- Przywieźli alkohol! - Usłyszałem ze stołówki, jak Kirstein powiadamia swoich przyjaciół. Zaciekawiona Reader wstała i chciała wyjść zobaczyć, co przywieźli, jednak ja ją zatrzymałem.
- Gdzie idziesz? - Złapałem ją delikatnie za dłoń. Odwróciła się do mnie i uśmiechnęła słodko.
- Spokojnie, Levi. Idę tylko przed siedzibę. Nic mi już nie grozi, słowo. - Pocałowała mnie szybko w usta. Zaraz po tym wystartowała jak torpeda do przyjaciół. Ja tylko westchnąłem i zacząłem dalej sączyć ciecz z filiżanki.
Jak się okazało, przywieźli dużo piwa, wódki oraz jedną butelkę drogiego wina. Za wino wzięła się właśnie Reader, bo ta tylko je uwielbiała. Reszta oddziału musiała się zadowolić pozostałościami. Ja jednak nie poczęstowałem się. Wolałem mieć oko na tą dziewczynę. Lubi jeść czy pić wszystko w nadmiarze, bo jak to mówi: "Mogę już nigdy nie poczuć tego smaku!". Czasami mam wrażenie, że to druga Sasha, jednak ona potrafi się opanować w pewnych kwestiach.
- Chcesz Levi? - Reader przyłożyła mi delikatnie kieliszek do ust.
- Nie. - Odpowiedziałem i odsunąłem lekko jej dłoń. Wstałem z krzesła i chwyciłem za jej kołnierz. Podniosłem ją do siebie i pocałowałem. Było czuć od niej nutką alkoholu, ale dało to swojego uroku. Za nami oddział zaczął wiwatować. Reader się strasznie zarumieniła. - Ale za to dziękuję.
Usiadłem z powrotem na miejsce z chytrym uśmieszkiem kierowanym do niej, natomiast Reader była zbita z tropu.
Atmosfera z chwili po chwili robiła się bardziej wyluzowana. Sama Reader wydawała się już upita. Postanowiłem już ją wynieść, jednak ta nie chciała. Próbowałem ją wynieść siłą, jednak ta wiedziała gdzie kopać, aby pozbyć się "oprawcy". Sam ją kiedyś tego nauczyłem.
- Kapralu! - Usłyszałem zza drzwi. Był to ten chłopak, który jako jedyny przeżył wybijanie Zwierzęcego ludzi. - Zwierzęcy się pojawił!
Wszystkim zmroziło krew w żyłach. Szybko wszyscy wybiegli na zewnątrz. Rzeczywiście, przed nami stał ten sam blondyn, którego wcześniej miałem w garści. Minę miał obojętną. Dłonie miał z tyłu splecione.
- Jak smakował podarunek? - Zapytał zaciekawiony mężczyzna. Nikt się nie odezwał, co go rozśmieszyło. - Radzę wam ubrać sprzęty do manewru, bo zaraz się zrobi nieprzyjemnie. Zobaczymy, kto tu od was jest jednym z nas, a wiem, że jest taka jednostka.
Nie wiem, co miał na myśli, jednak dużo czasu nie miałem do namyślenia. Zaraz zaczął krzyczeć, przez co zakryliśmy wszyscy uszy. Nagle obok nas strzelił ten sam piorun, który sprawia, że ludzie zmieniają się w tytanów. Przerażony spojrzałem w bok.
- Nie... - Przed nami stał sześciometrowy tytan, którym była... - ... Reader!
- Ty...! - Eren podszedł do Zwierzęcego i złapał za koszulę. - Jak to zrobiłeś?! Jak to teraz odwrócić?!
- Nie da się. - Stwierdził bez emocji. - Musicie ją zabić, jeżeli nie chcecie, by to ona was zabiła.
Wszyscy się przerazili. Reader spojrzała na mnie pustym wzrokiem. Poczułem łzy w oczach. Wszyscy inni byli przerażeni i rozpłakani. Jedynie Mikasa pobiegła szybko po strój do manewru.
- Reader, to ja - Levi! Proszę, uspokój się... - Szybko odskoczyłem na bok, gdyż ta prawie mnie zmiażdżyła. Próbowałem wielokrotnie przemówić jej do rozsądku, jednak z marnym skutkiem. Przecież to bezmyślny tytan!
Zwierzęcy zaczął odchodzić. Zauważył skądś zagrożenie, dlatego wolał się ewakuować. Chciałem za nim biec, jednak Hanji mnie zatrzymała.
- Levi! - Zwróciła wszystkich na siebie uwagę. - Złapiemy ją! Nie będziemy musieli jej zabijać! Będziemy mogli pomyśleć, co z nią zrobić, gdy ta nie będzie mogła się ruszać!
Wszystkim rzuciła sprzęt do manewru, a ona sama odwróciła jej od nas uwagę. Jak najszybciej założyłem na siebie to żelastwo. Nie patrzyłem już na to, czy jest to dobrze założone, chciałem jak najszybciej wykonać to, co Hanji zaproponowała. Nie dopuszczałem do siebie myśli, że to właśnie Reader stała się tytanem. Ten Zwierzęcy to zaplanował. Coś podał do tego alkoholu, a dokładniej do wina, który tylko Reader piła.
Po niemałych trudach złapaliśmy dziewczynę w sidła. Wierciła się, jednak na próżno. Stanąłem przed nią. Pojedyncza łza zleciała po policzku. Szybko ją wytarłem, jednak zaraz kolejne zlatywały. Nie mogłem się opanować, co było to do mnie niepodobnie. Hanji podeszła do mnie i chwyciła za ramię.
- Coś na to poradzimy. - Przytaknąłem tylko.
Nagle usłyszeliśmy cichy głos. Popatrzyliśmy wszyscy zdziwieni na Reader. Usłyszałem płacz jej przyjaciół.
- Le...v...i...
-*-*-
Taka sobie końcówka, ale no... Myślę, że się przyjmie!
CZYTASZ
Levi Ackerman // One Shot
أدب الهواةRównie wspaniale jest kochać, jak być kochanym. Miłości nie da się zmarnować. ~ Cassandra Clare Zapraszam do czytania!