Harry do mnie zadzwonił po raz setny i w końcu odebrałam.
- Co chcesz?
- Co ja chcę? Wybiegłaś z płaczem. Co ci się stało??
- Boże... Nic mi się nie stało do cholery! Po prostu ja...
Często mam załamania nerwowe. Kiedy rodzice żyli, mama chciała zabrać mnie do lekarza ale nie zdążyła...
Twierdziła że to nienormalne że co jakiś czas po prostu się załamuję i nie wytrzymuję.
Nie chciałam tego mówić Harremu.
- Megan??
- Ja... Nie. Nie pytaj o co chodzi. Zapomnij o tym po prostu.
- Megan, jak ja mam zapomnieć?? Osoba którą kocham nad życie wybiega w nocy z płaczem a ja mam to olać??
- Którą... Kochasz? Znasz mnie miesiąc...
- Nieprawda! Zawsze mi się podobałaś ale byłem tchórzem do cholery!
- Ja... Przepraszam, ale nie potrafię.
- ...
Harry się rozłączył. Byłam wściekła ale zarazem załamana. Po prostu nie potrafiłam powiedzieć mu że go kocham. Ale to aż tyle znaczy?? Nie mógł poczekać?? Idiota...
Położyłam się na kanapie i zaczęłam płakać. Znowu.
Kilka dni później
Leżałam na kanapie. Marcus wszedł do salonu i usiadł na krawędzi sofy.
- Meg, martwię się o ciebie. Spójrz na siebie. Codziennie płaczesz i nie wychodzisz praktycznie z domu. Mama miała rację z tym lekarzem. Coś jest nie tak.
- Marcus, ja naprawdę nie wiem co się ze mną dzieje. Po prostu tego wszystkiego nie wytrzymuję. Tej całej presji z powiedzeniem jednego słowa „ kocham cię" które mi po prostu nie przechodzi przez gardło!
- A więc tylko o to chodzi?
- Nie tylko... Chodzi w sumie o wszystko.
Nagle, poczułam się lepiej. Uśmiechnęłam się po raz pierwszy od kilku dni.
- Czy ty się uśmiechasz?- spytał zdziwiony Marcus.
- Nie wiem, tak nagle kamień mi spadł z serca.
- Coś jest z tobą nie tak. To jutro idziesz do szkoły?
- No idę. A teraz idę na spacer.
Poszłam założyć shorty i bluzkę. Związałam włosy w koka i lekko się pomalowałam.
Wyszłam na świeże powietrze i westchnęłam. Trochę przerażała mnie myśl że w każdej chwili mogę mieć ten głupi „atak" załamania. I potem będę się musiała tłumaczyć.
Ale nie wiem czy Harry w ogóle nadal mnie lubi po tej rozmowie...
Poszłam sobie na plażę i usiadłam na piasku. Daleko od morza oczywiście.
- Megan!
Odwróciłam się i zobaczyłam biegnącego Harrego.
Nie odezwałam się.
- Przecież mnie nienawidzisz.
- Chyba cię kocham a nie nienawidzę.
- Ja... Chyba też cię kocham...
Wtuliłam się w Harrego.
Cholera nie teraz... Łzy pociekły po moich policzkach. Znowu? Już tego nie wytrzymam...
Zaczęłam kaszleć. Praktycznie się dusiłam.
- Megan?? Wszystko w porządku??
Sekundę siedziałam kaszląc aż w końcu ustało.
- Już chyba tak...
- Dobra teraz masz mi powiedzieć co ci dolega.
- Ja sama nie wiem... Coraz częściej mam ataki płaczu. Trwają kilka dni a potem przechodzi. Po prostu wtedy czuję że jest wszystkiego za dużo dla mnie. A to duszenie się... Nie wiem. Mam to po raz pierwszy...
CZYTASZ
Sunset 1 [zakończone]
Fanfiction~ Dlaczego taka śliczna dziewczyna siedzi sama na plaży?~ On był dla niej odskocznią od okropnej rzeczywistości. Co zrobić jeśli nie ma się przyjaciół, brat upija się z przyjaciółmi, jest się nękanym w szkole a rodzice nagle umierają w wypadku? Brzm...