— Został wykryty w szkole. — patrzył w kominek przed sobą, siedząc na kanapie w salonie. — Dzisiaj się wykażesz. — powiedział do dziewczyny stojącej za sobą. — Nie zabijaj, przyda się jeszcze.
— Tak jest, papa.
Poszła się przygotować, by nie rozczarować ojca. W końcu ma szansę się wykazać i sprawić by był dumny. Zrobi wszystko, by w końcu to się stało.
Scott biegał po szkole szukając swojej dziewczyny. Gdy tylko usłyszał jej dzwonek telefonu, nie mógł inaczej. Ogarnął go strach i zmartwienie o nią. Nie mógł pozwolić by ta bestia ją dorwała. Weszli na jakiś korytarz, by zaraz zobaczyć dziewczynę idącą w ich stronę. Scott szybko ją przytulił, ciesząc się, że nic się jej nie stało.
— Skąd się tu wzięłaś? — zapytał gdy się odsunęli.
— Kazałeś mi przyjść.
— Ja? — zdziwiony spojrzał na przyjaciela i z powrotem na brunetkę.
Allison wyjęła telefon z kurtki i weszła w wiadomości. Obróciła go w stronę chłopaka, pokazując SMSa. Scott spojrzał na nią przerażony.
— Nie wysłałeś tej wiadomości?
— Nie...
— Przyjechałaś sama? — zapytał Stiles, czując, że dzieje się coś złego.
— Nie, przyjechałam z Jacksonem i Lydią.
Wtedy jak na zawołanie dwójka weszła przez drzwi obok nich, podchodząc szybko.
— Nareszcie. — schowała swój telefon, którym chciała zadzwonić do przyjaciółki. — Możemy wracać?
Usłyszeli nagle odgłosy tupania nad sobą. Spojrzeli na sufit, zastanawiając się co to mogło być. Scott i Stiles zrozumieli od razu kto wywołuje te dźwięki. Spojrzeli na sobie porozumiewawczo, wiedząc co zaraz nastąpi.
— Biegnijcie! — krzyknął McCall, łapiąc swoją dziewczynę za rękę i ciągnąc za sobą.
Reszta od razu się posłuchała i zaczęli biec w piątkę przed siebie. Kiedy sufit się załamał i wielkie zwierzę wpadło na ich korytarz, napędzało ich to bardziej, by przyspieszyć bieg. Czuli jak biegnie za nimi, jak na nich poluje. Biegnąc przez następny korytarz, usłyszeli strzał. Zdziwieni zatrzymali się i wtedy zobaczyli kogoś przed sobą. Czarne ubranie i brak światła na jej osobie, dawały idealny kamuflaż. Scott obejrzał się za siebie, patrząc jak Alfa dostała w przednią łapę, zatrzymując się.
— Za mnie. — wszyscy rozpoznali ten głos, choć był bardziej chłodny.
Zmieszani i nadal przerażeni, postanowili się posłuchać, zważając na bardzo ważny argument. Ona jedyna była uzbrojona. Stojąc za nią, obserwowali jak Alfa patrzy na ranę i jeszcze bardziej się wścieka. Scott widział, że się nie leczy i całą złość skierował na Lilith.
— Podobno tojad żółty jest w stanie zabić nawet Alfę. — powiedziała cicho, by tylko dwójka wilkołaków była w stanie to usłyszeć. — Jednak nie mogę cię jeszcze zabić. — wtedy strzeliła ponownie, trafiając idealnie w jego bark.
Zdziwieni patrzyli jak ich koleżanka, która jeszcze nie dawno bała się trupa, pomagała im w lekcjach i chodziła z szerokim uśmiechem, trzyma broń i jest oschła. Alfa jednak miał to gdzieś i zaczął na nią ruszać, jednak z każdym krokiem kolejna kula go trafiała, osłabiając go. Trwało to tak długo, aż nie padł przed nią nie mogąc się ruszyć, patrząc wściekle czerwonymi oczami w jej srebrne. Bez słowa chwyciła linę przypiętą do pasa i związała na jego szyi.
— Lil... — spojrzała na zdziwionego Scotta pustym wzrokiem.
— Dzwoń do szeryfa. Nim ja się zajmę. —mocno ścisnęła sznur, ciągnąć go za sobą w przeciwnym kierunku.
— Chwila! Lil, co tu się...?! — nie dokończyła, gdy poczuła jak jeden pocisk przelatuje centymetr od niej, tnąc kosmyk jej włosów.
— Spytaj ojca, kuzynko. — tym zdaniem zakończyła rozmowę, zostawiając ich samych sobie, by uzgodnili co powiedzą policji.
Lilith wyszła na zewnątrz, ciągnąć go w stronę lasu za szkołą. Alfa ciężko oddychał cały czas patrząc na dziewczynę, nie mogąc się nawet ruszyć przez te wszystkie kule w ciele. Weszła głęboko w las, stając przy najbliższym stojącym i mocnym drzewie. Zaczęła wiązać drugi koniec liny do pnia drzewa, by kucnąć obok wilkołaka.
— Papa zabronił mi cię zabijać. — wyciągnęła przenośne ostrze ze swojej skrytki w nogawce. — Mam cię tylko oznaczyć. — wbiła ostrze w jego ramię, zaczynając kreślić znak.
Alfa zaczął warczeć chcąc się wyrwać, ale liczne kule, które nadal tkwiły w jego ciele, uniemożliwiały mu to. Czekał aż się to skończy czując, że ostrze musiało być moczone w wilczym tojadzie. Jednak czuł jaki znak kreśli, znał go doskonale. Spirala.
— Papa zaraz będzie. Musi ocenić moją pracę. — usiadła pod drzewem, gdzie go przywiązała.
Wyjęła telefon zaczynając coś na nim robić pod czujnym okiem bestii. Cały czas myślał jak uciec, zważając na każdy szczegół. W końcu nadal była uzbrojona i z dobrym celem, a jako ranny byłby zbyt łatwy. Do tego czuł jej obojętność do całej sytuacji, co go dziwiło i denerwowało jednocześnie. Oboje usłyszeli szelest liści wskazujący, że ktoś się zbliża. Dopiero wtedy coś od niej wyczuł. Czuł teraz jej strach.
— Żyje, więc się spisałaś. — usłyszeli niski głos zbliżającego się mężczyzny. — Użyłaś za dużo kul, jednak cięcia nadrabiają twoją głupotę. — dziewczyna stała wyprostowana ze spuszczoną głową. — Wracaj. — jego jedno spojrzenie wystarczyło, by się oddaliła. — A teraz ty, mój drogi. — uśmiechnął się znacząco. — Dawno się nie widzieliśmy...
CZYTASZ
Friend |Teen Wolf|
Про оборотнейKażdy ją zna i każdy ją lubi. Gdy potrzebują pomocy, zrozumienia, zwyczajnej rozmowy lub by się komuś wygadać - kierują się do niej. Jednak każdy ma swoje sekrety, te z którymi nie mamy problemu i te, które nigdy nie powinny ujrzeć światła dziennego...