To były doprawdy szalone dni. Gdyby jakaś cygańska wróżka miałaby mi opowiedzieć moją przyszłość i czego będę świadkiem, nie uwierzyłabym jej. Byłam świadkiem zmartwychwstania, walki z demonami, na własne oczy zobaczyłam jak z pozornie niewinnej dziewczyny wydostaje się kosmiczna moc... Jestem pierwszym człowiekiem, który przeżył nadanie błogosławieństwa i do tego to uczucie które mną zawładnęło... Ehh nie wiem nawet jak je opisać, ale podoba mi się i nie chce je utracić... A to wszystko przez niego i równocześnie dzięki niemu. Remy, na samo brzmienie jego imienia zalewa mnie paleta uczuć. Od lekkiego strachu i respektu, przez współczucie i smutek, aż do radości jaką odczuwam kiedy jestem w jego towarzystwie... I jeszcze to ostatnie uczucie, którego nie mogę opisać, a które z każdą chwilą spędzoną z tym szalonym, tajemniczym mężczyzną wzrasta. Tak,właśnie tak, wzrasta i wybija się na tle innych.
Otwarłam zaspane oczy, po chwili głośno ziewając. Po chwili poczułam jak mocne ramiona mego towarzysza mnie mocniej oplatają.Tak jakby bał się, że zaraz mu ucieknę. Od trzech dni każdy mój poranek wyglądał tak samo. Budziłam się zawsze jako pierwsza, otwierałam oczy, rozglądałam się po pokoju, następnie ziewałam lub przeciągałam się, a następnie byłam przyciągana bliżej niego. Następnie leżałam tak w jego objęciach z dobre dziesięć minut, za nim mój towarzysz nocy się rozbudzi. Kładł się najpóźniej ze wszystkich, ale też najpóźniej ze wszystkich rezydentów Instytutu wstawał. Zbliżała się godzina dziesiąta,pora zacząć dzień.
-Późno już... - mruknęłam starając się wyswobodzić z jego niedźwiedziego uścisku. Mimo iż w naszym legowisku, jak je nazwaliśmy, było przyjemnie ciepło i miękko to musiałam wstać. Egzaminy były coraz bliższe, a ja musiałam nadrobić sporo materiału...
-Jeszcze dziesięć minut – wymruczał zaspanym głosem. Silnie przyciągnął mnie do siebie, tak, że między naszym ciałami nie było żadnej przerwy. Z początku mnie to krępowało i nieco przerażało. Ale już zdążyłam się nauczyć do tak bliskiego kontaktu z jego osobą, prawie zawsze spaliśmy na łyżeczkę lub w innej bliskiej pozycji. Co ciekawe mimo tak bliskiego kontaktu, nigdy w nocy moja moc nie wyrządziła mu krzywdy. Co prawda spałam w koszuli z długim rękawem i spodniach, tak samo jak on, ale jest do zaskakujące, że ani razu w nocy nie dotknęłam go przypadkowo...
-Pora wstawać – jęknęłam, sama nie miałam ochoty wstawać, ale obowiązki same się nie wypełnią.
-Hmmm – wymruczał niezadowolony, poczułam jego oddech na swoim karku, co wzbudziło przyjemną falę dreszczy – No dobra... - jęknął wypuszczając mnie z objęć. Podniosłam się do pozycji siedzącej, spoglądając na zaspanego chłopaka.
Przeciągał się wciąż leżąc, po chwili można było usłyszeć charakterystyczny dźwięk dochodzący z jego stawów. Mruczał przy tym jak najprawdziwszy kocur. Nie lubiłam tego dźwięku, nie raz miałam wrażenie, że zaraz jego kończyny rozlecą się w stawach. Wtedy otworzył oczy i spojrzał na mnie.
-Bonjour chéri – wymruczał z uśmiechem siadając. Koty zamruczały cicho, wygrzebując się ze swoich miejsc.
Wyglądał uroczo i seksownie zarazem. Jego włosy sterczały w różnych kierunkach na lewym policzku miał odciśniętą poduszkę. Jego czarno-czerwone oczy iskrzyły się ciepłym światłem. Jego szara nocna koszula dokładnie opina jego wyrzeźbione latami treningu ciało, nie ma co, jest na co popatrzeć... Do tego lekki poranny zarostu, który co rano lekko mnie drapie w policzek.
-Bonjour dormeur – odparłam z uśmiechem, Remy lekko się uśmiechnął na to określenie, opadając znów na posłanie.
CZYTASZ
Królewski Gambit
FanfictionHistoria najlepszego złodzieja i łamacza serc studia Marvel. Zawarta w realiach X-men Evolution, po pokonaniu mutanta Apokalipse. Będzie to moja wersja opowieści, ale będę się opierać o historię i postacie z komiksów Marvel. Jeśli szukasz historii o...