To był najpiękniejszy sen jaki mnie spotkał. Nie mogłam sobie wyobrazić nic piękniejszego, nic co sprawiłoby mi większą radość niż głos Shawna (Mendesa) wykonujący piosenkę o mnie samej. Szkoda tylko że nie byłam w stanie utrzymać przytomności do końca bo wtedy to byłabym najszczęśliwszą kobietą na ziemii a tak jestem jedną z szczęśliwszych ale to luzik, wkrutce wszystko się zmieni.
Obudziłam się, w pobliżu nie było już Shawna. Byłam tylko ja łóżko szpitalne i moja stara dobra koleżanka samotność. Przez całe życie samotna. Przypominają mi się czasy kiedy to mama jeszcze żyła i tata jeszcze z nami mieszkał. Pamiętam te chwile gdy budziłam się każdego ranka widząc uśmiechnięte twarze rodziców uśmiechające się prosto w moją strone mówiąc "wstawaj". To były jedne z tych chwil, które sprawiały że aż chciało mi się żyć. Czułam, że komuś naprawde na mnie zależy, zależy mu na tym żebym zawsze się obudziła niezważając jak życie mogło być okropne.
W sensie wiecie, chodzi mi o to że jak człowiek się budzi to jest dobrze, bo gdyby się wcale nie obudził to to jest taki jakby sen wieczny a to znaczy śmierć. I tutaj właśnie chodzi o to że moim rodzicom zależało na tym żebym każdego dnia wstawała z uśmiechem na twarzy i witała nowy dzień zamiast ledwo podnosić się z łóżka niczym ledwo żywy trup, który ma dość życia.
To już jednak przeszłość, to już było, nie ma i nie będzie (bo rodzice nie żyją). W dniu, w którym miałam udać się poraz pierwszy do gimnazjum, budząc się zastałam tylko smutną twarz mamy. Była smutna a ojciec gdzieś zniknął. Jak się później dowiedziałam został brutalnie przejechany przez kierowce tira. Jak się później okazało ojciec jednak żył, ale nienawiść do kierowców tirów została i nie jestem w stanie nic na to poradzić.
Dni za dniem się ciągły a każdego dnia wciąż widziałam twarz smutnej mamy próbującej wymusić w sobie bezskutecznie uśmiech. W końcu przestała mnie budzić a sama zaczęła regularnie popijać alkohol. Była wrakiem człowieka zupełnie jak ja.
Pamiętam te nieprzespane noce, gdy siedziałyśmy przygnębione przed telewizorem topiąc nasze smutki w Sarmackim Mocnym 6,5% 2,95 złotych za litr sześcienny. Rozmawiałyśmy o bezsensie naszych żywotów i o tym jak bardzo chciałyśmy się zabić ale nie miałyśmy odwagi. Nadszedł jednak w końcu ten czas kiedy i mama odeszła a ja zostałam sama. "Ma szczęście" -myślałam. Ale teraz już tak nie myślę odkąd w moim życiu pojawił się Shawn. Teraz czuję że mam w życiu cel. Cel do którego warto dąrzyć.
W drzwiach do pokoju pojawił się Shawn
S(Shawn Mendes): Hej Samanta! Wybacz że tak nagle zniknąłem ale chyba przypierdoliłem ci tą gitarą za mocno bo nie reagowałaś przez dobre kilkanaście godzin.
J(Ja): Doprawdy? Fascynujące...- Nie odpuszczę mu, wciąż będę grać niedostępną.
S: No.
Po chwili chwilowego milczenia znów się odezwał.
S: Słuchaj Samanta. Bardzo się martwiłem twoim stanem, już myślałem że zbyt mocno ci tą gitarą no wiesz no. Więc pomyślałem że napiszę ci kolejną piosenkę tak na przeprosiny. Myślałem nawet nad tym czy to nie właśnie jej zaśpiewać na twoim pogrzebie. Ale widze że znowu żyjesz więc może chciałabyś no jej wiesz. Wysłuchać?
J(Ja): J...ja... - coś się we mnie przerwało. Owszem, chciałam bardzo usłyszeć jego piosenkę jednak coś w mojej głowie mówiło mi że jednak nie chce. Chciałam się oprzeć tej myśli ale była zbyt silna bym mogła jej się oprzeć co sprawiło że finalnie się nie oparłam i powiedziałam:
J: Chuj mnie to obchodzi. Spierdalaj.
I wtedy coś się we mnie jakby złamało, poczułam że tracę nad sobą kontrolę, że kieruje mną kompletnie ktoś inny. Postanowiłam że będę walczyć. Błyskawicznie uwolniłam się z łóżka i stanęłam na nogach i powiedziałam:
CZYTASZ
Agentka z Przymusu
FanfictionMłoda i pociągająca Samanta Bierzywiatr budzi się o piątej rano zestresowana przed pierwszym dniem w liceum. Nagle do jej drzwi puka tajemniczy osobnik, ktury składa jej propozycje nie do odrzucenia.