Rozdział 6

460 23 1
                                    

Kopa i Giza spędzili razem wspaniały dzień. Obecnie przyglądali się zachodowi słońca. Giza wtuliła się w księcia.
-Giza?
-Tak?
- Kochasz mnie?
-Oczywiście.
-I obiecujesz, że nigdy się nie rozstaniemy?
-Tak...Kopa co się dzieje?
-Sam nie wiem. Coraz częściej czuje jakby ktoś mnie obserwował, ale nie powiem tego tacie ponieważ zabroni mi wychodzić poza Lwią Skałe.
-Rozumiem cię, ale musisz na siebie uważać.
-Wiem...
Pomarańczowooka polizała chłopaka w policzek. Siedzieli tak i oglądali gwiazdy, ale po pewnym czasie przyszła mama lwiczki i zabrała lwiątka do domu.

Następnego dnia Kopa był pierwszym mieszkańcem Lwiej Ziemi, który już nie spał. Słońce dopiero wschodziło i wokół panowała gęsta mgła. Książe zawsze chciał zobaczyć jak to jest chodzić po Lwiej Ziemi we mgle ponjeważ wcześniej nie miał ku temu okazji. Cichutko wstał i już miał wyruszać na następną przygodę, ale zatrzymał go Kion, który właśnie ugryzł go w ogon. Kopa zrobił wszysrko, aby nie krzyknąć z bólu. Zielonooki wiedział, że skoro jego brat się obudził to mama też zaraz wstanie. Bez chwili wachania lewek wybiegł z jaskini i po kilku minutach był daleko od domu.
Dookoła niego było cicho i dosyć ponuro. Zupełnie jakby cisza przed burzą. Kope, niesłusznie, uspokajał fakt, że co jakiś czas słyszał delikatny szelest otaczającej go trawy. Jednak w pewnym momencie zatrzymał się i nasłuchiwał. Niespodziewanie przed nim pojawiła się Zira.
-Witaj KSIĄŻE Kopa.
-....
-Co tutaj robisz całkiem sam? Nie wiesz, że śmierć zbiera największe żniwo w takich samotnie błąkających się lwiątkach?
-C-co?!
-GIŃ KANALIO!!!
-TATO!!!

Rafiki nagle wybudził się ze snu. Usłyszał głosy przodków zwiastujące tragedie, która się wydarzyła. Madryl chwycił swoją laske i pobiegł w miejsce, które wskazały mu duchy przodków. Kiedy dotarł na miejsce doznał szoku.
Simba tulił do siebie pozbawione życia ciało swojego pierworodnego. Kopa był pokryty siniakami i zadrapaniami. Nie było nigdzie śladów pazurów lub ugryzień, ale dla Rafikiego było oczywiste kto za tym stał. Nali nie było przy swoim mężu i martwym synie. Była za to Sarabi i Sarafina. Była królowa podeszła do mandryla.
-Rafiki mam do ciebie prośbę. Zajmij się mym martwym wnukiem.
Lwica podeszła do syna i spojrzała mu znacząco w oczy. Król wstał i zostawił swoje martwe dziecko mandrylowi. Sam spowrotem wrócił na Lwią Ziemię, aby ogłosić tragedie. Nala doznała szoku. Kiara tak samo. Obydwie położyły się w kącie. Simba leżał przy wyjściu z jaskini i myślał co zrobił źle. Nagle ujrzał Kiona, który powoli się do niego czołgał. Maluch jeszcze nie umiał chodzić i mówić. Nie wiedział co właśnie się stało i pewnie zapomniał o swoim starszym bracie.
Giza właśnie dowiedziała się o tragedii. Była załamana. Razem z Kopą obiecali sobie, że nawet śmierć ich nie rozłączy. Lwiczka była zdecydowana. Kiedy nikt nie patrzył wymknęła się z jaskini i uciekła. Tego dnia cała Lwia Ziemia pogrążyła się w smutku i rozpaczy po tragicznie zmarłym księciu. Nikt nie wiedział co Rafiki zrobił z ciałem.

Król Lew ||Moja Fanowska Opowieść||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz