Rozdział 23

471 22 1
                                    

Styczeń, 2018

Nie potrafiąc dłużej słuchać kolejnych kłamstw wypowiadanych przez Halvora. Idącego w zaparte, mimo nakrycia go przeze mnie z jego byłą dziewczyną w jednoznacznej sytuacji. Nie wymagającej żadnych tłumaczeń, czy jakiejś skomplikowanej interpretacji. Opuszczam w pośpiechu należące do niego mieszkanie. Nie mogąc zaakceptować tego, że to naprawdę nasz koniec. W jednej chwili cały mój dotychczasowy świat runął, a ja nie byłam na to, nawet w najmniejszym stopniu przygotowana.

Wszystkie marzenia i wyobrażenia o naszej wspólnej przyszłości, nigdy nie będą miały okazji się zrealizować. Nie stworzymy czegoś trwałego, opartego na jak dotąd uważałam silnej i bezgranicznej miłości. Nigdy już nie obudzę się przy jego boku pod wpływem czułych pocałunków składanych na moich ustach. Nie przekonam się też, jak mogłaby wyglądać stworzona przez nas za kilka lat rodzina. Czułam się przez to zagubiona i kompletnie zdezorientowana. Jakbym utraciła jakąś ważną cząstkę siebie, która dotychczas nadawała wszystkiemu sens. Nie mogłam uwierzyć, że to dzieje się naprawdę, a ktoś kogo kochałam zakpił sobie ze mnie i moich uczuć w tak perfidny i bezwzględny sposób.

Byłam wściekła do granic możliwości. Na Halvora, na siebie i na cały otaczający mnie świat. Zwłaszcza że nie potrafiłam pogodzić się z tym, że wszystko od początku do końca okazało się jednym wielkim kłamstwem, na które dałam się nabrać niczym skończona kretynka. Pozwalając omamić się czułymi słówkami i obietnicami bez żadnego pokrycia. Rozpaczliwie wręcz pragnąc zaznania, choćby namiastki szczęścia i bliskości drugiej osoby. Zapominając przy tym zupełnie z kim mam do czynienia. Nie miałam pojęcia, jak mogłam tak łatwo uwierzyć w zaskakującą i nagłą przemianę Halvora. Mając w pamięci doskonały obraz tego, jakim człowiekiem był na samym początku naszej znajomości. To powinno dać mi do myślenia, ale głupie zauroczenie zupełnie przysłoniło mi zdrowy rozsądek. Za co przyjedzie mi teraz drogo zapłacić.

Jakby tego wszystkiego było mało Halvor nie miał w sobie, choćby krzty godności, aby do wszystkiego się przyznać. Starając mi się usilnie wmówić, że nic go nie łączy z Astrid i tylko ja mam dla niego znaczenie. Mimo jasnych i klarownych dowodów, których byłam naocznym świadkiem. Kłamał do samego końca. Udowadniając tym samym, że nigdy dla niego nic nie znaczyłam. Skoro nie zasłużyłam sobie, chociażby ten jeden raz na szczerość z jego strony.

Czując się niczym w jakimś amoku. Zbiegam ze schodów z głośnym i histerycznym płaczem, odbijającym się echem od ścian budynku. Pełnym bólu i niezrozumienia, dlaczego po raz kolejny spotkało mnie to samo. Dlaczego osoba, której w pełni zaufałam postanowiła w tak okrutny sposób mnie wykorzystać. Czerpiąc garściami z mojej naiwności i uczucia, jakim go darzyłam w wyjątkowo przebiegły i wyrafinowany sposób. W sekundę niszcząc tym samym wszystkie nasze plany i wspólne życie do powstania którego, mozolnie dążyłam od dłuższego już czasu.

Widok Halvora z Astrid był jednym z najgorszych i najboleśniejszych momentów w moim życiu. Dawno już nie poczułam się tak okropnie, jak wtedy gdy zobaczyłam ich dwójkę razem. Całujących się i wyraźnie ze sobą szczęśliwych. Ta scena do złudzenia przypominała mi moje wspólne i tak częste w ostatnim czasie poranki z Halvorem. Kiedy to ja znajdowałam się na miejscu Astrid. Fałszywie zapewniana, że jestem tą jedyną i wyjątkową.

Z premedytacją przez tyle czasu karmił mnie pięknymi kłamstwami, a następnie potajemnie spotykał się ze swoją byłą. Byłam pewna, że nigdy mu tego nie wybaczę. Zwłaszcza że odkrycie romansu Halvora. Było wielokrotnie gorszym uczuciem niż to, kiedy nakryłam Inge z Niklasem. Przy tamtym czułam jedynie złość i upokorzenie oraz ogromny żal z powodu utraty przyjaciółki. Natomiast teraz miałam wrażenie, że moje serce rozpadło się na tysiące maleńkich drobinek, jakby było stworzone z bardzo kruchego szkła.

Niebezpieczna gra uczućOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz