one

1.1K 58 17
                                    

Słońce świeciło jasno na czystym niebie. Można było na nim dojrzeć tylko jedną, małą, przemieszczającą się chmurkę. Taehyung leżał na łące wśród traw, krzewów i kwiatów wpatrując się w ten jeden obiekt. Czuł jakby obraz, na który patrzył przedstawiał jego. Mały, bezbronny i samotny. Słońce miało imitować Jeongguka, który od zawsze był jego promyczkiem. Młodszy zawsze dawał mu siłę i powody do uśmiechu. Zapewniał, że każdy następny dzień będzie lepszy, a to za jego indywidualną zasługą.

Teraz jednak oddalał się od niego, tak samo jak odległość między słońcem a ziemią, która wraz z kolejnymi chłodniejszymi dniami i zbliżającą się zimą, się powiększała.

Jego słoneczko znalazło już inną gwiazdkę.

Kim czuł jak między nimi stanowczo nie pożądana przepaść się rozszerza. Już prawie nie widywał Jeona, a jak już to przelotnie na terenie uczelni, bo to, że pojawi się w ich ukochanej kafejce, przerastało jego najśmielsze oczekiwania.

Siedział z aparatem w ręku zastanawiając się czemu zrobić porządne zdjęcia, które mógłby oddać jako pracę semestralną. Chciał zdać za pierwszym razem, a nie męczyć się z tym nie wiadomo ile. Początkowym zamysłem było zrobienie zdjęć Jeonggukowi, który zresztą chodził na studia z modelingu. Planowali to razem dobre kilka tygodni. Wymyślali gdzie pojadą podczas przerwy świątecznej, żeby zrobić jak najlepsze zdjęcia w plenerze. Ustalali jakie dobiorą stroje albo jaki będzie kąt zdjęcia i rozmieszczenie wszystkiego na nim. Wszystko mieli już dopięte na ostatni guzik. Niestety nie obyło się bez przeszkód i musiało być to jedno małe 'ale'. Albo i nie takie małe?

Jeon tydzień wstecz powiedział mu, że nie da rady nigdzie z nim pojechać, ponieważ ma już plany ze swoją dziewczyną i nie może jej odmówić, bo nie chce jej sprawiać przykrości. Ale czy to przypadkiem nie było tak, że to z nim planował już od początku roku akademickiego ten wyjazd? Albo nawet już od wakacji.

I to wcale nie tak, że Taehyung od dłuższego czasu mimo, że nienawidzi świąt, to właśnie na nie czekał, żeby móc wyjechać ze swoim przyjacielem, a teraz ten tak długo planowany wyjazd posypał się z dnia na dzień. To tak jakby zbudowali domek z kart, a Jeon specjalnie pstryknął w niego palcem tak, że ten się zwalił i nie było już śladu po ich wspólnej pracy.

To był ich domek z kart, a Jeongguk mimo długich zapewnień i tak postanowił, tak bezczelnie go wystawić. I nawet nie zapowiadało się, żeby miał wyrzuty sumienia albo choćby z grzeczności przeprosił, ale dla Taehyunga to i tak nie miało znaczenia, bo pomimo, że raniło go to za każdym razem bardzo mocno, to i tak mu wybaczał i kochał swojego głupiego przyjaciela całym serduszkiem i ani śniło mu się przestawać.

Wstał czując, że nic mu nie da siedzenie tak w jednym miejscu. Myślał, że jak tu przyjdzie to dostanie jakiegoś olśnienia, nowej weny, ale się pomylił. To miejsce tylko przywoływało liczne wspomnienia z młodszym i to właśnie jego tu najbardziej brakowało. Był jak wciąż gubiący się element układanki.

- To jednak nie będzie takie proste jak myślałem. - westchnął i uśmiechnął się do siebie blado. Próbował nie myśleć o Jeonie, ale nie potrafił. Jego głowę wciąż wypełniały myśli o ciemnookim brunecie.

Wziął aparat w ręce i pokierował się w stronę drogi głównej. Szedł spokojnie ścieżką, dopóki nie usłyszał przed sobą śmiechów dwóch osób. Stanął i chwilę się wsłuchał. Chłopak i dziewczyna... Jeon i Seulgi. Niemal od razu rozpoznał dźwięczny śmiech swojego przyjaciela. Dwójka zakochanych zbliżała się w jego stronę, co było słychać po narastającej głośności rozmów. Kim spanikowany szybko przeszedł gdzieś między krzaki i schował się za drzewami. W duchu modlił się, żeby go nie zauważyli.

Tamci jednak idąc za ręce byli zbyt zajęci sobą, żeby myśleć o tym czy ktoś tu jest. Woleli patrzeć sobie natarczywie z uśmiechem na ustach w oczy niż rozglądać się wokół.

Taehyung, kiedy usłyszał, że para idzie dalej w stronę łąki, wypuścił wstrzymywane powietrze z płuc. Gdy upewnił się, że są wystarczająco daleko, wyszedł z ukrycia i otrzepał się z niewidzialnego kurzu. Westchnął i spojrzał z ukrycia w stronę łąki, gdzie siedzieli zakochani.

Kim poczuł jak łzy momentalnie napływają mu do oczu. Uśmiechnął się lekko mimo wszystko na widok swojego przyjaciela. Po tym jak dzień wcześniej nie przyszedł nad grób jego matki, obawiał się, że coś mu się stało. Owszem, miał do niego żal, ale jednak nigdy nie potrafił być na niego dłużej zły.

Wpatrując się tak w Jeona, nie zwrócił uwagi, kiedy ten przybliżył się do swojej dziewczyny i ją pocałował. Wtedy Kim dopiero się otrząsnął. Od razu odwrócił wzrok i próbował uspokoić szalejące w nim emocje. Miał ochotę pobiec tam, odciągnąć Seulgi i przywalić Jeonggukowi w twarz za złamanie obietnicy. Naprawdę chciał wierzyć w to, że cieszy się jego szczęściem, bo przecież uśmiech jego ukochanego powoduje jego uśmiech.

Kiedyś wraz z młodszym, gdy chodzili różnymi uliczkami i wychodzili coraz bardziej na obrzeża miasta, znaleźli tą piękną łąkę. Ona naprawdę zapierała dech w piersiach. Obiecali sobie, że to będzie tylko ich miejsce. Tylko oni mieli je znać.

To była obietnica na mały paluszek, a takiej się nie łamie. Przynajmniej Taehyung tak uważał. Byli mali, kiedy sobie to obiecywali, więc oczywiście nie chcąc winić o nic chłopaka, tłumaczył go przed sobą, że pewnie tego nie pamięta.

Zacisnął powieki, z których i tak mimowolnie wypływały łzy. Starał się uspokoić swój nieregularny oddech. Emocje w nim buzowały. Chciał pozostać spokojny, ale to wszystko zaczęło go powoli przytłaczać. Wszystko w jego życiu zaczynało powoli tracić jakikolwiek sens.

Ludzie zawsze się z niego wyśmiewali i odzywali bez należytego szacunku. Pomiatali nim jak śmieciem. Jego najukochańsza i najważniejsza kobieta w życiu, zmarła, a wraz z nią odeszła też część duszy Tae. Po tym jego ojciec zaczął pić, ćpać i w dodatku go bić, czego nigdy się po nim nie spodziewał, zważywszy na to jaki był przed śmiercią swojej żony. Był opiekuńczym i dobrym ojcem, a potem?

Taehyung bał się wracać do domu, dlatego kiedyś często zostawał u Jeona. Teraz jednak nie było to już możliwe, więc brał jak najwięcej prac dorywczych lub przesiadywał w całodobowej bibliotece na terenie kampusu. Teraz nie miał stałego schronienia i obrony jaką miał u boku bruneta. Zostawił go samego. Był samotny jak tamta chmurka na niebie.

Miał ochotę pójść i wykrzyczeć Jeonowi prosto w twarz to jakim jest dupkiem, ale z drugiej strony nie chciał niepotrzebnie panikować i robić zamieszania. Jeongguk wciąż był w jego życiu tą najważniejszą osobą, której nie chciał stracić. Nie mógł dopuścić do siebie myśli, że w tym momencie jest świadkiem tego jak ta wredna dziewczyna zabiera mu ukochanego, a on nic z tym nie robi.

Nie potrafił.

Nie potrafił, bo wiedział, że jak spróbuje go od niej odciągnąć, to Jeon się do niego już tak promiennie nie uśmiechnie. Bał się, że takim zachowaniem straciłby przyjaciela, a tego by sobie nie wybaczył.

Wtedy już by nie trzymał hamulców. Nie powstrzymywałby się przed niczym. Nie przekładałby swoich planów z nadzieją, że może jeszcze ta jedna osoba go uratuje.

Nagle z jego zamyśleń wyrwał go szelest za nim dobiegający od strony łąki. Nim zdążył wziąć głębszy oddech i otworzyć choćby oczy. Usłyszał ten dobrze znany mu głęboki głos.

- Taehyung?

▫ ⭐ ▫

Witam was w pierwszym rozdziale i pierwszych dramach ;)
Mam nadzieję, że się spodoba

29.10.2019r.

Life Of Death | TaekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz