Rozdział VIII

38 2 3
                                    

Nie, ona nie mogła sobie od tak zniknąć. W tym momencie wszystkie procenty opuściły moje ciało. Boże, co za idiotka ze mnie. Mogłam nie dawać jej już tamtego alkoholu. Co on miała w głowie, żeby skoczyć z urwiska. A jak coś jej się stało. Nie... Mimowolnie z moich oczu wydobyły się dwie stróżki łez, zakryłam ręką usta, aby nie wydobyć z siebie jęku wywołanego przez płacz. To co zrobiła Claudia, było skrajnie nieodpowiedzialne, niebezpieczne i ryzykowne. Błagam, niech nic jej nie będzie, niech się wynurzy z tej piepszonej wody.

Z transu wybiło mnie głośne zaciągnięcie powietrzem z dołu.

-Claudia! - krzyknęłam razem z Mad i Amy. Ale chwila, gdzie Evans?

-Tyy! - warknął wściekły. - Jesteś idiotką! Bezwzględnie nieodpowiedzialną małpą! - wykrzykiwał teraz bezpośrednio do rudowłosej.

-Nie zesraj się, nic ci się nie stało, mi też nie, więc nie masz co się tak purtać. - odpowiedziała nad wyraz spokojnie.

Ta dziewczyna jest nienormalna. Przez nią można sobie wszystkie włosy z głowy wyrwać, a jej to nie przejmie i będzie miała wylane.

-Baliśmy się o ciebie, durnoto! Jesteś pijana, to jest lekkomyślne! - powiedziała Amy, ocierając policzki z łez. Mimo tego, że byłyśmy na nią złe za to, że była taką egoistką, to kamień spadł nam z serca i ważne, że nic  jej się nie stało. Przez nią to czasami można białej gorączki dostać.

-Oj dobra, skończcie gadać i chodźcie pływać, woda jest zajebista. - cała Ruda. Mówi jej się coś, a ona nadal swoje.

-Jesteś wariatką! - powiedziałam w zawrotnym tempie, ściągając moją czerwoną bluzę i zaraz po tym spodenki i buty. - Ale ja nie jestem gorsza! - mówiąc to rozpedzilam się i z piskiem skoczyłam z klifu. Jestem głupia, wiem, ale czego się w młodości nie robiło. Momentalnie zimna woda zalała moje całe ciało od stóp do głów, adrenalina tętniła w nim jak oszalała. Było warto. Cholernie było warto.

Niedługo po mnie wskoczyła reszta. Chlapaliśmy się, śmialiśmy z wygłupów Liama i Aidena, żartowaliśmy i wyzywaliśmy. Z naszych ust, a szczególnie z moich i Evansa wydobywała się masa nieładnych epitetów, kierowanych kolejno do siebie. Było zarąbiście, ale ktoś musiał mnie podtopić, a dokładniej Szanowny Pan Oliver Nathan Evans. Zawsze uważałam, że nie pasuje mu to drugie imię, brzmiało zbyt spokojnie jak na tego chłopaka, tak... tak za mądrze, a to słowo absolutnie z nim nie współgrało. Osobiście uważałam, że pasuje mu imię Azorek albo Rexio. Jak na takiego pieska, to mu idealnie pasują.

Lekko zakrztusiłam się wodą, bo nie byłam przygotowana na ten ruch z jego strony. Chcąc się odegrać, wskoczyłam mu na plecy, przez co cały się zanurzył. Miałam taką wielką ochotę udusić go w tej wodzie, że to jakaś poezja, ale kiedy zaczął się miotać to przestałam i go puściłam, na co ten błyskawicznie się wymurzył, oddychając jak po dziesięciokilometrowym maratonie bezustannego sprintu.

-Ty głupia...

-No, no! Dokończ! - prowokowałam, chlapiąc go. Chłopak zaczął płynąć w moją stronę. Był zły. Okropnie zły, bo zapiepszał równo. Nie miałam szans przed nim uciec, chociaż próbowałam z całych sił, chichrając się pod nosem, przez co utrudniałam sobie jeszcze bardziej. Gościu dostał szajby jakiejś, aż w końcu mnie dopadł, rzucił się na mnie i zanurzył nasze ciała. Zderzenie z nim było dość bolesne, bo jego tors obił moją głowę, więc wypuściłam z siebie powietrze jakie posiadałam. Nie wiem jak on to zrobił, że jego klatka piersiowa trafiła na mój twardy łep, chyba jest jakimś pierdolonym delfinem, bo inaczej tego wytłumaczyć nie można.

Moje chore myśli przerwał brak tlenu. W głowie zaczęło mi szumieć i pulsować. Walnęłam Evansa z pięści w mięsień, ale ten nie odpuszczał i ciągnął mnie jeszcze niżej pod wodę. Myślałam, że zaraz eksploduje mi głowa od tej zmiany ciśnienia i braku tlenu. Nagle moje płuca zalała woda, dużo wody. Zaczęłam się wyrywać i krztusić. Wtedy myślałam, że już po mnie, ale Evans zorientował się, że coś nie tak, po tym jak się uspokoiłam. Potem była już ciemność.

It's Just a SummerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz