Rozdział 11

710 30 1
                                    

Listopad, 2017

W momencie gdy samolot znajduje się w końcu w powietrzu. Opieram głowę na oparciu fotela, wzdychając po cichu z powodu odczuwanej bezradności. Doskonale wiedziałem, że następne minuty lotu będą się mi dłużyć w nieskończoność. Podsuwając przy okazji do głowy same czarne scenariusze. Od wczesnego ranka nie mogłem się pozbyć nieznośnego poczucia niepokoju o Sophie, które od momentu naszego pożegnania, zaczęło tylko przybierać na sile i zapewne będzie mi towarzyszyć do samego powrotu i ponownego zobaczenia jej osoby. Całej i zdrowej, uśmiechającej się w ten niepowtarzalny dla innych sposób.

Najzwyczajniej w świecie bałem się, że coś jej się może stać podczas mojej nieobecności. Przez następne kilka dni będzie zdana praktycznie tylko na siebie. Zbyt uparta i dumna, aby poprosić kogoś o pomoc. Skoro nawet moją chęć pomocy przyjmowała z wielką niechęcią. Nie było mowy, żeby zaakceptowała ją z innej strony. To zwyczajnie nie leżało w jej naturze. Pełnej poczucia samodzielności i niezależności czasem osiąganej niemal za wszelką cenę.

Niklas nadal nie dawał jej spokoju, próbując dopiąć swego. Coraz mocniej zirytowany brakiem jakiejkolwiek reakcji na jego żądania ze strony dziewczyny. Przez co obawiałem się, że w końcu straci cierpliwość i postanowi wystosować ostrzejsze środki w drodze po osiągnięcie swojego celu. Mogące mieć dla niej bardzo przykre konsekwencje.

- Ziemia do Graneruda. Jesteś tu jeszcze w ogóle? - do rzeczywistości. Przywołuje mnie głos Andresa, siedzącego obok.
- Czego ode mnie chcesz? - pytam nieprzyjemnie. Nie mając ochoty na żadne rozmowy. Zwłaszcza z nim. Od samego początku kilkuletniej już znajomości, nie zapałaliśmy do siebie przesadną sympatią.
- Liczę, że zaspokoisz w końcu naszą ciekawość. Kim była ta ładna brunetka, z którą się żegnałeś na lotnisku? Powstało już kilka opinii na ten temat, czkamy tylko na twoje potwierdzenie. Johann obstawia kogoś z rodziny, ale ten pocałunek tu nie pasuje. Daniel twierdzi, że to twoja dziewczyna, bo podobno ostatnio słyszał, że się z kimś od jakiegoś czasu spotykasz. Co jest jeszcze bardziej absurdalną teorią od poprzedniej. Osobiście uważam, że to kolejna poderwana na szybko przez ciebie dziewczyna, z którą spędziłeś ubiegłą noc. Tylko, że trafiła ci się wyjątkowo uparta i postanowiła cię pożegnać. Licząc na wielką miłość po powrocie, zgadza się? Powiedz, że wygrałem i dam ci spokój - patrzę na Fannemela z politowaniem. Mając serdecznie dość jego żałosnych komentarzy odnośnie mojej osoby. Wiecznie się mnie czepiał i próbował grać mi na nerwach. Jednak tym razem role się odwróciły, przez co odczuwam spore poczucie satysfakcji.
- Przykro mi, ale jesteś w błędzie. Sophie to rzeczywiście moja dziewczyna, z którą planuję poważną przyszłość. Także nici z twojej wygranej - ucinam temat. Uśmiechając się ironicznie w jego kierunku. Widząc przy okazji jego zdezorientowaną minę. Następnie zakładam słuchawki, puszczając głośno muzykę. Odcinając się tym samym od niego i wszystkich innych.

Stawiając pierwsze kroki na krakowskim lotnisku. Nie zwracam na nic większej uwagi, szukając w kieszeniach swojego telefonu. Następnie dzwonię do Sophie, czekając z niecierpliwością, aż w końcu odbierze.
- Wszystko w porządku? - zaczynam na wstępie. Nie dając jej dojść do głosu.
- Oczywiście, że tak. Halvor, widzieliśmy się niecałe pięć godzin temu. Co miało się przez ten czas zmienić? Naprawdę wszystko jest w porządku i nie musisz się o nic martwić. Skup się lepiej na swoich obowiązkach - uspokaja mnie. - Jak minął lot? - pyta z ciekawości. Jak zawsze myśląc o innych zamiast o sobie.
- Znośnie - przez następne minuty opowiadam jej o szczegółach, którym przysłuchuje się ze sporym zainteresowaniem, jakby naprawdę ją to interesowało.
- Muszę niestety kończyć. Mam dziś sporo pracy w restauracji. Do usłyszenia - żegna się ze mną. W tym samym momencie, gdy zauważam kierującego się w moją stronę trenera.

Niebezpieczna gra uczućOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz