Rozdział 21.

913 41 10
                                    


Następnego dnia, obudziłam się dosyć wcześnie. Wczoraj wieczorem zadzwoniła do mnie Kruczkowska i powiedziała, że do pracy mam przyjść dopiero wtedy jak będę na to gotowa.
Dziś miał się odbyć pogrzeb Łukasza, jego rodzice, gdy dowiedzieli się o jego śmierci, zorganizowali wszystko związane z pogrzebem, chcąc mnie od tego odciążyć, ponieważ wiedzieli, że dla mnie byłoby to wyjątkowo trudne, ponieważ w ostatnim czasie byłam z nim najbliżej, oraz na własne oczy widziałam jego śmierć.

Kilka godzin później, byłam już na cmentarzu. Oprócz mnie byli tam też rodzice Łukasza, jego dalsza rodzina, oraz jakiś chłopak, który jak się później okazało, był bratem Łukasza.
Widziałam, że rodzice Łukasza bardzo przeżywają, śmierć swojego syna.
- Spokojnie, proszę Pani. - powiedziałam, do mamy Łukasza, gładząc ją po ramieniu.
Mi też było z tym bardzo trudno i chciało mi się płakać, jednak nie chciałam, ponieważ, wiedziałam, że przez to doprowadzę rodziców Łukasza do tego, że jeszcze bardziej będą to przeżywać.

Po wyjściu z cmentarza podeszła do mnie mama Łukasza, a po chwili dołączył do nas również jego ojciec.
- Natalia. A co z Emilką? - zapytała w końcu kobieta, ocierając łzę.
- Jak na razie jest w śpiączce, ale myślę, że się obudzi i wszystko będzie dobrze. - powiedziałam, posyłając jej delikatny uśmiech.
- Natalia... A możemy mieć do ciebie prośbę?
- Tak, jasne.
- Zajmiesz się Emilką? - zapytał w pewnym momencie ojciec Łukasza.
- Oczywiście. Zajmę się nią. - powiedziałam, posyłając im uśmiech.
- Dziękujemy. Bo my już mamy swój wiek i za długo już Emilką nie moglibyśmy się opiekować.
- Nie ma sprawy. - powiedziałam.
- Chcesz klucze do mieszkania Łukasza, żebyś mogła wziąć Emilki rzeczy? - zapytała kobieta, sięgając do torebki.
- Tak poproszę. - odpowiedziałam.
- To proszę bardzo. - powiedziała mama Łukasza, podając mi pęczek kluczy.
- Dziękuję.
- Chcesz adres?
- Nie potrzebuje. Łukasz wspominał mi kiedyś o swoim adresie.
- Jak będziesz potrzebowała pomocy albo, będziesz, chciała porozmawiać to śmiało do nas, zadzwoń. Tu masz numer. - powiedziała mama Łukasza, podając mi karteczkę z numerem.
- Dziękuję bardzo. - powiedziałam, chowając karteczkę do kieszeni.
- To do widzenia. Musimy już iść.
- Do widzenia.

Chwilę później podszedł do mnie brat Łukasza.
- Cześć. Ty jesteś Natalia, tak?
- No... Tak. A ty kim jesteś?
- Ja jestem bratem Łukasza. Mam na imię Grzegorz - powiedział młody chłopak, podając mi rękę.
- Miło poznać w takim razie. - powiedziałam, ściskając jego dłoń.
- Może dałabyś się namówić na to, abyśmy razem gdzieś poszli? Do restauracji albo do kina? - zapytał.
- Żartujesz sobie? Twój brat umarł, a ty, zamiast przejmować się jego śmiercią, zapraszasz mnie na randkę?! - wykrzyczałam.
- Spokojnie. Ja tylko chciałem zapytać. Poza tym nie proponowałem randki, tylko spotkanie.
- A. Poszukaj sobie kogoś innego. Bo ja w przeciwieństwie do ciebie, po śmierci twojego brata nie mam ochoty na żadne randki ani spotkania. - powiedziałam stanowczo.
- Nie musisz się tak od razu unosić. Spokojnie.
- Muszę już iść. Do zobaczenia. - powiedziałam, mierząc go wzrokiem i odchodząc.
- No... Do zobaczenia. - usłyszałam za sobą.

Kilka godzin później byłam już w domu. Zawsze, gdy wracałam do niego, ze świadomością, że już nigdy nie będę w nim z Łukaszem robiło mi się smutno. Wiedziałam, że teraz będą dla mnie najtrudniejsze momenty w życiu, ponieważ jak Emilka się wybudzi, to na pewno będzie pytać o to, gdzie jest jej tata. A ja wiem, że odpowiedzenie tak małemu dziecku na takie pytanie będzie po prostu trudne. Postanowiłam, że pójdę do domu Łukasza po kilka ubrań dla Emilki, ponieważ wiedziałam, że będą jej potrzebne, gdy się już wybudzi.

Kilkanaście minut później doszłam do domu Łukasza. Wyciągnęłam z torebki klucz i otwarłam nim drzwi. Następnie weszłam do środka. W domu było bardzo ładnie i panował w nim porządek.
- Miałeś gust... - powiedziałam, chwytając w ręce jego zdjęcie.
Tak bardzo chciałam, aby on tam teraz ze mną był. Po chwili jednak doszłam do wniosku, że nie ma sensu przeżywanie teraz tego, że go tu ze mną nie ma. Odłożyłam więc jego zdjęcie z powrotem na półkę, a następnie poszłam poszukać pokoju Emilki.
Po chwili weszłam do średniej wielkości pokoiku, było tam bardzo kolorowo i było w nim mnóstwo zabawek. Przypominało mi się, że jak byłam małym dzieckiem, zawsze marzyłam o tym, aby mieć taki pokój i przede wszystkim rodziców. Jednak z racji tego, że byłam w domu dziecka, moje marzenia nigdy się nie spełniły. Wiedziałam, że Emilka teraz znajduje się w podobnej sytuacji, jak miała, dwa latka, straciła matkę, a teraz zamordowali jej ojca. Ja byłam dla niej praktycznie nieznajomą osobą, wiedziałam, że będzie potrzebowała po wybudzeniu troszkę czasu, na to, aby mi zaufać. Po chwili otworzyłam szafeczkę i zaczęłam powoli pakować rzeczy Emilki. Spakowałam tylko troszeczkę, ponieważ stwierdziłam, że po resztę przyjdę później. Chociaż miałam takie dziwne uczucie, że mnie tu nie powinno być. Zadawałam sobie pytanie: Co jeśli Łukasz nie życzy sobie, abym tu przychodziła? Postanowiłam jednak się tym teraz nie zadręczać i pójść do Emilki, aby zanieść jej ubrania.

Dwadzieścia minut później byłam już w szpitalu.
Zauważyłam, że z sali Emilki wychodzi lekarz, więc postanowiłam do niego podejść i zapytać jak tam Emilka.
- Dzień dobry. Jak tam Emilia? Jej stan polepszył się od wczoraj? - zapytałam.
- Dzień dobry. Jej stan od wczoraj bardzo się polepszył, podaliśmy jej leki. Jedna z pielęgniarek mówiła, że dziewczynka, może niedługo zacznie się wybudzać, ponieważ widziała, że zaczyna ruszać rączkami, ale najważniejsze jest to, że nie ma na razie już u niej zagrożenia życia.
- Rozumiem. Mogę do niej wejść?
- Jasne. Może pani. - powiedział lekarz, posyłając mi uśmiech.
Weszłam do sali i usiadłam na krześle obok łóżka Emilki. Tak bardzo chciałam, żeby się już wybudziła. Po chwili postanowiłam pochować jej ubranka to małej nocnej szafeczki która stała przy szpitalnym łóżeczku. Potem ponownie usiadłam na krześle. Posiedziałam przy niej troszeczkę, a gdy zaczęło, się już ściemniać, postanowiłam pójść do domu.
- Pa Emilka. Jutro do ciebie przyjdę. - powiedziałam, ściskając jej rączkę.
Następnie opuściłam pokój i wolnym krokiem, zaczęłam wracać do domu.

Nigdy nie będzie tak jak kiedyś - Gliniarze Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz