Asker, październik 2017
Od kilkunastu już minut w jadalni mojego rodzinnego domu, panowała niemal idealna cisza. Przerywana jedynie od czasu do czasu, głośniejszym uderzeniem sztućców o talerze, siedzących przy stole osób.
Każdy wydawał się być pogrążonym we własnych myślach. Rozmyślając o mniej lub bardziej poważnych sprawach. Wyczekując, aby to ktoś inny rozpoczął w założeniu lekką pogawędkę. Na jakiś niezbyt wymagający temat. Jednak ja doskonale wiedziałem, co się święci i, że to wyłącznie cisza przed burzą i wstęp do kolejnej rodzinnej sprzeczki. Wywołanej przez brak akceptacji dla mojego sposobu bycia.Czekałem tylko na moment, aż któreś z moich rodziców w końcu nie wytrzyma i rozpocznie rozmowę, dotyczącą mojego ich zdaniem nagannego zachowania. Od czasu ukazania się tego, dość mocno kompromitującego artykułu. Nie miałem okazji z nimi porozmawiać. Próbując, jak najdłużej odciągnąć w czasie moment umoralniającego i wychowawczego wykładu, nie mającego dla nikogo z nas większego sensu. Założeniem, którego było uświadomienie mi, że rodzice są mną dogłębnie rozczarowani. Stawiając przy tym za idealne wzory moją młodszą siostrę i starszego brata, za których nie musieli się wstydzić i którzy nie przysparzali im większych problemów. Znałem te ich przemowy, niemal na pamięć.
W ciągu ostatnich kilku miesięcy wysłuchiwałem podobnych litanii, niemal przy każdym naszym spotkaniu. Dlatego zwyczajnie wolałem ich unikać, najbardziej jak się tylko dało. Nie chcąc do reszty popsuć naszych i tak nadszarpniętych relacji.
Rodzice byli, aż nazbyt konserwatywni i sztywni w swoich przekonaniach, aby móc zaakceptować dotychczasowy sposób mojego życia. Wszystko zaczęło się właściwie od mojego związku z Astrid. Nie znosili jej i jawnie okazywali brak poparcia dla naszego bycia ze sobą razem. Traktowali ją, jak zło konieczne i z ledwością tolerowali, gdy towarzyszyła mi na podobnych spotkaniach do tego. Zawsze starałem się stawać w jej obronie. Przez co powstawały między nami liczne, niezbyt miłe dyskusje. Psujące, coraz mocniej rodzinną więź.Tym razem towarzyszył mi jednak dobry humor. Którego nawet spędzenie kilku godzin w rodzinnym gronie, nie mogło zepsuć. Telefoniczna rozmowa z Sophie, jaką odbyłem przed przyjazdem tutaj. Wprawiła mnie w sporą radość i podekscytowanie. Dziewczyna zupełnie niespodziewanie, nareszcie uległa i zgodziła się zaakceptować moją propozycję. Rozpoczynając tym samym nasze małe przedstawienie. Dzięki któremu miałem nadzieję, że pozbędę się większości moich problemów. Przy okazji stopniowo odbudowując zaufanie rodziny. Mimo że zrobiła to z ogromną niechęcią i właściwe wbrew sobie. Byłem pewien, że wywiąże się ze swojego zadania najlepiej, jak będzie potrafiła. W tej kwestii mogłem na niej w pełni polegać. Już krótka rozmowa z nią, dobitnie mi uświadomiła, że jest niezwykle słowna i sumienna.
- Halvor, jak ci idą treningi? Wiesz już coś odnośnie swoich startów? Widać jakiś postęp w tej kwestii? - słysząc pytania ojca, wiedziałem że zaczęło się przesłuchanie.
- Wszystko idzie zgodnie z planem. Jestem spokojny o swoją formę. Wystarczy czekać na decyzję trenera odnośnie powołań. Liczę, że rozpocznę sezon w Pucharze Świata - koloryzuję trochę rzeczywistość. Która wcale nie wyglądała, jak na razie, zbyt optymistycznie. Liczyłem jednak, że trener w końcu zmięknie i da mi następną szansę. Wiedząc, że mogę się mu przydać. Nikogo lepszego ode mnie w odwodzie, zwyczajnie nie miał. Miałem dlatego nadzieję, że chęć osiągnięcia, jak najlepszych wyników przez drużynę, skłoni go do włącznie mnie do niej.
- Podziwiam twoją pewność siebie, synu. Szczególnie po tym, jak cała Norwegia mogła podziwiać twoje następne popisy. Szkoda tylko, że nie sportowe. Kolejna kompromitacja naszego nazwiska do kolekcji. Ile jeszcze razy, ta sama sytuacja się powtórzy? - jego cierpki ton głosu, wyraźnie mi sugeruje, że jest mną zawiedziony bardziej niż kiedykolwiek przedtem. W dodatku po raz pierwszy stwierdził, że przynoszę ujmę naszej rodzinie. Nie mogłem udawać, że mnie to nie obeszło. Usłyszenie czegoś takiego od jednej z najbliższych osób, wywoływało delikatne poczucie rozgoryczenia.
- Jak zawsze widzisz tylko moje wpadki. Za to, gdy zrobię coś pozytywnego. Zupełnie to ignorujesz. To chyba nie tak powinno być - nie potrafię przejść obojętnie wobec jego słów.
- Dziwisz się mi? To ja muszę wiecznie świecić za ciebie oczami przed znajomymi, czy współpracownikami. Słuchać ich śmiechu i głupich docinek za moimi plecami, że nie potrafiłem właściwie wychować syna. Odpowiadać na ich durne pytania i dementować różne wymysły. Wstyd mi zwyczajnie za ciebie. Nie tak cię wychowywałem - podnosi głos, mierząc mnie pełnym złości spojrzeniem. Tym razem był naprawdę wściekły. Ten cholerny artykuł.wyjątkowo zaszedł mu za skórę.
- Dziękuję za te przemiłe słowa. Nie ma to, jak wsparcie rodziców - pod ironicznym komentarzem. Starałem się ukryć, że zabolało mnie to, co usłyszałem. W przeszłości pod moim adresem padło wiele cierpkich słów, ale na to, że rodzice się mnie wstydzą nie byłem przygotowany. Tym razem w ich mniemaniu stanowczo przesadziłem. Choć w gruncie rzeczy nie zrobiłem niczego złego. Niczego, czego nie robiliby inni.
CZYTASZ
Niebezpieczna gra uczuć
Fiksi PenggemarSophie to młoda dziewczyna, której życie nie oszczędza. Postawiona pod ścianą będzie musiała przystać na propozycję pewnego irytującego i aroganckiego Norwega. Zupełnie pogubionego w swoim beztroskim życiu dla którego dziewczyna jest ostatnim ratunk...