Rozdział II

95 13 6
                                    

-Niee, ale jak to? - odwróciłam się w stronę dziewczyn niedowierzajac. One do reszty powariowały, są niepoważne. - Tu jest pięknie. - zachwycałam się rozglądając dookoła.

Szłam teraz z górki, piaszczystą ścieżką na dół, gdzie pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to mieniąca się w oddali przez słońce tafla wody. Tu było tyle domków, że można było się pogubić. W dodatku były wielkości mojego domu, co w ogóle przerastało moje najśmielsze oczekiwania. To było coś naprawdę wyjątkowego i miłego że strony dziewczyn, że mnie tu zabrały.

-Nie zachwycaj się tak pierdoło, jesteśmy tu co roku i nic w tym niezwykłego nie ma. - odezwał się Oliver wymijając nas z chłopakami. Miał gitarę i trzy inne torby przewieszone przez ramiona, a jedną nawet powieszoną na szyi. Mam nadzieję, że się na niej kiedyś powiesi. Nie płakałabym po tym małym śmieciu.

-Ja akurat tu pierwszy raz jestem a ty wal się frajerze, bo nikt cię o zdanie nie pytał. - odpyskowałam.

-Co ty powiedziałaś? - odwrócił się w moją stronę z wrogiem spojrzeniem.

-To co słyszałeś! Uszy się myje a nie trzepie o brodzik.

-Najchętniej to bym ci przywalił, ale nie bije dziewczyn.- uśmiechnął się arogancko. - I nie mam wolnych rąk.- spojrzał na torby, ale uśmiech mu z tej buźki nie schodził.

-Nawet byś się nie odważył.- tym swoim gadaniem gnojek mi psuje humor, a tego nie chcemy.

***

Czekaliśmy właśnie na Amy, która niedawno poszła po kartę do domku. To ona znalazła to miejsce w internecie, a rodzice Madison zapłacili za to. To nie tak, że my jesteśmy jakieś biedne, ale jej rodzice są naprawdę dziani i powiedzieli, że to żaden problem opłacić nam to miejsce. Ale zważając na to, że miałyśmy tu zostać na 3 tygodnie, to już jest wielki wydatek.

Zaczęłam rozglądać się po kompleksie i obserwowałam domki. Przy jednym ujrzałam chłopaków, byli dosłownie trzy domki dalej. Jak ja tu wytrzymam? Nagle na jednym drzewie przede mną ujrzałam kartkę, podeszłam bliżej i okazał się być to plakat oznajmiajacy, że dziś wieczorem odbywa się impreza. I to na plaży.

Z racji tego, że zdążyłam się przyjrzeć, to tu było większość osób w naszym lub średnim wieku, reszta to byli staruszki na emeryturze, którzy po prostu chcieli spokojnie spędzić wakacje ze swoją drugą połówką. To było urocze jak starsze pary przechadzają się po obiekcie. Chciałabym znaleźć kiedyś kogoś takiego i przyjechać z nim w to miejsce, ale znając moje szczęście zostanę starą panną, albo jeszcze nie kończąc szkoły popełnie samobójstwo. Mam dość tych nauczycieli, którzy nas tam torturują, mówiąc, że chcą dla nas dobrze. Z jednej strony to rację mają, ale z drugiej to mi się uczyć za bardzo nie chcę.

W końcu Amy przyszła, tłumacząc się, że miała kłopoty z recepcjonistką, ale wszystko już jest w normie. Mogliśmy już otworzyć nasz wynajęty domek.

W środku zaskoczyła nas nowoczesność i dużo miejsca. Aby znaleźć się w salonie i jednocześnie kuchni, trzeba było zejść z dwuch schodów. I tutaj zaskoczę: nie spierdoliłam się z nich tak jak z pociągu.

Po prawej stronie była kuchnia z aneksem i małym barem, rozumiecie: wysokie krzesła i tak dalej. Na nim czekała na nas butelka szampana z karteczką z napisem: Życzymy miłego pobytu.

Jak sie płaci, to się ma. Nic za darmo, takie życie.

Po lewej była szafa, którą rozsunęła Claudia. Okazało się, że za drzwiczkami była czterdziestocalowa plazma. Na telewizor była skierowana szara sofa. Ogólnie dobinowała tutaj szarość i biel. Moje ulubione kolory zresztą, ale spodziewałam się tutaj bardziej takiego góralskiego umeblowania? Chyba to dobre określenie.

It's Just a SummerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz