Rozdział 4

489 27 0
                                    

Minęło już kilka miesięcy odkąd Kopa spotkał Zire. W tym czasie na świat przyszła jego młodsza siostra Kiara. Lewek na początku nie przepadał za nią. Cały czas go podgryzała, w nocy płakała i nie dawała mu spać. A kiedy zaczęła chodzić nie odstępowała od brata nawet na krok. Jednak po pewnym czasie i rozmowie ze swoją babcią Sarafiną, Kopa pokochał szczerze swoją małą siostrzyczke. Niestety zaczął z nią spędzać tyle czasu, że nie poświęcał ani chwili Gizie, która czuła się zapomniana przez najleprzego przyjaciela.
Giza właśnie spacerowała po Sawannie całkiem sama. Było jej smutno, że tak szybko znudziła się księciu. Nagle zauważyła go l, oczywiście z Kiarą, bawiących się na kłodzie, która służyła jako most nad rzeką. Pomarańczowooka zauważyła, że coś dużego czai się na rodzeństwo i szykuje do ataku.
-Kopa uważaj!
-Hę?
-Krokodyl! Uciekajcie!
Niespodziewanie z rzeki wyłonił się ogromny samiec krokodyla i rzucił się na dzieci króla. Kopa złapał siostrę w pysk i zaczął ucieczke. Niestety potknął się o wystający kawałek drewna i Kiara poleciała w góre. Giza zareagowała natychmiast i złapała lwiczke, która zaczęła płakać.
-Ciii, już wszystko dobrze.
Giza spojrzała na miejsce, w którym potknął się Kopa, ale nie było tam nikogo. Krokodyl najzwyczajniej w świecie odpłynął zostawiając w kłodzie wielką dziure.
-Kopa? Gdzie jesteś!?- nawoływała go Giza.
Książe nie pojawiał się i dla Gizy stało się oczywiste co tutaj zaszło. Z jej pięknych oczu zaczęły lać się słone łzy. Kiara nie wiedziała co się dzieje.
-Nic wam nie jest?
Pomarańczowooka podskoczyła ze strachu i odwróciła się. Stał tam Kopa, cały przemoczony i chwiejący się.
-Ty żyjesz!
-No tak mniej więcej...
Po tych słowach Kopa stracił równowage, ale Giza złapała go w ostatnim momencie. Wzięła go na swój grzbiet, a Kiare wzięła w pysk. Skierowała się na Lwią Skałę...

Król Lew ||Moja Fanowska Opowieść||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz