Chodząca łysa enigma

29 1 54
                                    

Wszedłem do biura szpiega nad szpiegami, chodzącej łysej enigmy z jednym okiem.

- a któż to mnie odwiedził - powiedział Nick wstając i podchodząc do mnie stojącego przy otwartych drzwiach - sam Steve Rogers !

- cześć Nick - opowiedziałem - dawno się nie widzieliśmy

- byłeś tochę zajęty sprawami bardziej boskimi zaraza, a i jesteś jedynym, który nazywa mnie po imieniu przy innych tego nie rób bo zastrzelę - zaśmieliśmy się

- dobrze cię widzieć

- ciebie też, może usiądziesz ?

- chętnie - a więc Fury usiadł przy biurku z komputerem, drzwi się zamknęły, a ja usiadłem

- co tam u was ? - zapytał Fury

- generalnie kilku bogów planuje rozjebać wam świat ale ja z braćmi planujemy ich zabić tylko śmierć eeee

- przejebał wasze bronie w karty

- dokładnie - nauczyłem się nie pytać skąd on to wszystko wie

- wszystkie oprócz twoich coltów

- bo ja nie miałem ich przy sobie

- a gdzie ? - powiedział do mnie Nick unosząc brew nad opaską zamiast oka

- w fotelu - zaśmiałem się - pomyślałem że mogę walnąć w kimę więc zabezpieczyłem się

- mądrze ale skąd pewność że nikt by tam tego nie znalazł ?

- zaraziłem je porażeniem układu nerwowego

- a no tak, korzystasz czasem z tytułu kapitana ?

- nie, zerwałem z tym mówiłem ci już

- zawsze mogłeś zmienić zdanie

- tia...

- przyznaj się myslałes o tym

- jasne ze tak, ale jestem jeźdźcem to nie uczciwe by było

- nie możesz grać uczciwie zawsze

- wiem ale mogę spróbować

- zboczyliśmy z tematu, o co mnie prosisz ?

- o pomoc w wejściu i otwarciu sejfu w fort knox

- mhm, wiesz że to trudne?

- nie dla ciebie

- też prawda

- pomożesz ?

- jeśli zarazisz mi jedną broń tak żeby nie raniła agenta a jego wroga

- mogę amunicje

- pasuje mi - przybiliśmy piątkę

- zajebiście znowu mieć cię za partnera Fury

- ciebie również Rogers, przypomniały mi się lata 60

- ahhh to były czasy - wstałem - dobra chodźmy nie marnujmy czasu, mam boga do zajebania

- no jasne - wyszliśmy i przeszliśmy do hangaru, wzięliśmy jeden z niewykrywalnych mini transportowco-myśliwca i wystartowaliśmy, jak tylko wylecieliśmy z hangaru przekroczyliśmy prędkość dźwięku.

- robi wrażenie co?

- zdecydowanie, dobrze że nie ma tu śmierci... podjarał by się niebezpiecznie mocno... - zaśmialiśmy się, oboje znaliśmy temperament śmierci, skończyło by się tym, że robiłby beczki, strzelał do wszystkiego i chuj wie co jeszcze odpierdalał. 


[wiem, że krótki XD sorrrryyyyy troche puźno zacząłem pisac i ogulnie siadłem puźno do kąpa, miełego co tam za pora dnia u was, eloszaka!]

Jeźdźcy Apokalipsy i Boska WojnaWhere stories live. Discover now