Epilog #2

374 38 33
                                    

Macie specjał na 60 follow, czyli bardzo dziwne, nieoficjalne zakończenie opka!

Na kolacji panowała napięta atmosfera. Will bał się odezwać, by nie zdenerwować przyjaciela, a Malcolm po prostu nie chciał wtrącać się w nieswoje sprawy.

Nagle odezwał się Horace:

- Malcolmie, a czy w zamkowej bibliotece są informacje o truciźnie, którą posłużyli się Genoweńczycy? - spytał młody rycerz.

Uzdrowiciel nie spodziewał się tego pytania, ale odpowiedział na nie:

- Ależ oczywiście, Horace. Tam znajdziesz niemal wszystko.

Mężczyzna tylko kiwnął głową i wrócił do jedzenia.

>>>------------->

Wędrował pośród półek, szukając odpowiedniej książki. W końcu znalazł ją i zaczął przeglądać. Otworzył na odpowiedniej stronie i przeczytał:

Trucizna burgera, robiona z roślin burgerowca, jest łatwo dostępna, ale rzadko używana, ze względu na specyficzne efekty i trudny sposób użycia.

Otrute muszą być dwie osoby w podobnym czasie, by specyfik zaczął działać. Wtedy to ofiary mdleją i zamieniają się ciałami.

Więcej - str. 169

Przepis na truciznę - str. 170

Przepis na odtrutkę - str. 171

Zmienił stronę na sto siedemdziesiątą, przepisał tekst na kawałek papieru i wyszedł z biblioteki, w stronę lasu, gdzie rosły burgerowce.

>>>------------->

Will niepokoił się. Czekał na Horace'a, który miał wrócić dwie godziny temu. Jeszcze bardziej dawało mu do myślenia to, że rycerz był zawsze punktualny.Umówili się, że Horace wybierze się do wioski, kupić zapasy na drogę do Redmont. 

Wtem, pośród drzew, Will zauważył ciemną sylwetkę przyjaciela. Podszedł do niego, by zwrócić mu uwagę.

- HORACE, GDZIE ŻEŚ SIĘ PODZIEWAŁ?! - krzyknął do niego z dołu. Normalnie, rycerz uśmiechnąłby się kpiąco, ale teraz był śmiertelnie przerażony. Cofnął się i odwrócił wzrok.

- No bo... przepraszam, ja... coś mi wypadło.

Will rozluźnił się i wziął głęboki wdech. Lekko się uspokoił, ale jeszcze nie do końca.

- Chodź - powiedział i ruszył w stronę chaty.

Horace posłusznie podreptał za przyjacielem i wkrótce rozpakowywali zakupy.

- Kawa, chleb, miód, kawa, suszona wołowina - wymieniał Will, wyjmując rzeczy z torby. - Miód, kawa, korniszony, suchary, kawa.. a to, co to jest? - zapytał, wyciągając słoik z jakąś mlecznobiałą substancją, ale nim zdążył dokończyć pytanie, Horace zabrał mu przedmiot i schował za pazuchę.

- To... moje ulubione konfitury - powiedział szybko.

Will zmarszczył brwi.

- Po co ci konfitury?

- Do jedzenia, oczywiście.

Dalej nie drążyli tematu.

>>>------------->

Nowa Twarz | Zwiadowcy Fanfiction | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz