Rozdział 9

312 31 17
                                    

- Horace? - zagadał Will. Gdy jego przyjaciel nie odpowiedział, mężczyzna zdenerwował się lekko. - Horace!

Ten, spojrzał na przyjaciela, lekko zdezorientowany.

- Do mnie mówisz?

Kolejny raz, Will zyskał powód do niepokoju. 

- No, a do kogo? 

Horace w roztargnieniu podrapał się po karku.

- A, no tak...

- Słuchaj Horace - zaczął Will. - powinniśmy skrócić postój.

- Co, dlaczego? - Horace'owi nie spieszyło się do Malcolma. - Ja uważam, że wręcz przeciwnie, powinniśmy postój przedłużyć.

Will coraz bardziej bał się o przyjaciela i chciał dotrzeć do uzdrowiciela jak najprędzej.

- W takim razie postoju w ogóle nie będzie - stwierdził, po czym spojrzał w dal, ignorując protesty przyjaciela. 

Późnym wieczorem, ujrzeli coraz wyraźniejszy zarys zamku Macindaw. Horace westchnął ciężko. Niedługo będzie trzeba się pożegnać z małym, zwinnym, lekkim ciałem przyjaciela.

Will natomiast, nie mógł powstrzymać uśmiechu. Nareszcie będzie mógł wrócić do swojej dawnej formy!

Zjechali ze szczytu wzgórza, kierując się prosto do lasu Grimsdell. Horace zwrócił się niepewnie do Willa:

- A może najpierw odpoczniemy w zamku, a jutro pojedziemy do lasu? W końcu, raczej zgubimy się, w tych ciemnościach - zaproponował, podając całkiem dobry argument, jednak Will był nieugięty.

- Spokojnie mam pewien sposób.

Gdy znaleźli się na obrzeżach lasu, wyjął z sakw małą latarnię. Podpalił ją, a ona zajarzyła się pomarańczowym światłem. Wprawdzie, dawała go niedużo, jednak wystarczyło, by wiedzieć, gdzie się stąpa. Przyjaciele zagłębili się w las. W pewnym momencie, Will dał znak, by się zatrzymali.

- Powiedz Wyrwijowi, żeby szukał żab - nakazał Horace'owi. Ten bez wahania wykonał polecenie. Nachylił się nad końską szyją i powiedział:

- Wyrwiju, znajdź dla nas żaby.

Konik nie był już tak zdziwiony, jak po raz pierwszy i od razu ruszył w stronę żabiego rechotu. Po chwili, znaleźli się przy jeziorze Grimsdell.

- Shadow! - zawołał Will. - Shadow! Ty też krzycz - nakazał, więc Horace także zaczął nawoływać. - Shadow, Shadow!

Po chwili dało się słyszeć radosne szczekanie i z drzew wyłoniła się czarno-biała kulka.

- Shadow! - zawołał Will, gdy zszedł z grzbietu Kickera. Suczka zatrzymała się kilka metrów od niego, wyraźnie zdezorientowana. Niby jej pan był fizycznie na prawo od niej, ale jednak ten pan był na lewo. Podbiegła więc do Willa i dała się podrapać za uchem. - Mądra psinka - powiedział.

Prowadzeni przez Shadow, doszli do Polany Uzdrowiciela, gdzie entuzjastycznie przywitał ich Trobar. Na szczęście, nie zwracał się konkretnie do żadnego z przyjaciół, więc nie musieli udawać siebie nawzajem, ale też nie musieli mówić mu prawdy. 

Will zauważył, że Horace był jakiś przygaszony. Chciał zapytać, co się dzieje, gdy drzwi chaty otworzyły się i wyszedł z nich Malcolm.

- Willu, Horace, witajcie! Co was tu sprowadza?

Will podrapał się nerwowo po karku.

- Em... tak jakby, zamieniliśmy się ciałami?

Horace w ogóle się nie odzywał. Patrzył tylko na ziemię, jak skazaniec. Malcolm skinął ze zrozumieniem głową. Najwyraźniej spotkał się z tą sytuacją nie pierwszy raz.

- Wchodźcie - powiedział, wskazując na drzwi. - Pokażcie mi swoje rany.

Gdy byli już w środku, usiedli na niewielkim łóżku. Will odruchowo chciał odsłonić bok, lecz przypomniał sobie, że Horace miał ranę na ramieniu.

Jego przyjaciel natomiast, bez wahania podwinął tunikę, by pokazać ranę na boku.

Oba skaleczenia wyglądały normalnie. Już się zaczynały zasklepiać, dlatego nie były zakryte bandażami. Malcolm skinął głową, by przyjaciele zakryli swoje rany.

- Willu, moglibyśmy porozmawiać na osobności?


Nowa Twarz | Zwiadowcy Fanfiction | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz