Demoniczny odór

47 1 3
                                    





      Ja to mam pecha. Jaka jest szansa, że przeżyje się spotkanie z demonem tylko po to, aby później się dowiedzieć, że twoje ciało zostało skażone przez niego? A moja obecność, przyniesie innym zagrożenie? Muszę coś z tym zrobić. Nieprzyjemna woń wokół mnie zaczyna narastać. Dla każdej osoby śmierdzę inaczej, w sposób który ją najbardziej odstręcza ode mnie. Prysznic nie pomógł. Śniadanie zjadłem więc w pokoju. Powiadomiłem Profesora o zaistniałej sytuacji i powiedziałem o swoich obawach. Głos podpowiada mi, że demon naznaczył mnie w czasie walki, aby inne demony mogły mnie znaleźć... A to cholerny cwaniak! Gdy smród stanie się do niewytrzymania, nikt ze mną nie zostanie, następnie bańska zapachu wokół mnie pęknie i rozprzestrzeni się po cały świecie, a ja stanę się celem dla wszystkich demonów. Pięknie, po prostu pięknie... Ja to mam szczęście, dobrze że chociaż uczniów niema w Instytucie, poszli do szkoły.

     Zdenerwowany krążę po pokoju, czekając na kuriera. Jean miał sprowadzić rzeczy dla mnie od Dariusa, czuję że w nich coś znajdę, aby pozbyć się tego demonicznego odoru z siebie. Mija godzina, a ja czuję się coraz to gorzej, moje ciało reaguje na skażenie.Intensywnie się pocę i chyba mam gorączkę. Po piętnastu minutach dostałem wiadomość. W końcu kurier przybył.

    Wybiegłem z pokoju i skierowałem się do jednego z mniejszych salonów w Instytucie, tam już czekali na mnie. Profesor, Bestia, Wolverin i moja rodzina stali w salonie wokół sporej rzeźbionej skrzyni.Skrzynia była ogromna, miała jakieś dwa metry długości, wysoka na pięćdziesiąt centymetrów, szeroka na około półtora metra.Wykonana z ciemnego i mocnego drewna dębowego wzmocniona elementami z metalu. Chwileczkę nie z metalu, tylko z... materii magma, lśniąc błyszcząc przesiąknięta mocą tworząc wzór. Wzór nie tylko ozdobny, ale przede wszystkim ochronny, pieczętujący zawartość skrzyni.

   Otrząsnąłem się z zaskoczenia i podszedłem do skrzyni. Zebrani momentalnie odsunęli się ode mnie. Cóż cały ranek przepraszam, za swój smród, ale ile można? To nie moja wina, że tak cuchnę.

- Jesteś pewien, że znajdziesz coś tam na ten smród? - spytał Jean powątpiewając.

-Tak, jestem pewien – powiedziałem kucając przy skrzyni i kładąc na niej rękę – Bo ta skrzynia należała do mojego ojca. Jean podniósł zaskoczony brwi, Profesor zasłaniając nos rękoma, podjechał do mnie na wózku.

-Obyś znalazł odpowiedź – powiedział Profesor z powagą – Odór bardzo się nasilił przez ostanie półgodziny, gdy dojdzie do kliniki, będę zmuszony przedsięwziąć własne kroki. Nie mogę narazić uczniów na ponowny atak ze strony demonów...

-Rozumiem, proszę robić co uważa Pan za słuszne – odparłem patrząc mu w oczy. Mój głos był również poważny, nieco cichszy niż zazwyczaj – Ja postaram się znaleźć rozwiązanie w tym czasie...

   Towarzystwo opuściło mnie. Ciężko jest wysiedzieć w w takim smrodzie, do tego narastającym. Poczułem się nieco opuszczony, ale z drugiej strony cokolwiek naszykował dla mnie Darius, naszykował to dla mnie. Otwieranie samem tej skrzyni, dało mi uczucie niemal intymnego spotkania z duchami mojej rodziny. Za co byłem wdzięczny.

   Bez zbędnych ceregieli zabrałem się do otwarcia skrzyni, a to nie było w cale takie proste. Otwarcie skrzyni wymagało kilku etapów. Dzięki Bogu była ze mną „ona" i mi pomagała, szeptała kolejne kroki.

  Najpierw musiałem odbezpieczyć klamry i szereg mechanicznych zapadek poukrywanych sprytnie we wzorach skrzyni. Następnie nasączyłem odpowiednie wgłębienia skrzyni swoją krwią. Nasza magia miała bardzo duży związek z krwią, szczególnie tyczyło się to magii ochronnej. Skrzynia zalśniła mocą, a ja zacząłem ostatni etap otwarcia skrzyni, inkantacja zaklęcia. Zaklęcie nie było długie,ale ja od lat nie używałem ojczystego języka, przez co szło mi dość mozolnie. Dzięki Bogu „ona" ze mną jest i podpowiada treść, dzięki czemu się nie pomyliłem.

Królewski GambitOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz