Matko, jak mnie suszy. Wody...
Wczoraj nieźle zabalowałyśmy i po tej akcji z tym Mark'iem dość dużo wypiłyśmy. Nie było sensu zamartwiać się tym, co się stało. Chciałyśmy się dobrze bawić. Do domu wrociłyśmy około drugiej. Najważniejsze, że nic nam nie jest.
Leżę na łóżku, patrząc się w sufit i próbuję sobie przypomnieć pewne rzeczy, które się wczoraj zdarzyły. Claudia jeszcze spała, miała takie kołtuny we włosach, bo pewnie się przewracała jak taka surykatka. Kurde, ale co ja na tej imprezie robiłam. Pukałam się w czoło, aby coś sobie wbić do głowy. Nic, pustka. Mam nadzieję, że nic głupiego nie robiłam.
Nagle usłyszałam stuknięcie. Jakby gałązki drzewa uderzały o okno. I znów to usłyszałam. Podniosłam się gwałtownie, czując ból głowy i widząc mroczki przed oczami. Mam tak zawsze kiedy za szybko wstanę, a jest to nasilone przez porannego kaca. Tak działa błędnik, cóż trzeba żyć.
Otworzyłam okno na piętrze i ujrzałam Evansa. Zamachnał ręką nawet na mnie nie patrząc. Co on tu do cholerny robił.
-Ałaaa, ty gnoju! - krzyknęłam, gdy poczułam silny ból na środku czoła. Ten... Ten, ughh. - Rzuciłeś mnie kamieniem. Porąbało cię! Chciałeś mnie zabić?!
-Przepr... - rozpoczął, ale nie dane mu było dokończyć, bo po chwili zaczął się chichrać jak jakiś wariat. Mi niestety całkowicie do śmiechu nie było.
-Nienawidzę cię, nienawidzę rozumiesz?! - wrzeszczałam zachrypnietym głosem i złapałam się za miejsce uderzenia. Spojrzałam na swoją rękę i widniała na niej krew. - Zobacz co mi zrobiłeś debilu! - wskazałam wściekła, a raczej wkurwiona na moje czoło. Chłopak zaczął się jeszcze głośniej śmiać.
-Pojebało was? - usłyszałam zaspany głos Rudej, która sięgała nieudolnie ręką po swojego smartphone, przymrużając oczy. - Jest dopiero w pół do dziesiątej.
-To jego pojebało, patrz co mi kamieniem zrobił! Z dupy zachciało mu się nimi rzucać zamiast normalnie do drzwi zapukać albo zadzwonić!- dziewczyna, gdy tylko ujrzała moje czoło najpierw zrobiła zdziwioną minę, a potem schowała usta pod kołdrę tarzając się ze śmiechu. Super, po prostu super. Wrzuciłam ręce w górę z irytacji.
-Co tu się dzieje i czemu tu tak głośno? - do pomieszczenia weszła Amy, a za nią Madie, przecierając oczy ze zmęczenia. Nie zmyła wczoraj makijażu, więc miała trochę tuszu pod oczami. Otworzyła szeroko oczy wpatrując się w moje czoło. Biła się z tym, żeby nie wybuchnąć, jak i Mad. W ostateczności wszystkie zaczęły się głośno śmiać.
Prawie zapomniałam, że leci mi krew, kiedy przypomniała mi o tym spływająca po moim nosie czerwona ciecz. Już drugi raz ją widzę w przeciągu dwóch dni. To jest jakieś fatum. Ciekawe co będzie następne. Przypadkowy upadek ze schodów? A może potrącenie przez tira? Obym nie wykrakała.
-Zajebiście, po prostu zajebiscie. - mamrotałam pod nosem, ruszając się z miejsca, aby coś zrobić z tym czymś na czole.
Zeszłam po schodach na dół i skręciłam w prawo do łazienki, przy tym się zakluczając. Otworzyłam szawke pod zalewem i zaczęłam szperać w poszukiwaniu jakiegoś opatrunku lub gazy. Znalazłam tylko wodę utlenioną, bandaże i marny plasterek.
-To niezłe wyposażenie. - czujecie tą ironię?
I co ja mam teraz z tym zrobić? Moim oczom ukazał się papier toaletowy. Lepiej to niż nic. Urwałam sobie kawałek i polałam utleniaczem, po czym przyłozyłam do czoła.
-Ajj, nienawidzę tego gnoja- syknełam, czując szczypanie.
-Słyszałem! - do moich uszu dostał się stłumiony dźwięk melodyjnego głosu Olivera zza drzwi łazienkowych. Kto go tu w ogóle wpuścił?
CZYTASZ
It's Just a Summer
Novela Juvenil,, Obiecuję, że pewnego dnia będę w pobliżu". Opowiadanie jest pisane na kolanie i dla funu *w opowiadaniu pojawiają się wulgaryzmy i przemoc*