Kiedyś widziałem we śnie swój obraz powieszony na jednej ze ścian luksusowego apartamentowca. Młody, pewny siebie mężczyzna ze ściągniętymi brwiami, beznamiętnym, dumnym wzrokiem zgrabnie nie zaszczycającym malarza i ubranym na siebie kosztownym garniturze. Ręce założone miałem na piersi jako oznakę niedostępności i odizolowania. Moje włosy pociągnięte były do tyłu przez żel, a usta mocno ściśnięte, jakbym z całych sił starał się nie krzyknąć na pracującą przede mną osobę. Wydawałem się migotać bogactwem, na śniadanie najpewniej jedząc sztabki złota z czarną, mocną kawą. Byłem samotny. Sam na mrocznym tle wielkiego płótna, ale nie wyglądałem, jakby mi to choć trochę przeszkadzało. Jedynym przypominającym współczesnego mnie elementem było serce wprawiające w ruch całe malowidło. Powolnie bijący narząd, który swoją ślamazarnością chciał pokazać, że tak naprawdę pragnie się już zatrzymać.
Niewyobrażająca radość ogarnęła moje ciało, gdy nagle farba zaczęła spływać i odchodzić pokazując pod sobą pierwowzór osoby, którą domyślałem się tu znaleźć.
Moim oczom ukazał się mieszkaniec w ogóle nie pasującego do tej ulicy, błyszczącego domu. Szanowany pod przymusem i zachwalany dla korzyści biznesmen Sangyoul Kang, który trafił tu tylko przez oszczędność i niską cenę działki budowlanej.
Nie zawsze zamiast źrenic Kang miał kreskówkowe dolary. Gdy dłużej przyglądałem się mojej spływającej twarzy, ujrzałem to co daje mi możliwość zobaczenia niewiadomego. Spojrzałam w głąb jego tęczówek i straciłem własną głowę na rzecz jego przeszłości.
Nie pochodził stąd w dzieciństwie nawet nie słyszał choćby wzmianki o tym miasteczku. Jako dziecko był pełen zapału, ale nie potrafił go wykrzesać. Sam nie wiedział dlaczego, może to przez obojętne podejście rodziców albo własne rosnące lenistwo. Żył jak każdy mając chwile radości, ale i zwątpienia. Płakał, śmiał się, biegał i siedział ze złamaną nogą w domu. Nic nadzwyczajnego, do momentu, gdy we wsi nie pojawił się mężczyzna, który w jego życiu zrobił niesamowity przewrót. Rodzina Kang z dnia na dzień miała parę godzin na spakowanie swoich rzeczy i pomachanie dłonią na pożegnanie w stronę dobytku, jaki miał zostać zrównany z ziemią na rzecz nowego osiedla. W zamian otrzymali mieszkanko w centrum. Zatłoczonym, śmierdzącym środku ludzkiego skupiska.
I choć cała rodzina roniła łzy i klnęła na bezuczuciowego inwestora, Sangyoul patrzył na billboard z jego podobizną mając miliony gwiazd w oczach. Nie liczyło się zabrane, spokojne życie, a dana nowa, niepewna ścieżka pojawiająca się w głowie nastolatka.
Zapał powrócił, a wraz z nim pojawiły się wysokie wyniki, liczne zdane egzaminy i brak czasu na relacje międzyludzkie. Choć one i tak miały najmniejsze znaczenie.
Przecież pchał się do zawodu, gdzie człowiek się nie liczy.
Kiedy założył pierwszy mały, ale przyszłościowy biznes, pojedyncze pociągnięcia pędzla pozostawiły po sobie ślad na mechanicznym płótnie. Z mijającymi latami, wypalonymi ze stresu papierosami i kolejnymi plamami farby, stał się taki sam jak jego autorytet, a nawet kimś większym, gdy doprowadził znanego sobie starszego kolegę po fachu do bankructwa. Satysfakcję, jaką wtedy odczuwał, widząc jak znienawidzone osiedle odrywane jest przez liczne rybki, nie można nawet porównać do najmocniejszego, seksualnego uniesienia. To właśnie ten strach w oczach innych i ich bezradność były czymś, co sprawiało, że chciał rano wstawać z łóżka i z kokieteryjnym uśmiechem patrzeć na swoje własne odbicie w lustrze.
Do dziś nie zmieniło się nic, a jedynie doszły nowe dreszcze podekscytowana. Za parę dni albo tygodni czeka go kolejna szansa na smaczny kąsek niedoświadczonej osoby i jej rozkwitującej firmy. Jeden poprawny krok i ostatnia niezapełniona część obrazu zostanie zamalowana.
Bo logiczne jest, że nawet najbrzydsze dzieło powinno zostać ukończone. Logiczne, że nawet najgorsza osoba za sprawą pieniędzy zostanie wychwalona w pamiętliwej ramce. Logiczne, że coraz wolniej unoszące się płótno, kiedyś zastygnie, pozostawiając bez opieki osiągnięcia i papierowe zarozumiałe demony.
Bo przecież nic nie liczy się bardziej niż ukrywane przez samego siebie gorzkie dopełnienie zemsty i zabranie innym zakłamanego skupienia na niewartych aspektach.
Prawda?
CZYTASZ
Paper Planes | Taekook
FanfictionUlica ludzkiego mroku i papierowe samolociki niosące w sobie życiowe historie oraz bezgłośną prośbę o niemożliwe wyzwolenie. Angst, fluff, Top!jk