4

300 9 1
                                    

O cholera!! Już 11. Harry przyjeżdża po mnie o 11:50 a ja jestem w piżamie!!
Pobiegłam się ubrać i pomalować.
Związałam włosy w koka i poszłam z powrotem do pokoju.
Teraz tylko modlić się żeby mama nie zauważyła że Harry po mnie przyjeżdża...
Harry : Jestem.
Ja : Wychodzę.
Założyłam buty, wzięłam głęboki oddech i wyszłam.
- Hej.- powiedziałam.
- Hej.
Wsiadłam do samochodu i odjechaliśmy.
Jechaliśmy rozmawiając i śmiejąc się.
- W ogóle to na jaki film idziemy?
- Zobaczysz.
Dopiero na sali zauważyłam że poszliśmy na „ it".
- Ty idioto!! Nienawidzę horrorów.
- Zawsze będziesz mogła się do mnie przytulić jak będziesz się bała.- powiedział z uśmieszkiem Harry.
- Nienawidzę cię.
- Uwielbiasz mnie.
To mi dało do myślenia. Czy ja się właśnie w nim zakochałam? Kiedy on do mnie podchodzi, czuję takie dziwne uczucie... Jest nie do opisania.
- Idziesz?
- A, tak tak.
Usiedliśmy z popcornem na fotelach.
Film zaczął się pięć minut później.
Przy jednej z pierwszych scen, już się trzęsłam.
- Aż tak się boisz?
- Mówiłam że nienawidzę horrorów.
Złapałam dłoń Harrego i mocno ją ścisnęłam. Jemu to chyba nie przeszkadzało bo się tylko uśmiechnął.
Nie mam pojęcia jak przeżyłam ten okropny film.
Kiedy wyszliśmy z kina zobaczyłam że Marcus dzwonił do mnie dwadzieścia razy.
- Halo?
Usłyszałam płacz Marcusa.
- Marcus?? Wszystko ok??
- Nie... Nic nie jest ok!! Rodzice zmarli w wypadku samochodowym godzinę temu!! Gdzie ty do cholery byłaś?! Nie mam pojęcia co teraz zrobimy!!!!
Upuściłam telefon na ziemię i rozpłakałam się.
Nie byli to może najlepsi rodzice jakich można było sobie wyobrazić ale pomimo to, kochałam ich. Informacja o ich śmierci długo nie dochodziła do mnie. Miałam nadal nadzieję że to jakiś nieśmieszny żart.
- Megan?? Wszystko w porządku??- spytał zdenerwowany Harry.
- M-moi rodzice... Oni umarli w wypadku samochodowym. Oni nie żyją!!
Harry mnie przytulił. Wtuliłam twarz w jego ciało.
Wróciliśmy do domu. Cała się trzęsłam. Kiedy weszłam do środka, rzuciłam się w objęcia Marcusa.
- Co my teraz zrobimy?- spytałam.
- Jestem pełnoletni... Zostaniemy w tym domu.
Harry wrócił do domu.
Kilka dni później
Pogrzeb był ciężki. Wypłakałam chyba wszystkie łzy.
Praktycznie nie wychodziłam z domu. Marcus i Harry się o mnie martwili.
Do szkoły poszłam dopiero tydzień po wypadku. Nawet się nie malowałam. Wyszłam z domu w shortach i bluzie z czerwonymi oczami.
Uparłam się że pójdę pieszo.
- Megan!
Odwróciłam się.
- Dlaczego nie odpisywałaś na żadne smsy??
- Przepraszam...
- Jak się trzymasz?
- Tak sobie...
- Zabieram cię gdzieś po południu.
- Gdzie?
- Niespodzianka.
Harry był dla mnie odskocznią od ciężkiej rzeczywistości. Z każdym dniem coraz bardziej go lubiłam. Był moim jedynym przyjacielem.
- Ej ty, spadaj.- krzyknął Josh, chłopa który wprost uwielbiał się ze mnie nabijać przed ludźmi.
- Wal się Josh.
- Co ty powiedziałaś dziwko!?
Dostałam plaskacza w policzek.
Josh został przybity do ściany przez Harrego.
- Jeszcze raz jej dotkniesz to pożałujesz.
- Wow Harry co cię ugryzło??
- Zrozumiano???
- Tak, tak.
Harry puścił lekko przestraszonego Josha i podszedł do mnie trzymającej się za obolały policzek.
- Nienawidzę the szkoły...- wymamrotałam.
- Bardzo cię boli?- spytał Harry.
- Nie... Chyba nie. Josh jeszcze nie jest taki zły, gorzej z Louisem, Niallem, Liamem i Zaynem.
- Zaraz, to oni cię nękają??
Pokiwałam głową.
- Skurwiele... Jak mogli?? A ja się z nimi przyjaźnię...
Harry poszedł do chłopaków i coś do nich krzyknął.
- Yyy hej.- wypalił Louis
- Chcieliśmy cię przeprosić za to tamto no wiesz...- powiedział Niall.
Byłam lekko zszokowana.

Sunset 1 [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz