1.2 "Świat oglądany przez kłamstwa"

39 6 4
                                    


III

[Nawiązano połączenie – #GL.v2.8.listopad.14]

W pewnym momencie, w tym miejscu, tak dokładnie w tym pustym teraz miejscu w lesie, pełnym kwiożercznych drzew, pojawi się samochód. Właściwie nie wiadomo jak to się stanie. Możliwe, że miały w tym udział tajemnicze moce, albo była to teleportacja... Ych! Być może powiedzą nam jak się teleportować! O. Oto już tu są. Wylądowali dokładnie na przeciw pewnego bardzo głodnego kwarcowego drzewa, które pragnęło przedostać się na drugi brzeg drogi.

Czarny samochód, wylądował z spokojnym warkotem, który mógłby wskazywać, że stoi tu od zawsze, co wcale nie było prawdą jak nam wszystkim wiadomo... albo tylko nam wiadomo. Przez jego tylnią szybę wyglądała mała dziewczynka o zielonych oczach. Obok niej spoczywał czerwony plecak, który pobrzękiwał jakby szklaną zawartością. Na przednim siedzeniu usadowiła się kobieta, starsza kobieta. Nie była to jednak starość, która obściskiwała na twarzy podeszwę buta i skwapliwie pozbawiała ofiarę włosów, a ten dziwny rodzaj zmęczenia, którego źródłem była tęsknota za czymś odległym lub przeszłym. To przynajmniej wyrażały oczy tej pięknej pani, bo w przeciwieństwie do nich, cała jej postawa krzyczała „Jestem damą!" i wykonywała wykwinty wyraz irytacji, gdy śmiano w to wątpić.

Wykrzywiła fioletowe usta, gdy obróciła się do pustego siedzenia kier... 

Do niepustego siedzenia kierowcy?
Czyżby teleportacja się komuś nie powiodła? Nie, nie wyglądało na to. Gdyby tak było, jego towarzyszki wpadłyby w być może choćby lekką konsternacje. Chyba, że były bardziej nieczułe niż wyglądały. 

Już wyjaśniam, Czytelniku! Otóż wygląda na to, że kierowca nie do końca istniał. Część mojej świadomości zdaje sobie sprawę, że się tam znajduje. Jednakże... Brakuje jakby jakiejś informacji, potwierdzenia... Jest niczym ludzka czarna dziura, wryta w strukturę rzeczywistości, niezauważalna dla prostych zmysłów... Wiadomo mi, że był mężczyzną stanowczo posuniętym już odrobinę w wieku, do tego stopnia, że przejawiła pewne fizyczne objawy. Coś było też głęboko nie tak z jego prawym okiem. Głęboko nie  tak...

– Jeśli łaskaw pan, raczył przeoczyć, skończyłam. – przemówiła kobieta kąśliwie, ale i elegancko.

– Przyjęto. Odczekaj teraz jeszcze 14 sekund, by Uniwersalny lokalizator herbaty, ustalił nasze położenie. – mężczyzna, który okazał się istnieć na tyle, by jego głos był słyszalny dla obecnych, wskazał na niewielkie urządzenie nad panelem. Jego wskazówka chwiała się na boki, jak pijany człowiek, chwieje się w oczach pijanego kolegi.

– Dlaczegoż właściwie, zwie się „lokalizatorem herbaty"? – dziewczynka oderwała spojrzenie od szyby, w którym wcześniej ilustrowała tak uważnie, wprawiając szybę w zakłopotanie.

– Ach, widzisz. Igła jest skoordynowana względem herbaty Gospodarza. Jego herbata cechuje się zaskakująco wysoką niepowtarzalnością, co też umożliwia, bezbłędne określenie lokalizacji, w każdym punkcie wszechświata. – kierowca zaistniał jakby bardziej, a w jego głosie zabrzmiała nuta zadowolenia pasjonata, któremu zdano właściwe pytanie.

– Więc do tegoż wykorzystujesz jego przychylność? – syknęła dama, nim ekscentryczny pasjonat zdołał powiedzieć coś więcej – Korzystasz z jego darów, dla... tego?

Wykonała płynny obraźliwy ruch w kierunku urządzenia. 

Mężczyzna, na ile pozwalała mu to jego istnienie, nie wydawał się tym urażony. 

– Ależ nie. Herbata ma nader szerokie zastosowanie, z którego skrzętnie korzystam.

Coś w sposobie w jaki spojrzała na niego jego rozmówczyni, podpowiadał, że nie była to właściwa odpowiedź. 

Good luck!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz