Rozdział 4 cz.1

687 40 21
                                    

Hej kochani! W tym rozdziale cofniemy się do dzieciństwa Victora. Możliwe, że poznamy jego sekret. Akcja będzie podzielona na części więc nie martwcie się, rozdział nie jest długi. Następna część w sobotę. Zapraszam gorąco do czytania!

*****

Upalne dni wakacji mijały jak z bicza trzasnął, a biedny mały Victor nudził się jak nigdy. Miał już prawie 10 lat a za żadne skarby świata nie mógł znaleźć sobie przyjaciela. Koledzy z klasy to jedna sprawa. Tych było od groma. Jeśli zaś chodzi o jakieś głębsze związki... cóż, o tym można sobie tylko pomarzyć. Martwiło to jego starszego brata- Vlada. Zawsze chciał dobrze i starał się przychylić nieba Victorowi, ale w tym wypadku był bezsilny. Nie da się nikogo zmusić do polubienia.

Trwało to już od jakiegoś czasu. W końcu rodzice chłopców zdecydowali się posłać ich na obóz. W końcu pomysł był sprawdzony, zawsze się z kimś da zaprzyjaźnić. Opcja ta nawet się spodobała Vladowi o ile Victor kręcił na to nosem.

- No i po co? Przecież to strata czasu i pieniędzy.- podsumował ciemnowłosy krzyżując ręce. Obaj stali teraz w salonie przed rodzicami i omawiali pomysł. To była jednak jednostronna rozmowa.

- No ale kochanie, nie możesz zamykać się przed światem.- rzuciła zatroskana mama.- Nie możesz polegać tylko na bracie wiesz?

- A jaka różnica? Przecież i tak nie chcę jechać. Wysyłanie mnie tam to strata czasu.- ciągnął dalej Victor nie odpuszczając ani na moment. W końcu Vlad nie wytrzymał, przeprosił rodziców na chwilę i wywlókł z salonu brata.

- Słuchaj no, masz się na to zgodzić. Dobrze wiemy, że tego chcesz ale boisz się przyznać. To, że twoi koledzy to debile i robią z ciebie nie wiadomo jak bezuczuciowego człowieka to jedno. Dlatego chcemy, żebyś poznał kogoś nowego. Nie będziesz całe wakacje siedzieć w domu, prawda?- gdy młodszy chłopiec chciał coś powiedzieć, Vlad od razu mu przerwał.- Wiesz co, nawet nie odpowiadaj. Po prostu masz jechać. Ja będę z tobą tak czy inaczej. A jak wrócimy, codziennie będziemy trenować piłkę nożną. Umowa?

*******

To było spore wyzwanie namówić Victora na ten wyjazd, ale jakoś się udało. Obóz miał się odbyć w przepięknej krainie położonej na wschód od Tokyo. Jechała na nie na prawdę spora ilość uczestników. Już w autokarze potworzyły się grupki. Victor znów poczuł się wyłączony z grupy. Ciągle i wszędzie jest tak samo. Nic się nie zmienia.

Gdy jednak myślał, że to będzie kolejna klapa, na sąsiednim siedzeniu dostrzegł chłopaka nieco starszego o białych włosach i fioletowym kosmyku. Miał on ciemne oczy a do tego w jego aurze było coś, co zdawało się przyciągać innych do niego. Ciężko powiedzieć co to tak na prawdę było. Victor patrzył na niego długą chwilę, aż ten załapał, że coś jest nie tak i spojrzał na Blade'a.

- Coś nie tak?- spytał dość miłym tonem uśmiechając się przy tym.- Patrzysz na mnie jakbym był duchem.

- Nie do końca jest to możliwe.- odparł ciemnowłosy.

- Gdzie moje maniery. Jestem Beilong. Beilong Whitingale. Też zmuszono cię na tę pokręconą wycieczkę?

- A żebyś wiedział. Ja jestem Victor Blade. A to mój starszy brat Vlad.- mówiąc to wskazał na chłopaka siedzącego obok. Ten uśmiechnął się tylko.- Jesteś z Tokyo? Czy jeszcze inny region?

- Niee, z daleka. Ale to nie istotne. Wiesz co, wyglądasz mi na nieco innego niż cała ta banda kretynów. Co nie zmienia faktu, że cię tak na prawdę nie znam. Chodź, przesiądź się do mnie to pogadamy. No chyba, że wolisz siedzieć z bratem.

Chłopaki szybko złapali ze sobą dość dobry kontakt co bardzo ucieszyło Vlada. Nieświadomy konsekwencji tej znajomości, zajął się sobą i własnymi sprawami. Beilong co trzeba przyznać, jest bardzo sprytnym chłopakiem. Dobrze wie czego chce. A w tym momencie zainteresował go Victor. Już od kilku lat brał udział w pewnej tajnej organizacji i poszukiwał wspólników. Nikt jednak się nie nadawał Teraz jednak, gdy poznał Blade'a, zmienił zdanie. Musi tylko przejść kilka testów i jeśli sobie z nimi poradzi, wstąpi w szeregi które rozwinął jego umiejętności piłkarskie do takich możliwości, o jakich nawet nie śnił. A to dopiero jest początek.

******

Dotarli na miejsce po około 3 godzinach drogi. Wszyscy byli podekscytowani i nie zważając na polecenia wychowawcy, polecieli jak stado baranów obejrzeć okolicę. Tylko Beilong i Victor, zachowali spokój. Olewcza postawa wobec reszty zaciekawiła opiekuna ale nie zamierzał ich wyprowadzać z błędu. Przynajmniej oni są spokojni. Po chwili podszedł do nich Vlad. Wyglądal na szczęśliwego i raczej nie miał za złe bratu, że go olał.

- No dobra, wy macie na razie czas wolny. Ja tymczasem pójdę nas rozpakować. Wróćcie tylko na obiad. Będzie o 15.- i nic więcej nie mówiąc wziął swoje i brata bagaże i ruszył do ośrodka. białowłosy na ten widok cicho się zaśmiał.

- Jesteś jego zabawką czy jak?

- Że co? Nie, dlaczego tak mówisz?

- Bo tak to wygląda. Ne denerwuje cię to? Ile masz lat?

- Prawie 10.

- To przepraszam, dalej chcesz być dzieckiem w jego oczach? Spoko, jeśli tak ale to żenada. Ja nie mam rodzeństwa. Tylko jednego kuzyna, który nawiasem mówiąc, też ma się tu pojawić lada dzień. Przedstawię was sobie jak będzie okazja. A na razie, chcę żebyś ze mną poszedł w jedno miejsce. Skoro posiedzimy tu jakiś czas, mam dla ciebie kilka zadań. A jeśli wszystkie je wypełnisz, nagrodzę cię tak jak najlepiej umiem. To co, umowa stoi?- mówiąc to podał dłoń koledze. Nie musiał długo czekać na odpowiedź.

- Z racji tego, że lubię wyzwania to tak, stoi.- i uścisnęli sobie dłonie.

- To będzie na prawdę pouczający wyjazd. Ale jakie będziesz miał doznania....

*********


|| Illusion Of Emotions || (GO) Vol. 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz