę.- Jak to wygląda? - zagadnęła Belle.- To wygląda trochę jak poparzenie, trochę jak stara blizna i trochę jakby skóra popękała zupełnie jak porcelana. Niezbyt miły widok. - opowiedziałam starając się przywołać obrazy, które miałam przed oczami przez ostatnie parę godzin. - W dodatku to niesamowicie boli, ten facet krzyczy niemal bez przerwy odkąd tylko go przywieźli. Jedyną ulgę na krótko dają zimne opatrunki i jakieś leki.- Nie boisz się teraz Ray'a? Przecież on mógłby też... zrobić coś takiego. Tobie. - powiedziała cicho Rita. Po tym zdaniu przypomniało mi się, że nadal nie porozmawiałyśmy. Pokręciłam od razu głową.- Nic z tych rzeczy. Nie zrobiłby tego. - zaprzeczyłam. Przełknęłam szybki kęs kanapki. - O przypadku też nie ma mowy, Ray zawsze nosi rękawiczki i uważa.Rita nic więcej nie powiedziała zajmując się swoim posiłkiem. Kiwnęła tylko lekko głową, ale to równie dobrze mogło mi się wydawać. Dosyć szybko dokończyłam swój posiłek; Angelis tymczasem czekała na mnie już gotowa do drogi i uśmiechnięta od ucha do ucha.- No to chodź. - powiedziałam do niej wstając. Machnęłam do reszty dziewczyn na "do widzenia", odniosłam zabrudzony talerz po posiłku do okienka i ruszyłam korytarzem do pokoju, gdzie przebywał owy pacjent.Jak już byłyśmy na miejscu puściłam koleżankę przodem uprzednio mówiąc jej, aby nie wydawała z siebie żadnych dźwięków. Nigdy nie wiadomo, co mogłoby jej strzelić do głowy.- Wow. - szepnęła spoglądając wielkimi, okrągłymi oczami na rany mężczyzny. Ja tymczasem poszłam po nowe okłady - będąca tam Wróżka wyszła tuż po tym, jak tylko przyszłyśmy razem z Angel.- Niesamowite, prawda? - spytałam z lekkim uśmiechem. - Dopiero teraz Cię rozumiem. To wszystko jest... naprawdę fascynujące. Wszystko o nekromantach, o innych rasach.Angelis posłała mi naprawdę szczęśliwy uśmiech. Nigdy jej tego nie mówiłam, więc teraz tym bardziej się ucieszyła zapewne czując we mnie kogoś w rodzaju bratniej duszy. Ona była mi równie bliska, nie trzeba było mówić nic więcej.- Lepiej będę wracać. - powiedziała jeszcze zerkając na rany, zanim okryłam je nową warstwą chłodnego okładu. Kiwnęłam głową.- Jasne. Do zobaczenia wieczorem. - uśmiechnęłam się lekko.Angelis wyszła, a ja całą resztę dnia spędziłam uwijając się przy chorym. Od czasu do czasu zerkałam na drugie zajęte łóżko, na którym był dziadek - spał nieustannie kamiennym snem i odnosiłam wrażenie, że raczej prędko się nie obudzi. Był to siwy starzec z długą brodą i nieco elfim wyglądzie uszu. Skulony spał przykryty prawie pod sam nos i oddychał miarowo. Widząc, że się nie budzi z czasem straciłam zainteresowanie.Pod wieczór, kiedy zmieniła mnie inna Wróżka udałam się od razu do pokoju sypialnego. Dzień był bardzo męczący ale jednocześnie uświadomiłam sobie, jak bardzo szybko mi zleciał. Jakby tego było mało do końca praktyk zostały dwa dni - jutro, pojutrze i w końcu spotkam się z Ray'em. Mało nie zachłysnęłam się powietrzem z tej radości!Wracając korytarzem niespodziewanie spotkałam Ritę, która również podążała już do pokoju. Uśmiechnęłam się serdecznie; idealny czas na rozmowę. Ona chyba również uznała, że czas najwyższy i odezwała się pierwsza.- Hej Faire, słuchaj... Nie będę owijała w bawełnę, trochę niezbyt dobrze widzę to, że jesteś z nekromantą.- Dlaczego? - spytałam.- To groźne istoty, o których mało wiemy. Sama widzisz, do czego są zdolni, a to jest tylko niewinny dotyk... Strach pomyśleć co mogą zrobić z użyciem magii.- Rita... - zaczęłam, ale nie dała mi kontynuować.- Posłuchaj, jestem twoją przyjaciółką i będę Cię wspierać mimo, że ten pomysł mi się nie podoba. Po prostu bardzo się o Ciebie martwię. Najpierw Draco, który okazał się być brutalem a teraz.. nekromanta.- Ray nie jest taki jak Draco. - pokręciłam głową spoglądając na nią twardo.- Znasz go zaledwie parę dni, złotko. Wszystko jeszcze może się zdarzyć... - westchnęła. - Ja tylko się martwię. Nie chcę, aby stała Ci się krzywda. To nieznana i nieprzewidywalna rasa, krążą o nich plotki, sama wiesz jakie. Uważam tylko, że to nie najlepszy pomysł, dla twojego dobra. - położyła mi rękę na ramieniu. - Wybacz, mam jednak nadzieję, że zmienię zdanie z czasem."Zmienisz, oj zmienisz." - pomyślałam w duchu. Draco nie byłam tak pewna jak Ray'a - mimo tego, że wierzyłam w jego zmianę gdzieś głęboko pozostawiałam sobie małą rezerwę na nieufność, ostrożność. Ray to kompletnie inna osoba; nikt nie miał prawa go osądzać tylko na podstawie jego rasy. Wypuściłam powietrze przez lekko rozchylone usta.- Mam taką nadzieję. I dzięki, to miłe, że się martwisz, ale niepotrzebnie. - posłałam jej uśmiech. Rita odwzajemniła go po czym weszła pierwsza do pokoju, a ja tuż za nią.Kładąc się spać obmyślałam setki planów jak mogłam przekonać Ritę do Ray'a. To musiało być coś z przytupem a nie wiedzieć czemu zaczęło mi zależeć, żeby dziewczyny dobrze go postrzegały. W końcu był kimś niesamowitym... a ja chciałam, żeby to wiedziały tak bardzo jak ja.


Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
NekromantaWhere stories live. Discover now