Horace spojrzał błagalnie na przyjaciela, który był cały purpurowy na twarzy. Delikatnie odsunął od siebie kobietę i dał znak, by usiadła obok niego. Ta z gracją przyjęła zaproszenie.
- Ja wracam z misji dyplomatycznej, a was, co tutaj sprowadza? - spytała, kładąc smukłą dłoń na kolanie Horace'a, który zacisnął nerwowo wargi, jakby pełznął po nim jakiś robal, a on nie mógł się ruszyć.
Widząc, że Will nie może wydusić z siebie słowa, Horace niewyobrażalnie zakłopotany odpowiedział:
- My... my jedziemy do Araluenu, bo... Wi... - urwał, zdając sobie sprawę, że dla Alyss to on jest Willem. - to znaczy ja chciałem odprowadzić Horace'a do zamku.
Will spojrzał na niego spode łba. Jego mina mówiła jednoznacznie: "To, co powiedziałeś, nie ma najmniejszego sensu."
Rzeczywiście, nie miało, na co dowodem była reakcja blondynki, która zmarszczyła brwi.
- Przecież Araluen jest na północny wschód od Redmont, a Wendover na północ.
- Ale nadłożyliśmy drogi, bo chcieliśmy spędzić więcej czasu razem - odpowiedział szybko Will.
Alyss nie wyglądała na zadowoloną z odpowiedzi, ale dała przyjaciołom spokój.
- A kiedyś tak się nienawidziliście - stwierdziła z wesołą ironią. - Zostajecie tu na noc? - spytała z nadzieją. Gdy mężczyźni pokiwali głowami, uśmiechnęła się promiennie. - Oh, Willu, to może spędzimy tę noc razem? - powiedziała, spoglądając na Horace'a spod rzęs. Will już miał zaprzeczyć, gdy jego przyjaciel powiedział:
- Bardzo chętnie - widząc morderczy wzrok Willa, posłał mu spojrzenie z jasnym przekazem: "Udawanie, pamiętasz?".
Mężczyzna się nie uspokoił, wręcz przeciwnie, ledwo powstrzymywał się, by nie wstać z krzesła i uderzyć przyjaciela pięścią w twarz. Szczerze mówiąc, już miał to zrobić, gdy podano im posiłek.
Horace spojrzał niepewnie to na swoją porcję, to na pustą część ławki przed Alyss. Wypadałoby, żeby oddał kobiecie jedzenie, ale nie miał na to najmniejszej ochoty. Blondynka, widząc gest, rozwiązała ten problem.
- Ja już sobie zamówiłam, przyniosą mi za chwilę - powiedziała i jak na zawołanie, kelner położył na stoliku jej porcję. Horace westchnął z ulgą i zaczął jeść.
Starał się opróżniać talerz jak najwolniej, żeby opóźnić to, co czekało go po posiłku. Gdy reszta już zjadła, on nadal miał przed sobą pół porcji.
- Co się stało, Willu? Nie jesteś głodny?
Prawdziwy Will spojrzał na Horace'a spode łba.
- Właśnie, WILLU. Jedz szybciej, chyba nie chcesz odwlekać ROMANTYCZNEGO spotkania ze SWOJĄ dziewczyną? - ponaglił z przekąsem Will.
Horace nawet na niego nie spojrzał. Dłubał tylko widelcem w jedzeniu. W końcu odstawił talerz na bok. "Nie ma co zwlekać i jeszcze bardziej się dołować", pomyślał i wstał z krzesła.
- To gdzie jest twój pokój? - spytał, próbując się uśmiechnąć, na co Will zareagował zgrzytaniem zębów.
Alyss chwyciła go za rękę i bez słowa pociągnęła w stronę pokoi gościnnych. Will spoglądał za nimi chwilę, po czym skierował się do swojego. Runął na łóżko i zaczął walić w poduszkę pięściami.
- Dlaczego?! Dlaczego do jasnej cholery, to nas musiało zamienić?! - nim się zorientował, po jego policzkach zaczęły płynąć łzy. - Co to za przyjaciel, który na moich oczach flirtuje z moją dziewczyną? - jęknął, chowając twarz w poduszkę.
Miał dość. Miał dość, że nie może strzelać z łuku, że jest strasznie wysoki, że wszyscy myślą, że jest Horace'em i nie może ucałować swojej dziewczyny.
Postanowił działać. Podszedł do drzwi pokoju Alyss i otworzył je gwałtownie, gotów zobaczyć całującą się namiętnie parę.
To, co zobaczył sprawiło, że nie wiedział, czy się śmiać, czy płakać.
CZYTASZ
Nowa Twarz | Zwiadowcy Fanfiction | Zakończone
FanficCzęść 1. To była zwyczajna misja. Horace i Will mieli pokonać kilku bandziorów, rabujących małe wioski. Nasi bohaterowie wykonaliby zadanie, napisali raporty i zapomnieli o całej sprawie, gdyby nie dwóch Genoweńczyków... 1 w #trucizna 12.7.2019 4 w...