Samolocik 10

109 22 10
                                    

-Jesteś gotowy na całkiem nową przygodę?

Aksamitny głos odbił się od pustych ścian do niedawna zamieszkałego pokoju, a kobieca dłoń delikatnie objęła umięśnione ramię stojącego w progu bruneta. Ten w odpowiedzi spojrzał kątem oka na matkę i uśmiechnął kącikiem ust, zaraz na nowo powracając do bacznego przeglądania się pomieszczeniu.

To tutaj spędził ostatnie szesnaście lat życia przeżywając pierwsze próby dziecięcych wybryków, pierwsze wylane łzy nad nauką cyferek, pierwsze z trudem wywalczone dyplomy i medale. To tutaj też uciekał, gdy inni śmiali się z jego trądzikowej cery, którą teraz udało mu się wypielęgnować. To tutaj chował się z rozciętą wargą po niezbyt drastycznej bójce w obronie słabszego kolegi. To tutaj również komponował i spełniał się nie tylko muzycznie, ale i komputerowo, zajmując w ulubionej grze pięćdziesiąte piąte miejsce na świecie.

I to tutaj przyjdzie mu po raz pierwszy pożegnać coś, co naprawdę znaczyło dla niego wiele.

-Wszystko musi mieć swój koniec- wykrztusił w końcu, całkowicie zapominając o stojącej obok kobiecie.

-Aby mogło wrócić z lepszym początkiem, Jungkook.

Pani Jeon westchnęła lekko i rozczochrała jego ciemne kosmyki, powodując tym u szesnastolatka zmarszczenie nosa.

-Za niedługo musimy się zbierać. Zawołam cię, gdy przyjdzie czas.

Mówiąc to znikała już za rogiem, kierując się ku schodom. Młodemu Jeonowi pozostało tylko ciepło jej dłoni i zapach zbyt słodkich perfum.

Został sam.

Podłoga wydała z siebie charakterystyczny trzask, kiedy swoje kroki skierował w stronę niewielkiej dziury w szarej ścianie, którą do tej pory maskował szafą. Pojawiła się tu przypadkiem, przez nagły wybuch emocji i głupie kopnięcie piłki wprost w niczemu winną, ciemną powierzchnię. Nigdy jeszcze jego serce ze stresu nie waliło tak mocno jak w chwili odpadnięcia tynku i pojawienia się budowlanego uszczerbku. Na szczęście pracująca na wyższych obrotach głowa od razu wymyśliła korzystne przemeblowanie i uniknięcie jakichkolwiek uwag.

Na samo wspomnienie swojego przewinienia chłopak parsknął cichym śmiechem i pokręcił głową, po chwili przybijając ostatniego żółwika z naklejką pirata, jakiego przez sentyment nie pozwolił ściągnąć przy przemalowywaniu ścian. W jednym, zdrowym oku brodatego mężczyzny było coś takiego, co pozwalało i małemu i dużemu Jungkookowi wierzyć w to, że ciągle ma przy sobie wiernego kompana.

Z pewną nostalgią nastolatek ruszył w stronę okna i opierając się o parapet, spojrzał w niebo, mając z tyłu głowy dziwne wrażenie, że nie jest już w szerokim pojęciu jedyny. Tak naprawdę nie jest sam. Ani w tym pokoju, ani w swoim myśleniu, ani nawet w życiu. Przełknął ciężko ślinę i ściągnął brwi rozglądając się po podwórku. Nie zauważył nikogo.

-Jungkook, schodź już na dół!- krzyk matki wyrwał go z rozmyślań, ale nie pozbawił kwaśnego odczucia obserwowania.

Ostatni raz spojrzał na bezkresny błękit i zatrzasnął okiennice, nie wiedząc, że kilkadziesiąt kilometrów dalej drobne ciało z urywanym oddechem przytula się do poduszki, drżąc na całym ciele i cicho, prawie niesłyszalnie wypowiadając jego imię.

Paper Planes | TaekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz