Lilith kończyła właśnie lekcje, zostając zwolniona z ostatniej. Była to zwykła lekcja, gdzie powtarzali tematy z ostatniego sprawdzianu, na którym zdobyła maksymalną ilość punktów. Wsadzała książki i inne rzeczy do szafki, które nie przydadzą się jej już dzisiaj i tylko by były zbędnym ciężarem. Zauważyła niedaleko Jacksona, więc pomachała mu. Chłopak odwzajemnił gest, ale zaraz mina mu zrzedła. Zdziwiona odwróciła się, widząc mężczyznę, którego już kilka razy widziała. Od razu zauważyła jak ledwo trzyma się na nogach i jego spocone czoło. Szybko zamknęła szafkę i pobiegła w jego stronę zmartwiona.
— Co się stało? Mogę ci jakoś pomóc? — zapytała z troską, delikatnie go podtrzymując.
— Gdzie jest Scott lub Stiles? — wysapał, powoli podnosząc na nią wzrok.
Jackson obserwując sytuację, szybko do nich poszedł. Myślał, że jest dilerem McCalla, a on chciał mieć to co on. Widząc jak nagle jest silny i szybki, musi wziąć to samo lub coś mocniejszego.
— Ani mi się wasz nawet odezwać, Whittemore. — spojrzała na niego groźnie, przeczuwając, że chłopak nie ma zamiaru być miłym.
— Już mnie nie ma. — rozłożył ręce w geście poddania się i odszedł, wiedząc przynajmniej jak wygląda diler McCalla.
— Nie długo powinni skończyć lekcje, to ostatnia godzina. — zaczęła z nim iść do wyjścia, trzymając go mocno by nie poleciał. — Lepiej żebyś usiadł. Inaczej zejdziesz mi na stojąco. — kopniakiem otworzyła drzwi, by wyjść z budynku i posadzić go na jednej z ławek.
— Zawołaj ich. — warknął, opierając się o ścianę za sobą, zamykając oczy.
— Zaraz, ale ty krwawisz. I to mocno. — delikatnie wzięła jego dłoń, widząc jak po palcach spływa krew. Spojrzała w jego oczy widząc ból i zmęczenie. — Już do nich piszę. — wyjęła z kieszeni bluzy telefon, zaczynając po kilku sekundach pisać wiadomość. — Nie chcę się mieszać w wasze sprawy, ale... Scott czy Stiles nie są dobrą pomocą.
— Wiem to, jednak są moją jedyną pomocą. — nagle zadzwonił dzwonek, na co złapał się za głowę i syknął.
Lilith nie raz już widziała jak głośne dźwięki reagują na wielu ludzi, którzy mają kaca, ból głowy, migreny, czy coś podobnego. Wyjęła z torby leki przeciw bólowe i podała mu je i wodę, której nawet nie zdążyła otworzyć w czasie zajęć. Derek spojrzał na nią zmieszany, jednak szybko wziął dwie kapsułki. Popił je wodą, patrząc na wychodzących uczniów, szukając tak dwóch idiotów.
— Stiles! — pobiegła do chłopaka, który właśnie wyszedł z budynku. Obrócił się na dźwięk swojego imienia i od razu zobaczył brunetkę. — Wasz kolega na was czeka. — stanęła przed nim i chwyciła zdziwionego chłopaka za rękę, ciągnąc za sobą.
— Jaki... Kolega...? — westchnął widząc dobrze mu już znanego bruneta.
— Ja już was zostawiam. Nie chcę się mieszać w nie swoje sprawy. — z lekkim uśmiechem i nadal zmartwieniem na twarzy odeszła szybko.
Nie spieszyło jej się wtrącać nosa w nie swoje sprawy, dowiadując się rzeczy których wolałaby nie wiedzieć. Lepiej było odejść i dać im robić swoje, więc tak zrobiła. Wsiadła do swojego samochodu, odjeżdżając szybko. By się trochę uspokoić, zaczęła brać głębokie wdechy.
Wjechała na posesję, parkując przed garażem. Spokojnie weszła do nadal pustego domu i zaczęła robić swoje. Zjadła objada, odrobiła lekcje i skończyła prezentację na chemię. Wszystko byłoby ładne i idealne gdyby nie dzwonek. Nie spodziewała się nikogo, a rodzice nie pisali, że ktoś ma przyjść. Zbiegła ze schodów i powoli otworzyła drzwi, uśmiechając się na widok kolegi.

CZYTASZ
Friend |Teen Wolf|
WerewolfKażdy ją zna i każdy ją lubi. Gdy potrzebują pomocy, zrozumienia, zwyczajnej rozmowy lub by się komuś wygadać - kierują się do niej. Jednak każdy ma swoje sekrety, te z którymi nie mamy problemu i te, które nigdy nie powinny ujrzeć światła dziennego...